sobota, 20 lutego 2016

Motor

Tutaj muszę z góry was uprzedzić, ale nie wiedzieć czemu bardzo łatwo przychodzi mi pisanie rzeczy smutnych, dołujących itd. [We fleszach też to będzie trochę widoczne] Zastanawiałam się czy takie prace też wrzucać na bloga, ale stwierdziłam, że nie ma sensu by kurzyło się to tylko na moim dysku, więc wstawiam. Dajecie znać co sądzicie o tym one shocie.

***

Deszcz cicho pukał w szyby szpitala. W sali 203 było ciemno, a jedynym dźwiękiem który odbijał się od ścian były monotonny dźwięk kardiomonitora i buczących maszyn.
Chłopak siedzący przy łóżku beznamiętnie spojrzał na wyświetlacz. Równomierny rytm serca przypominał, że osoba leżąca na łóżku ciągle żyje.
- Dzisiaj mijają już dwa lata Naruto. – Brunet spuścił wzrok na leżącego w białej pościeli chłopaka. Jego skóra, dawniej delikatnie opalona, teraz zlewała się kolorem z prześcieradłem. Blond włosy rozrzucone po poduszce, już dawno straciły swój dawny blask. Złapał jego rękę przyczepioną wenflonem do stojącego obok stojaka. Ścisnął delikatnie, jednak ten nie oddał uścisku. Nie miał jak. Czarne oczy zasłoniły się mgłą. – Gdybym.. gdybym tylko mógł cofnąć czas.
Deszcz cicho pukał w szybę. Kardiomonitor pikał cicho. Maszyny buczały nieprzerwanie. Wiatr za szybą dął, zaglądając w okna. Mimo obecności tych wszystkich dźwięków, gdyby ktoś przystanął przy Sali 203, mógłby usłyszeć cichy szloch bruneta, pochylonego nad swoim pogrążonym w śpiączce chłopakiem.

*

Drzewa lśniły jesiennymi kolorami. Na placu słychać było warczenie motorów i śmiechy zgromadzonych ludzi. Wszyscy kibicowali koledze, który na środku kręcił kółka jadąc na tylnym kole. Przejechał ich 9, poczym motor opadł na obydwie opony. Chłopak w pomarańczowym kombinezonie zrobił jeszcze okrążenie wokół placu poczym zahamował wzbijając kurz.
- Tak blisko i bym cię pokonał! – Krzyknął zdejmując kask. Wstrząsnął głową rozrzucając blond włosy. – Strzeż się Sasuke.
- Niedoczekanie! – Odpowiedział mu blady chłopak w czarnym kombinezonie. Przestał opierać się o swój motor i podszedł do blondyna. – Wątpię byś był kiedykolwiek ode mnie lepszy . Ale nie przeczę wyrabiasz się.
Sasuke przybił wystawionego przez Naruto żółwika, uśmiechając się delikatnie. Nachylił się i skradł chłopakowi szybki pocałunek. Opalona skóra pokryła się delikatnym rumieńcem.
- C-co ty.. – Oburzył się blondyn.
- Powiedzmy, że były to szybkie gratulacje. – Sasuke uśmiechnął się zadziornie.
- Chłopaki!! Chodźcie jedziemy wypróbować nową trasę. – Dalszą konwersację przerwała im dziewczyna w różowym kombinezonie. Jedną ręką machała do nich w drugiej trzymała kask. Reszta ekipy już gotowa siedziała na motorach.
Nie trzeba im było tego dwa razy powtarzać. Sasuke wyćwiczonym ruchem wskoczył na swój czarny motor. Założył kask i silnym kopnięciem odpalił silnik. Przekręcił gaz. Silnik zawarczał przyjemnie. Ruszył wbijając kurz z ziemi. Zaraz za nim popędził Naruto. Chwile potem całą ekipą ruszyli w szaleńczą gonitwę po autostradzie. Choć ich twarze zasłonięte były szybkami, każdy z nich uśmiechał się. Prędkość. Smagający wiatr. Motor. To było to co kochali ponad wszystko.

*

- Sasuke! Przecież minęło już tyle czasu. Musisz się z tym pogodzić! Zacznij układać sobie życie od nowa! – Itachi krzyknął wybiegając z pokoju za bratem. Zobaczył jak ten dopina buty. – On się już raczej..
- Nawet się nie waż kończyć! – Sasuke syknął łapiąc skórzaną kurtkę w rękę. – Kocham go. Nie chce żyć z nikim innym.
- Ja to rozumiem. – Sasuke otworzył zamaszyście drzwi do domu wpuszczając nocne powietrze. Itachi stanął w progu. Zmartwionym wzrokiem patrzył na plecy młodszego brata. – Ale musisz pomyśleć o swoim życiu. O przyszłości.
- Nie istnieje dla mnie przyszłość w której nie ma Naruto. Bez niego nie ma dla mnie znaczenia moje życie. – Sasuke idąc przez trawnik założył kurtkę. Przelotnie spojrzał na swój motor stojący w otwartym garażu. Po tym co się stało ani razu na niego nie wsiadł. Choć kochał jazdę, w tamtym momencie znienawidził ją ponad wszystko.

*

Parę już suchych liści poderwało się w górę gdy dwa motory przejechały przez drogę. Zawirowały w szalonym tańcu  by znowu opaść na delikatnie wilgotny asfalt. Dwie machiny pędziły pozostawiając po sobie smugi. Pomarańczowy motor prowadził pokazując porywczość swojego właściciela. Czarny był tuż za nim.
Przez ostatnie dni mocno padało. Na ten czas wszyscy motocykliści w mieście musieli  odstawić swoje motory do garażów. Jeździć w taką pogodę było samobójstwem. Gdy ulewa się skończyła trzeba było odczekać aż słońce wysuszy drogi. I wreszcie znowu mogli poczuć ukochaną prędkość.
Sasuke dokręcił delikatnie gaz by dogonić swojego chłopaka. Wiedział jak ten się czuł, zmuszony do siedzenia w domu. Więc rozumiał, że musiał nacieszyć się tą chwilą.
Kiedy Naruto zadzwonił do niego rano proponując przejażdżkę zgodził się od razu. Sam też stęsknił się za jazdą. Ale jeszcze bardziej za porywczym blondynem.
Minęli dwa samochody wchodząc w zakręt. Brunetowi ścierpł kark widząc, z jaką prędkością pomarańczowy motor wszedł w niego. Uderzył w klakson upominająco. W końcu mimo wszystko szosa nie było do końca sucha. A ta droga.. Naruto machnął mu ręką, ale faktycznie delikatnie zwolnił. Wyminął ciężarówkę, schodząc Sasuke z oczu. Wszedł w kolejny zakręt.
Brunet przyśpieszył, czując dreszcz. Ominął pojazd mieląc w ustach przekleństwo. Gdy ponownie zobaczył blondyna zrobiło mu się ciemno prze oczami.
Naruto wjechał w zakręt za szybko. Nie przewidział, że w cieniu drzew skryła się kałuża.
Sasuke obserwował jak jego chłopak wpada w poślizg. Jak traci panowanie nad maszyną. Walczył  nią długo jednak walkę przegrał. Brunet dokręcił gaz do końca. Byle tylko jak najszybciej znaleźć się przy nim. Porzucił swój motor niedbale, zrywając kask z głowy.
- Naruto! – Krzyknął podbiegając do leżącego parę metrów dalej blondyna. – Naruto!!

*

Gdy Sasuke do niego dobiegł Naruto był nie przytomny. Z jego motoru nie było co zbierać
Karetka przyjechała szybko, zabierając go do pobliskiego szpitala.
Sprawnie zajęli  się jego obrażeniami. Na bloku operacyjnym spędził prawie 12 godzin. Lekarz nie mógł się nadziwić, że przy takiej prędkości udało mu się uniknąć ran śmiertelnych.
Jednak przytomności nie odzyskał.

*

- Godziny odwiedzin już się skończyły panie Uchiha. – Pielęgniarka siedząca za kontuarem westchnęła cicho.
- Muszę go zobaczyć. Chociaż na chwilę. Ja.. – Sasuke oparł się o blat. Jednak jego dalsze słowa przerwał krzyk lekarza biegnącego w głąb korytarza.
- Respirator! Sala 203! Szybko! Tracimy go! – Brunet poczuł dreszcz na karku. Identyczny jak tamtego dnia. Nie zważając na krzyk pielęgniarki pobiegł jak opętany za lekarzami.
Nie pozwolili mu wejść do środka. Jednak przez chwile zobaczył scenę, której nie zapomni do końca życia. Jak lekarz pochylał się nad bladym ciałem Naruto i wykonywał masaż serca. Chwile potem drugim lekarz odpalił respirator. Mimo krzyków na sali bardzo dobrze było słychać  nieprzerwany dźwięk kardiomonitora, oznajmujący, że serce pacjenta przestało bić.

*

- Panie Uchiha. – Lekarz wyszedł z Sali ocierając rękawem pot z czoła. Sasuke zerwał się z siedzenia i dopadł lekarza.
- Co z nim? Co z Naruto?! – Krzyknął. Lekarz smutno spojrzał na bruneta. Tajemnica lekarska mówiła, że osobom nie spokrewnionym nie wolno mówić nic o stanie pacjenta. Jednak znał tego chłopaka. Do jego pacjenta przychodziło bardzo wiele osób. Miał on wielu przyjaciół i liczną rodzinę. Jednak Sasuke przychodził nieprzerwanie. Co parę dni można go było zobaczyć na oddziale. Od ponad dwóch lat.
- Jego stan jest w miarę stabilny. – Sasuke odetchnął z ulgą na te słowa. – Jednak jego serce długo nie wytrzyma.
- Jak to? Co pan mówi?!
- Udało nam się przywrócić funkcje życiowe. Jednak jeśli nastąpi drugi atak będzie to koniec. A patrząc na stan serca, nastąpi to w ciągu kilku dni.

*

- Co tam podpisujesz? – Sasuke nachylił się nad piszącym Naruto.
- A tak pomyślałem, że w razie czego warto coś takiego mieć. – Blondyn uśmiechnął się delikatnie patrząc w okno.
- Honorowy dawca organów? – Brunet przeczytał pobieżnie papiery. – Naruto przecież ..
- Wiem Sasuke. – Przerwał mu. Nie powinno się myśleć o takich rzeczach. Jednak pomyślałem.. Życie motocyklisty zawsze będzie niebezpieczne. Sami podejmujemy to ryzyko. Jednak.. jeśli mam kogoś uratować chciałbym to zrobić. Ten jeden podpis może uratować komuś życie.

*

Sasuke usiadł w szpitalnym korytarzu, pochylając się nad kartkami papieru. Gdy usłyszał głos lekarza od razu wiedział co musi robić. Podjął decyzję. Zamaszystym ruchem podpisał obydwie kartki. Wstał z krzesła i oddał je recepcjonistce.
Szybkim krokiem ruszył w stronę wyjścia ze szpitala, zakładając kurtkę.
- Dziękujemy, że został pan honorowym dawcą organów. – Powiedziała za nim pielęgniarka.

*

Wsiadł na motor. Odpalił od razu, choć stał w bez ruchu taki szmat czasu. To zawsze była niezawodna maszyna. Z warkotem wyjechał na jezdnię i ruszył przed siebie. Stanowczo dokręcał gaz. Wskazówka stopniowo przekraczała kolejne cyfry. 50 km/h. 70 km/h. 100 km/h. 150 km/h. 200 km/h. Sasuke uśmiechnął się delikatnie wchodząc w zakręt.

*

W sali 203 słychać było ciche pikanie kardiomonitora. Słońce nieśmiało wchodziło przez okno, rozświetlając pokój. Blondyn leżący na łóżku zmarszczył brwi i delikatnie otworzył oczy. Światło oślepiło go przez co musiał je zamknąć. Odczekał chwilę i ponowił próbę. Teraz było już lepiej. Nie miał siły by podnieść głowę. Udało mu się ją tylko przekręcić delikatnie w prawo. Ktoś leżał na jego łóżku. Czuł ciepło na swojej dłoni.
- Sa.. suke. – Jego głos uwiązł w dawno nie używanym gardle. Jednak to wystarczyło by osoba podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Chłopak ten miał brązowe włosy i worki pod oczami, jakby nie spał od tygodnia. Nie był to Sasuke, tylko Kiba.
- Naruto. – Powiedział cicho uśmiechając się. Był szczęśliwy, że jego przyjaciel się obudził. Jednak jego oczy zaszkliły się delikatnie, a głos załamał. – Chociaż.. ty żyjesz.
Blondyn otworzył szerzej oczy. Nie rozumiał do końca sensu słów, ale nagle miał ochotę zawyć z rozpaczy.

*


Na peryferiach miasta jest mały cmentarz. Często można usłyszeć tam warkot silników. Parkując swoje motory pod wysokimi drzewami, młodzi ludzie w kombinezonach przemierzają alejki, prowadzeni przez blond włosego chłopaka. Tu spoczywa ktoś, kogo należy pamiętać. Prawdziwy bohater, który się nie zawahał. On pierwszy jak nikt inny oddał z miłości własne serce.

***
Mała zgadywanka. Na podstawie jakiego utworu muzycznego było pisane to opowiadanie? Było ono moją inspiracją, a nawet zapożyczyłam kilka fraz z piosenki x]

Love & Games

Zapraszam do czytania. Zgadnie ktoś do jakich gier nawiązuję w opowiadaniu? Tu ujawnia się moja druga miłość zaraz za pisaniem [choć strasznie zaniedbana] czyli gry komputerowe x]

***

Jak w każde czwartkowe popołudnie Naruto siedział w swoim pokoju przy zasłoniętych zasłonach i grał w wybraną grę. A jego poczynania ze sprawą Internetu oglądało na raz kilkanaście tysięcy młodych osób.
- Kochani powoli zbliżamy się do zakończenia naszego Livestream’a. – Powiedział blondyn do mikrofonu, nie przestając sprawnie uderzać w klawisze klawiatury, czym zabijał skaczące po ekranie potworki. – Nadgoniliśmy dziś aż do komnaty głównego bosa, więc..
                Naruto odwrócił się na chwilę za siebie, ponieważ usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Do jego jaskini wszedł ubrany na czarno chłopak. Powoli przeszedł do obrzeżami pokoju i stanął koło komputera, pilnując by nie złapała go kamerka.
- Poczekajcie chwilę, właśnie przyszła miłość mojego życia! – Blondyn uśmiechnął się do kamery i małym guzikiem wyłączył mikrofon w swoich słuchawkach. – Cześć Sasuke.
                Czarnowłosy chłopak cmoknął go na powitanie, gdy ten wychylił się w jego stronę.
- Długo ci to jeszcze zajmie?
- Już kończę. Patrz witają cię. – Naruto wskazał na ekran. Po prawej stronie zapauzowanej gry wyświetlał się pasek chatu. To przez niego blondyn komunikował się z oglądającymi go widzami. Teraz w zastraszającym tępię pojawiały się na nim wiadomości typu „Cześć S!”, „Witaj :3”, „Hejka S” i tak dalej.
- S? – Spytał Sasuke, lustrując chat kątem oka.
- Przecież nie mogłem podać twojego imienia, a że kiedyś im obiecałem, to z okazji Q&A  podałem im pierwszą literkę. – Blondyn uśmiechnął się przepraszająco i podrapał się w tył głowy. Widząc niezrozumienie na twarzy swojego chłopaka, westchnął. – Q&A to taki system gdzie moi widzowie zadają pytania a ja im odpowiadam. Gdybyś oglądał moje filmy to byś wiedział.
- Przecież wiesz, że nie interesują mnie gry. – Brunet wzruszył ramionami. – Dobra kończ ten swój live czy jak to się nazywa a ja poczekam na łóżku.
- Ok. – Naruto obrócił się w stronę ekranu i włączył z powrotem mikrofon. – Hejka, witajcie z powrotem! Tak więc wyczyścimy jeszcze z potworów salę i będziemy kończyć na dziś! Ale nie martwcie się ponieważ mam dla was jeszcze jeden odcinek, który pojawi się już dzisiaj wieczorem na kanale.
                Sasuke przeszedł od komputera w stronę łóżka. Bezceremonialnie zrzucił z niego stertę ciuchów, poczym usiadł na zwolnionych miejscu. Krótką chwilę patrzył na Naruto, który oświetlony światłem monitora właśnie śmiał się do komputera. Jego chłopak był youtuberem, czyli każdego dnia grał w gry ku uciesze swoich widzów. Brunet nie za bardzo rozumiał dlaczego, ale był on dość popularny, ponieważ jego filmy oglądało czasem nawet kilkaset tysięcy osób. Sasuke nie rozumiał, jak można siedzieć i oglądać jak ktoś gra w grę zamiast samemu w nią zagrać.  Sumie to Sasuke nawet nie rozumiał istoty grania w gry. Dla niego to było strata czasu bez jakich kol wiek edukacyjnych wartości.
                Czekając aż Naruto skończy, Sasuke rozglądał się po pokoju. Cały syf odsunięty był pod ściany, dzięki czemu na kamerce widać było iluzję jakoby pomieszczenie było czyste. Brunet zawsze uwielbiał czystość i porządek, więc przebywanie w tym pokoju strasznie go irytowało.
- Skończyłem! – Naruto pojawił się znikąd przed Sasuke, nawet nie trudząc się wyłączeniem swojego komputera. – O czym myślisz?
- Hn. – Sasuke poczekał aż jego chłopak wciśnie mu się na kolana. – O tym, że jak zamieszkamy razem, to cię nauczę sprzątać na błysk.
- Ahaha. – Blondyn wtulił się w niego. – Przecież nie jest tak źle prawda?
- Jest okropnie Naruto.
- Mam jeszcze dużo czasu się nauczyć sprzątać.
- Czy ja wiem. Mieliśmy zamieszkać razem po liceum prawda? A teraz mamy wakacje przed klasą maturalną. Ten czas szybko zleci Naruto.
- Już się nie mogę doczekać Sasuke.

**

- Hej Sasuke! – Krzyknął blondyn, gdy tylko otworzyły się przed nim drzwi.
- Witaj Naruto. – Brunet miał na sobie okulary, co sugerowało, że właśnie pracował. – Wejdź proszę.
- Okee. – Naruto wszedł do przedpokoju i zaczął ściągać trampki.
- Już kończę pracę dla ojca, jakbyś mógł poczekać jakieś pół godziny..
- Naruto!! – Po poręczy schodów z dzikim krzykiem zjechała starsza wersja Sasuke, jego brat Itachi. – Mam klucz do beta testów tego nowego cudeńka!
- Naprawdę? Przecież można go było dostać tylko poprzez losowanie od twórców!
- Ha! Ma się to szczęście, chcesz zobaczyć?
- Jasne!
                Sasuke patrzył jak jego chłopak biegnie po schodach na górę za Itachim. Nie zrozumiał zbyt dużo z ich rozmowy, ale podświadomie czuł że zyskał swoje pół godziny. Albo nawet więcej. Nie śpiesząc się więc, poszedł najpierw do kuchni zrobić sobie kawę.

**

                Naruto i Sasuke mieli wiele planów. Naruto był bardzo znanym w kraju Youtuberem, Sasuke miał przejąć firmę swojego ojca. Każdy robił to co umiał najlepiej i choć ich światy różniły się całkowicie, nie przeszkadzało im to w planowaniu wspólnej przyszłości.
                Po liceum mieli zamieszkać razem, oraz iść na studia. Naruto planował iść na mało wymagający kierunek by móc całkowicie poświęcić się pracy nad kanałem, który już teraz dawał mu dobre dochody, Sasuke zaś miał iść na studia związane z biznesem, co miało go przygotować do zarządzania firmą. Żaden z nich nie wyobrażał sobie z początku innej przyszłości.

**

- Sasuke, muszę ci coś powiedzieć.
- Co się stało? – Brunet spojrzał podejrzliwie na swojego chłopaka. Nie podobnym do niego było, mówić tak cicho i spokojnie.
- Bo wiesz.. Ja dużo ostatnio myślałem. No i.. Emm.. – Naruto spuścił głowę zbierając słowa. Stali na przeciwko siebie w pokoju Sasuke.
- Wykrztuś to z siebie Naruto.
- No bo.. Ja dużo myślałem.. I.. I ja wiem, że nie mogę być Youtoberem cały czas. To wszystko kiedyś się skończy. No ale.. Ja nie chcę by to się skończyło, ponieważ ja naprawdę kocham gry. Sam dobrze wiesz z jakiego doła mnie wyciągnęły. No i ja.. Ja stwierdziłem że fajnie było by spróbować zakręcić się w tym biznesie już nie jako użytkownik a twórca, no i poszperałem trochę w necie no i.. Rozumiesz Sasuke?
- Emm. – Sasuke zamrugał parokrotnie patrząc się na stojącego przed nim chłopaka. – Chyba nie za bardzo.
- No bo ja.. – Naruto podniósł głowę i przełknął ślinę. A potem powiedział to do czego dążył od samego początku. – Postanowiłem iść na studia o kierunku tworzenia gier.
- I w czym problem? – Sasuke zmarszczył brwi.
- Sasuke – głos Naruto załamał się na chwilę. – Jedyna uczelnia która wykłada ten kierunek jest w stolicy.
- W stolicy. – Na bladej twarzy powoli zaczęło pojawiać się zrozumienie. – Prawie dwieście kilometrów stąd.
- Tak.. Ale ja już zdecydowałem Sasuke.. – Naruto czuł, że zaraz się rozpłacze. Przecież nie tak miały wyglądać ich wspólne plany.
- Daj mi chwilę. – Brunet pochylił się i oparł czoło na ramieniu swojego chłopaka. Stał tak dłuższą chwilę.
- Czy.. Czy.. Chcesz teraz ze mną zerwać? – Wyszeptał cicho blondyn. Sasuke wyprostował się, po czym z cichym westchnieniem uśmiechnął się delikatnie, gdy zobaczył wyraz twarzy Naruto.
- Nie bądź głupi. – Objął go ramionami i przytulił delikatnie. – To nie jest powód bym z tobą zerwał Naruto.
- Ale..
- Żadnych ale. Naruto to tylko odległość. Możemy się widywać w przerwach świątecznych, na weekendy, dzwonić do siebie i pisać. A ważne jest byś zadbał o swoją przyszłość. Cieszę się, że coś dla siebie znalazłeś. Więc weź już mi się tu nie smuć bo nie jestem dobry w pocieszaniu.
- Okej.. – Naruto pociągnął nosem i zamknął oczy. Wtulił się w umięśniony tors bruneta, chłonąc jego bliskość. Czuł jak ten go głaszcze po plecach.
- Lepiej ci? – Spytał Sasuke po kilku minutach.
- Ta..
- No to nie wracajmy już do tego tematu. To ja wtedy wracam do pracy, ojciec chce mieć na dzisiaj jakiś super ważny projekt.
- Okej, to ja ci nie będę przeszkadzał, wpadnę jeszcze do Itachiego by oddać mu jedną gierkę i będę leciał, bo wieczorem gram z ekipą.
- Jasne, to do zobaczenia. – Sasuke cmoknął go na pożegnanie, poczym usiadł przy biurku. Gdy był już pewny, że jest sam w pokoju westchnął ciężko i oparł głowę na rękach. Na otwartym laptopie migał otwarty email, który pisał do biura nieruchomości, zanim nie wszedł Naruto. Kątem oka przeleciał jego treść i zaklął. Jednym ruchem usunął całą treść i wyłączył skrzynkę. Teraz to już nie było mu potrzebne.

**
                Sasuke nie rozumiał. Nie rozumiał co takiego jest w grach, że ludzie poświęcają im tyle czasu, a nawet chcą wiązać z nimi swoja przyszłość. Oczywiście był świadomy faktu jak wielki znaczenie miały dla światowego biznesu i jak wielkie pieniądze wiązały się z tym przemysłem. Mimo wszystko dalej nie rozumiał tego najważniejszego aspektu, czyli dlaczego ludzie grają w te gry.
                Oczywiście w Internecie na pewno było mnóstwo odpowiedzi na te pytania, ale Sasuke nie chciał poniżać się do zadawaniu pytań na portalach dla gimnazjalistek. Wymyślił więc inny sposób.
                Upewniając się, że drzwi do pokoju są zamknięte i nikt mu nie przeszkodzi odpalił przeglądarkę internetową. Następnie wszedł na serwis internetowy do bezpłatnego umieszczania, odtwarzania, oceniania i komentowania filmów, co dla większości ludzi na świcie było po prostu Youtubem. Kolejny krok sprawił mu trochę problemów, ponieważ musiał przypomnieć sobie jaki login miał Naruto. Po kilku próbach i błędach w końcu odnalazł kanał o nazwie KitsuneGames. Pierwsze co rzucało się w oczy to grafika przedstawiająca lisa o dziewięciu ogonach ubranego w słuchawki, trzymającego pada w demonicznych łapach. Oprócz tego była tam ilość subskrypcji, która pokazywała liczbę przekraczającą milion, lecz Sasuke niezbyt wiedział co ona przedstawia. Polecane kanały innych youtuberów, gdzie o ile dobrze kojarzył był Itachi skryty za ikonką łasicy z czarnych okularach i płaszczu w chmurki i inni ludzie należący do ekipy Naruto.
                Nie wiedząc czego do końca szuka, znalazł filmik zatytułowany „Zbieramy pytania na milionowy Q&A”. Ściszając głośniki, Sasuke włączył go by zapoznać się z jego treścią
                Film przedstawiał Naruto siedzącego na kanapie w swoim pokoju. Za nim na ścianie wisiał plakat z grafiką z kanału, zaś on sam trzymał pluszowego lisa o dziewięciu ogonach.
- Hej moja Lisia Armio! – Powiedział do kamerki wykonując jakiś dziwny gest ręką. – Tak jak już zdążyliście zauważyć, stuknęło nam milion subskrypcji. Nie mogę uwierzyć jak wiele już nas jest. Dzięki wielkie za wsparcie! A z okazji tego wydarzenia zapowiadam nowe Q&A, czyli wy zadajecie pytania w komentarzach pod filmem, a ja na wybrane odpowiadam już jutro o 20 w nowym materiale. Tak więc śpieszcie się z zadawaniem pytań i pamiętajcie że wybiorę najlepsze. Kumalski? Bum! – Filmik skończył się. Sasuke zjechał niżej, gdzie już w tym momencie piętrzyło się chyba z tysiąc komentarzy, a film został wrzucony kilka godzin temu.
                Wahał się chwilę, poczym sam postanowił dodać swój komentarz z pytaniem.
- Musisz być zalogowany by komentować filmy. – Wyskoczył komunikat na stronie. Sasuke patrzył na niego chwilę skonsternowany. Nie sądził, że to wszystko będzie takie trudne.
                W końcu mu się udało i po uzyskaniu konta na stronie Youtube, mógł dodać swój komentarz. Po krótkiej analizie jak robili to inni użytkownicy, zaczął pisać.
- Q: Naruto  Kitsune, powiedz mi proszę co takiego widzisz w grach? Co sprawia, że ludzie grają w te wszystkie bezsensowne gry? – Po chwili komentarz został dodany i pozostało tylko czekać. Tak naprawdę była nikła szansa, że coś z tego wyjdzie, ale co szkodziło mu spróbować? Zawsze mógł pogadać jeszcze z Itachim.

**
                Drzwi zamknięte. Rolety zasłonięte. Słuchawki podłączone. Tak. Sasuke był gotowy by oglądać film swojego chłopaka na youtubie. Wciąż nie wierząc, że to robi czekał z napięciem na godzinę 20. Jak się okazało po chwili materiał pojawił się idealnie. Brunet włączył odtwarzanie ponad piętnastominutowego filmu, oparł się na fotelu i czekał.
                Naruto siedział na tej samej kanapie z tabletem i odpowiadał na pytania. Były one przeróżne, tak więc blondyn opowiadał o swojej ulubionej grze, pierwszych materiałach, planach na rozwój kanału, a nawet o ulubionej potrawie. Tu ktoś strzelił w dziesiątkę, ponieważ Naruto nawijał o ramenie przez prawie dwie minuty. W końcu w 9 minucie i 13 sekundach ku zdziwieniu Sasuke nadszedł ten moment na który czekał.
- A więc kolejne pytanie, tym razem od użytkownika KingOfSharingan, który pyta: „Kitsune, powiedz mi co takiego widzisz w grach? Co sprawia, że ludzie grają w te wszystkie gry?”. Szczerze to pytanie przypadło mi do gustu, ponieważ porusza całkiem Inny temat. Co takiego sprawia, że gramy w gry? Haha w sumie mogę tu mówić tylko za siebie, ale myślę że robię to dlatego by poczuć się częścią czegoś większego. Poznałem mnóstwo wspaniałych ludzi takich jak między innymi HiddenWolf, Weasel, WhiteEyeNinja i oczywiście wiele innych. Dzięki grom miałem wiele tematów do rozmów, przeżyłem wiele emocji i znalazłem coś w czym mogę być dobry. To co jest piękne w grach to również to, że każdy może znaleźć coś dla siebie. Sam gram w gry RPG, zręcznościowe, strzelanki, bijatyki, platformówki i jeszcze długo by wymieniać, ale przecież są też gry logiczne, strategiczne, muzyczne czy sportowe. W grach możesz być każdym złodziejem, naukowcem, bohaterem a nawet bogiem. Myślę, że to właśnie ta różnorodność przyciąga ludzi do gier. Kumalski? Haha rozgadałem się, tak więc przechodząc do kolejnego pytania użytkownika SweetWiśnia113..
                Sasuke nie słuchał dalej. Dostał odpowiedź o jaką mu chodziło. Chwilę zastanawiał się nad tym co usłyszał, układając sobie w głowie nowe informacje.

**

                Po uprzejmym zapukaniu i nieuprzejmym braku odpowiedzi, Sasuke wszedł do pokoju, który znajdował się naprzeciwko jego sypialni. Było to bardzo czyste pomieszczenie, ponieważ Itachi miał tą samą manię czystości, którą przejawiał każdy w ich rodzinie. Lecz to miejsce bardzo różniło się od pokoju Sasuke.
                Jego brat mordował właśnie jakiegoś smoka, więc brunet postanowił poczekać aż skończy. Rozglądał się więc po pokoju. Po prawej stronie było stanowisko dla prawdziwego gracza. Dwa monitory, głośniki 5v1, mikrofon, myszko i klawiatura znanej firmy i oczywiście stojący pod biurkiem komputer, który byłby w stanie udźwignąć program sterujący jakąś kosmiczną rakietą (i Wiedźmina 3). Oprócz tego w pokoju znajdowało się jeszcze zaścielone łóżko na którym leżała zielona maskotka przypominająca prostokąt z oczami, który ma cztery kwadratowe łapy. Nad łóżkiem wisiał plakat przestawiający gościa w białym płaszczu z kapturem z wielkim logo jakiegoś otwartego cyrkla. Pod ścianą stały półki z setką gier i różnych książek na których stały figurki. Była tam dziewczyna z krótkimi różowymi włosami trzymająca miecz, jakiś starszy facet mordujący mieczem mieszankę lwa i orła, uśmiechnięty blondyn z zaplecionymi na klatce piersiowej rękami, chłopak siedzący na tronie z mieczy, mały płaczący ludzik i jeszcze kilka, których Sasuke nawet nie miał zamiaru się przyglądać. Na środku leżał dywan z żołnierzem i napisem, który w tłumaczeniu znaczył pole walki. Wyglądu pokoju zwieńczał malunek, na ścianie po lewej stronie od drzwi. Na tle czerwono białej chmury namalowane były awatary znajomych Itachiego z którymi tworzył spółkę o nazwie AkatsukiZone. Sasuke znał wszystkich tych ludzi, ale z rysunkami pojawił tylko dopasować postać łasicy w okularach ze swoim bratem.
                Z głośników przy komputerze wydobyło się głośne „Fus ro dah” i Itachi zapauzował rozgrywkę.
- Co tam bro? – Spytał obracając się do młodszego brata.- Czym zawdzięczam tą wizytę.
- Powiedz mi czy.. – Sasuke starał się dobrać odpowiednie słowa. – Masz może jakąś grę, która przekonałaby mnie, że to nie jest głupota?
- Dobrze rozumiem, że chcesz zagrać w jakąś grę? – Itachi wykonał gest zbierania szczęki z podłogi.
- Słyszałeś o planach Naruto prawda?
- A więc o to chodzi.. – Starszy brunet przejechał wzrokiem po swoim pokoju. – Więc co planujesz?
                Przez kolejne kilka minut Itachi słuchał tego co miał mu do powiedzenia młodszy brat. Potakiwał co jakiś czas, obracając w palcach małą figurkę żółtej myszy z czerwonymi policzkami.
- A w takim razie co z firmą ojca? – Spytał gdy Sasuke skończył.
- W zeszłego sylwestra po pijaku wygadałeś mi się, że zamierzasz pogodzić się z ojcem i przejąć firmę, grając wieczorami i w przerwach.
- Aa no tak – Itachi zaśmiał się nerwowo..
- A wtedy jeśli mi nie wyjdzie, zrobisz mnie jakimś prezesem i będziesz miał więcej czasu na granie.
- To mi się podoba bro. – Przybili sobie żółwika. – No dobra to mówiłeś o jakieś grze dla „mądrych” co? Pomyślmy.
                Przez kolejną godzinę Itachi pokazywał bratu zasoby ze swojej biblioteki gier, gdzie miał mnóstwo gier w tym strategiczne i logiczne.
- Ta jest dość nowa na rynku, ale stała się od razu bardzo popularna. Cała rozgrywka polega na tym, że musisz rozwiązywać zagadki, czyli takie panele – Itachi pokazał myszką na ekranie. – Wszystkiego uczysz się w trakcie poprzez rozwiązywanie łatwych zagadek, by potem przejść do coraz trudniejszych. Masz spróbuj.
                Tego dnia Sasuke grał w gry więcej niż przez całe życie. Dzięki obszernej bibliotece gier Itachiego, udało mu się jednak osiągnąć swój cel.
- Chyba mi już starczy – stwierdził w końcu zdejmując słuchawki. Itachi spojrzał na niego znad przenośnej konsoli na której grał na swoim łóżku.
- I jak? Osiągnąłeś co chciałeś?
- Chyba tak, muszę się teraz przejechać do księgarni.
- O jak jedziesz do galerii to pojadę z tobą. Może kupię sobie jakąś gierkę.
- Okej, tylko ja prowadzę.
**
- Sasukee.. – Naruto wtulał się w wyższego chłopaka, szlochając spazmatycznie.
- Spokojnie Naruto, jeszcze cie tu ktoś rozpozna. – Brunet cierpliwie pocieszał go od prawie pół godziny.
- Nie obchodzi mnie to, nie chcę cię tu zostawiać.
- No już, już. – Sasuke głaskał go po włosach. Stali za filarem, tak że nikt inny z peronu ich nie widział. – Przecież sobie poradzę.
- Ale nie wiem czy ja sobie poradzę! Będę tak tęsknił. – Naruto gniótł materiał czarnej koszulki dodatkowo zalewając go łzami.
- Przecież będziemy się widywać. Będę do ciebie przyjeżdżał, ty będziesz do mnie. Będziemy do siebie dzwonić i pisać. Musisz wytrwać w końcu to był twój pomysł by wyjeżdżać do stolicy. Nie chcesz już tworzyć gier?
- No chcę – burknął w koszulkę.
- No właśnie. To dlaczego nie chcesz teraz jechać?
- Sasuke..
- Słucham kochanie.
- A nie zapomnisz o mnie? – Sasuke spojrzał w załzawione, niebieskie oczy i westchnął.
- Jak mógłbym zapomnieć o miłości mojego życia? – Nachylił się i delikatnie starł łzy. – Naruto, jestem gotowy zrobić dla ciebie wszystko, więc nie wątp w moją miłość do ciebie.
                Naruto patrzył oniemiały w czarne oczy. Sasuke pierwszy raz powiedział mu coś takiego. Łzy popłynęły na nowo, lecz tym razem symbolizując szczęście.
- No już Naruto, koszulkę jeszcze przeboleję, ale zaraz ucieknie ci pociąg.

**

                Gdy postać blondyna już całkowicie zniknęła na horyzoncie, Sasuke mógł zacząć wdrażać swój plan. Udał się na parking koło dworca i wsiadł do swojego czarnego Mitsubishi. W bagażniku samochodu kryło się wszystko czego potrzebował.
                Wolno wyjechał na ulicę i po chwili już był na autostradzie bez ograniczenia prędkości. Czerwona strzałka prędkościomierza wskazywała coraz większe liczby wprost proporcjonalnie do faktu jak mocno Sasuke przyciskał pedał gazu.

**


- Sasukeee – Jęczał Naruto do telefonu.
- Tak? Co się stało? Nie widzieliśmy się tylko 7 godzin.
- Nie uwierzysz, miałem zaklepany pojedynczy pokój. No wiesz, by móc dalej nagrywać filmy. I nie uwierzysz, przyjeżdżam do akademika a tu babka mi mówi, że będę miał współlokatora i nie może nic zrobić, bo moje rzeczy zostały już dostarczone do pokoju. Ja nie chcee Sasukee.
- No widzisz Naruto. Internetowa biurokracja najwidoczniej zawodzi.
- A wszystkie inne pokoje są już zajęte! Nie uwierzysz ale mój pociąg zatrzymał się na dwie godziny w jakimś polu.
- To faktycznie straszne Naruto.
- Dobra stoję przed moim pokojem.
- To może do niego wejdź?
- A co jeśli mój współlokator zgwałci mnie jakiejś nocy?
- No tego nie mogę zapewnić, że tak się nie stanie.
- Ej! Miałeś mnie uspokoić!
- Dajesz Naruto. Po prostu tam wejdź.
- Ehh. No dobra... Ale nie rozłączaj się dobrze?
- Oczywiście Jestem z tobą całym sobą pamiętaj.
                Naruto wziął głęboki wdech i powoli nacisnął klamkę. Pierwsze co zobaczył to puste łóżko. Wszedł powoli do środka i spojrzał na drugą część pomieszczenia. Na drugim posłaniu siedział jego współlokator ubrany w czarne spodnie i czarną koszulkę z długim rękawem.
- Niespodzianka Naruto. – Powiedział Sasuke rozłączając ich rozmowę. Naruto patrzył na niego jakby zobaczył ducha. Następnie pisnął jak mała dziewczynka i rzucił się swojemu chłopakowi na szyję.
- Sasukeee – znowu poleciały łzy. Brunet zaśmiał się cicho i przytulił go czekając aż się uspokoi. Teraz jeszcze bardziej był pewny, że dla tego chłopaka zrobiłby wszystko.
- Już spokojnie. Jestem przy tobie i już tu zostanę.
- Ale jak to Sasuke?
- Zapisałem się na tą uczelnię. Trochę inny kierunek niż twój, ale będziemy się często mijać.
- Nie rozumiem Sasuke.. Przecież ty nie lubisz gier. – Naruto spojrzał przenikliwie na bruneta. Nie puszczał go jednak chcąc cały czas być blisko niego.
- Przecież powiedziałem, że zrobię dla ciebie wszystko prawda? Więc przez ostatnie miesiące nauczyłem się programowania. Może te gry nie są takie złe?
- Zrobiłeś to dla mnie? Jak ja cię kocham człowieku. Ale.. ale co z twoimi planami? Czemu chcesz dać mi tak dużo? Przecież ja ci nic nie dałem Sasuke.
- Wręcz przeciwnie, dałeś mi wszystko Naruto. – Sasuke pocałował go w czoło. – Dałeś mi siebie i światło, które wniosłeś do mojego życia. Ja po prostu nie wyobrażałem sobie tak długiej rozłąki z tobą. Jeśli zapisanie się na tą uczelnię było jedynym wyjściem, to była to mała cena za możliwość budzenia się przy twoim boku.
- Ale dlaczego, Sasuke?
- Dalej nie rozumiesz? Ponieważ cię kocham Naruto.

**
I tyle. Mam nadzieję, że się spodobało

Ważne informacje

Żeby nie było. Cały czas pamiętam o blogu, rozdział jest napisany tylko czeka na przepisanie na komputer. Dokończę je [kapłana oczywiście też] to jest pewne. Niestety muszę was prosić o cierpliwość, ponieważ jest jeszcze kilka rzeczy które muszę zrobić :(. Sajgon w moim życiu będzie się dział do maja, potem można liczyć na jakiś postęp w pisaniu fleszy, ponieważ jest to zbyt fajna historia bym miała ją porzucić.
Więc nawet jeśli nie ma mnie przez długi okres czasu, za co strasznie przepraszam, to pamiętajcie, że blog nie jest porzucony. Ba po nocach mi się śni że powinnam wrzucić nowy rozdział. Dziękuję więc z góry za cierpliwość i wszystkie pozytywne komentarze.
By blog nie stał taki pusty wrzucam dwa gotowe one shoty. Przepraszam jeśli są w nich jakieś rażące błędy, ale wrzucam je w biegu i nie miałam czasu ich dokładnie sprawdzić.
Jak ogarnę życie, pierwsze co zrobię to wrzucę rozdział, możecie być tego pewni. Jeszcze raz bardzo przepraszam. Do usłyszenia.

czwartek, 29 października 2015

Stańmy Razem W Blasku Fleszy #9

Wohohoh szaleństwo jest rozdział :D. Moje ostatnie dychanie przez próbnymi maturami najprawdopodobniej. Notkę tą dedykuję ann zwill, Kill-chan i Natsuko-san, jeli jeszcze zajrzycie kiedyś na tego bloga to dziękuję za komentarze. Jest to bardziej motywujące od mojego sumienia, które mnie gryzie za każdym razem jak nie ma długo rozdziału ^ ^". Dziękuję także z całego serca tym, którzy mimo wszystko zajrzą co jakiś czas do mnie, mimo takich odstępów czasowych, jesteście najlepsi. Bez zbędnego gadania zapraszam was do czytania i komentowania, tego jakże długiego rozdziału :3

**

Leżałem na miękkim łóżku z szeroko rozłożonymi ramionami. Tak jak na nie upadłem gdy wróciliśmy do pokoju, tak leżałem nie mogąc się ruszyć. Czułem każdy centymetr mojego ciała, a gdy zamykałem oczy czułem krzyk mięśni o których do tej pory nie miałem pojęcia.
                Szum wody za ścianą ucichł nagle. Skierowałem wzrok na drzwi łazienki. Jakąś minutę później stanął w nich Sasuke ubrany w za duży, czarny podkoszulek i ciemne jeansy. Ręcznikiem wycierał mokre włosy.
- Łazienka wolna – powiedział beznamiętnym głosem.
- Daje słowo, jutro nie dam rady się ruszyć  - jęknąłem powoli podnosząc się do siadu. Moje mięśnie brzucha zaprotestowały.
- Nie jęcz. Jeszcze nie jesteś w ekipie a już chcesz się poddać? – Brunet usiadł na swoim łóżku i spojrzał na mnie zimno.
- Przecież nikt tu nie mówi o poddawaniu się. Nie po to dałem poddać się tym torturom by teraz powiedzieć nara. Już ponarzekać sobie nie można?
- A rób co tam chcesz.
                Wszedłem do łazienki nie słuchając więcej pana naburmuszonego. Za każdym razem gdy mam wrażenie, że wreszcie pojawiła się między nami nić porozumienia, ten znowu z czymś wyskakiwał i zaczynało się od początku. Choć może on ma właśnie taki sposób bycia, a te docinki to z sympatii? Ta, chciałoby się.
                Wielkie lustro na ścianie było całe zaparowane. Szybko rozebrałem się i wszedłem do kabiny prysznicowej. Do moich nozdrzy dotarł zapach leśnych owoców, co skutecznie przypomniało mi kto kąpał się przede mną. Ciekawe ile dziewczyn chciałoby być na moim miejscu. Pewnie sporo. Nie wiedzieć czemu mimowolnie uśmiechnąłem się na tą myśl.
                Odkręciłem ciepłą wodę, która zaczęła odmywać moje ciało powoli wypłukując z mięśni zmęczenie. Zamknąłem oczy, delektując się tym uczuciem. Przez ostatnie paręnaście dni wylewałem z siebie wszystkie poty ćwicząc i trenując. Sasuke jako moja para akcyjna bardzo zaangażował się w poprawę mojej kondycji mianując się moim pierwszym trenerem, co niestety ja okupiłem cierpieniem.
*
                Żeby móc przejść do ambitniejszych ćwiczeń, ważne było bym wyrobił sobie dobrą kondycję. Sasuke wziął mnie na bieganie jeszcze tego samego dnia, gdy dostałem dres.
                Jeśli myślicie, że jesteście dobry w bieganiu, to wystarczy jeden jogging z panem wspaniałym by się dowiedzieć, że to wszystko było kłamstwem. Chociaż nie myślcie, że ja jakiś świetny w tym bieganiu byłem. Co to, to nie. Ale szczerze mówiąc to nie myślałem, że jestem aż tak beznadziejny.
Poszliśmy biegać trasą, którą ułożył sobie Sasuke. Wiodła ona przez mało okupowane uliczki miasta i zaniedbany park. Pierwszego dnia bardzo ambitnie podszedłem do sprawy obiecując sobie w duchu nadążyć za Uchihą. Udało mi się to prawda, ale byłem pewny, że się porzygam.
                Sasuke biegł metr przede mną, nadając tempo. Podczas biegu nie minęliśmy nawet jednej osoby. Starałem się oddychać nosem i skupić na równomiernym rytmie nóg, ale z każdą minutą było coraz ciężej. Nie chciałem przyznać się przed tym gburem, więc dzielnie biegłem. Niestety powoli zacząłem zostawać w tyle.
                Brunet zatrzymał się koło przystanku autobusowego i poczekał aż się do niego dotoczę. Dyszałem ciężko i najchętniej padłbym na ziemie, lecz Sasuke ruszył dalej. Z ulgą przyjąłem fakt, że tym razem szedł. Dreptałem koło niego powoli uspokajając oddech. Padłby gdybym przebiegł jeszcze parę metrów i dobrze zdawałem sobie z tego sprawę. Dlatego wdzięczny byłem za przerwę. W duchu czekałem na jakąś kąśliwą uwagę odnośnie mojej słabej kondycji ta jednak nie nadeszła.
                Spojrzałem kątem oka na mojego towarzysza. Szedł owładnięty własnymi myślami i bawił się jedną z przewieszonych przez szyję słuchawek. Najwidoczniej do tej pory biegał przy muzyce. Ten podłapał moje spojrzenie i skojarzył fakty.
- Jeśli wolisz biegać przy muzyce, mogę ci coś załatwić – zagadnął.
- Nie.. dam radę. – Zamyśliłem się na chwilę. Jeśli obydwoje będziemy mieć słuchawki w uszach to moja szansa na jakiekolwiek przyjacielskie kontakty umrze bezpowrotnie. – Tak jest spoko.
- Jak chcesz. – Znowu zapadła cisza. Gorączkowo przeszukiwałem myśli by odnaleźć jakiś temat do rozmowy, ale jak na razie bez powodzenia.
                Ku mojemu zaskoczeniu ciszę przerwał Sasuke.
- Nie sądziłem, że przebiegniesz aż tyle jak na pierwszy raz. Może jeszcze będą z ciebie ludzie.
- Dzięki. – Mimowolnie moje usta wygięły się w szerokim uśmiechu. – W sumie to czego brakuje mi do bycia modelem?
- Hmm. – Brunet zjechał mnie wzrokiem. – Niczego.
- Serio?
- Wiesz, samo bycie modelem nie jest jakoś specjalnie trudne. Wystarczy, że spodobasz się fanom. To czy rzeczywiście się nadajesz niedługo stwierdzi tłum piszczących fanek.
- Brzmi strasznie. – Mimowolnie się wzdrygnąłem.
- W naszej firmie zaserwują ci straszniejsze rzeczy – stwierdził obojętnym tonem. Westchnąłem w duszy.
- Czy kiedyś przestaniesz walić do mnie tymi zagadkami?
- A serio chcesz się dowiedzieć? – Sasuke spojrzał na mnie swoimi przenikliwymi oczami. Jak zwykle nie udało mi się rozpoznać tlących się w nich emocji.
- Jeśli mam być członkiem Konohy, to nie chcę byście mieli przede mną tajemnice.
- Hn, ten pewny ton nie pasuje do strachu tlącego się w twoich oczach. – Uchiha  uśmiechnął się kpiąco. – Ale skoro tak bardzo chcesz, to ci opowiem.
- Serio? – Ta nagła zmiana zbiła mnie z pantałyku.
- Tak. Ale najpierw musisz stać się pełnoprawnym członkiem Konohy. Myślisz, że dasz radę?
- Nie poddam się w połowie.
- No to biegniemy dalej. – Bez ostrzeżenie Sasuke przeszedł w bieg.
- Ej no czekaj! – krzyknąłem za nim. Ten tylko przyśpieszył. Starając się nadążyć, wpatrywałem się w jego plecy. I wtedy postanowiłem, że się nie poddam. Ponieważ tajemnica, którą skrywała Konoha albo i cała firma Uchiha Corporation, bezpośrednio łączyła się z tym tajemniczym człowiekiem. A tak się składa, że z każdą sekundą, którą spędzałem blisko niego coraz bardziej pragnąłem poznać go bliżej. Nie wiem skąd brało się to dziwne przyciąganie, ale nie chciałem się mu opierać.

*
                Nałożyłem na ręce trochę żelu pod prysznic napawając się jego cytrusowym zapachem. Zacząłem mydlić się dokładnie, co jakiś czas delikatnie rozmasowując obolałe mięśnie. Przez ostatnie dni poznałem tyle ćwiczeń aerobowych, rozciągających, kardio, kalistenicznych i takich których nazw nigdy nie poznałem.  W rozbudowie moich mięśni i wytrzymałości pomógł mi mój drugi trener, były członek grupy modelingowej Akatsuki.

*
- Miło mi cię poznać jestem Kisame Hoshigaki. – Mężczyzna podał mi rękę. Skojarzyłem, że widziałem go już podczas eventu w Suna Gallery.
- Naruto Uzumaki. – Uścisnąłem dłoń i uśmiechnąłem się.
- Kisame jest naszym trenerem i ochroniarzem. Trochę czasu pod jego opieką i nie będziesz się musiał niczego wstydzić. – Sasuke przeciągnął się. – To ja was zostawiam i idę pracować
Wspólnie odprowadziliśmy go wzrokiem, aż nie zniknął w jednej z dwóch wind.
- Cieszę się, że wreszcie mogłem cię poznać. – Chłopak zaśmiał się serdecznie. Zauważyłem, że ma pofarbowane na granatowo włosy. – No to nie ma co tracić czasu. Na podstawie danych, które przekazał mi Sasuke ułożyłem ci program treningowy, który nie tylko zwiększy twoją masę mięśniową i wytrzymałość, ale też wszystko ładnie wyrzeźbi.
                Kisame poprowadził mnie do jednej z maszyn i zaczął wyjaśniać co powinienem zrobić. Znajdowaliśmy się na XVI piętrze budynku Uchiha Corporation. Większa część piętra zapełniona była maszynami sportowymi, których nie powstydziłaby się profesjonalna siłownia. Według mojej wiedzy, znajdowało się tam jeszcze SPA skryte za drzwiami po prawej stronie od wind. Można było się tam zrelaksować po treningu. Zaś po drugiej stronie znajdowały się zabudowania, których przeznaczenie miałem poznać w bardzo bliskiej przyszłości. Wcześniej mnie nie zainteresowały, ponieważ od razu zostałem wciągnięty na jedną z maszyn.
                Wracając jednak do treningu. Kisame bardzo rzetelnie wypełniał swój plan ćwiczeń, przez co ja wylewałem siódme poty na maszynach, których jeszcze miesiąc temu na oczy nie widziałem. Jednak dzięki mojemu postanowieniu, że się nie poddam i miłym przysposobieniu mojego trenera bardzo szybko posunęliśmy się do przodu.
-Jeszcze dwadzieścia powtórzeń – powiedział chłopak asekurując mnie gdy podnosiłem sztangę. Zakląłem w duchu, ponieważ moja siła w rękach pozostawiała jeszcze wiele do życzenia. Oddychając przez nos, starałem się w miarę szybko wykonywać ćwiczenia. Zabawny jest fakt, że ilekroć myślałem, że nie dam rady przed moimi oczami pojawiał się Sasuke, który śmiał się z mojej bezradności. Ten wyimaginowany widok dodawał mi siły i podnosił ciśnienie, dzięki czemu doprowadzałem powtórzenia do zaplanowanego końca.
- To co mała przerwa? – Zapytałem, uśmiechając się słabo. Z wdzięcznością przyjąłem ręcznik by wytrzeć twarz z potu.
- Możemy przejść wtedy do rozciągania. – Hoshigaki uśmiechnął się pokazując rząd zębów, które nie wiedzieć czemu przypominały mi jakąś drapieżną rybę.
Przenieśliśmy się więc na kolorowe maty. Mój trener dołączył do mnie i pokazywał mi jak prawidłowo wykonać ćwiczenie.
- No to powiedz Naruto, jak ci się podoba u nas w firmie?
- Jak na razie wszystko jest lepsze od mojego dotychczasowego życia. – Mam nadzieję że mój głos nie był zbytnio zmieniony przez intensywny ból w rozciąganej pachwinie.
- A jak dogadujesz się z Sasuke? – Kisame bez żadnego trudu dotknął głową kolan na wyprostowanych nogach.
- Wali w moją stronę kąśliwe uwagi lub milczy strzelając piorunami z oczu. Ale ogólnie na plus, ponieważ jeszcze mnie tym swoim wzrokiem nie zbił.
- Haha cały on – zaśmiał się. – Musisz mu wybaczyć, nie zawsze taki był.
- Coś mu się stało? – Wyczułem okazję do rozwiązania choć jednej z wielu zagadek, które postawiła przede mną grupa Konohy.
- Nie może się pogodzić, że Madara jest obecnym szefem firmy.
- Dlaczego? Nie wydaje się zły.
- Powiedzmy, że nasz szef jest.. człowiekiem o wielu twarzach. – Widać było, że Kisame uważnie waży słowa. – Prawdą jest, że odkąd przejął firmę ta bardzo się rozrosła, ale sam nie pochwalam niektórych jego metod.
- To pan Madara nie jest założycielem Uchiha Corporation?
- Słucham? – Hoshigaki spojrzał na mnie oniemiały. – On założycielem? Nigdy w życiu. Po prostu przejął firmę gdy wymagała tego sytuacja.
- Więc kim on jest dla Sasuke? – Ta informacja też mnie ciekawiła. Postanowiłem zmienić temat, ponieważ miałem wrażenie, że zagłębiając się w temat firmy poznam informacje na które nie byłem jeszcze gotowy. Poza tym Kisame nie wydawał się chętny na drążenie tematu.
- Myślę, że dalekim wujkiem. Był spokrewniony z jego ojcem, choć nie w bezpośredniej linii.
- Kto by pomyślał – stwierdziłem. Muszę kiedyś wypytać Sasuke o jego rodzinę.
- Nie mówił ci?
- On w ogóle nie za wiele mi mówi. – Naburmuszyłem się.
- Zdobądź jego zaufanie to się otworzy. – Trener uśmiechnął się do mnie. – Jesteś jego parą akcyjną, między wami zacznie rozwijać się więź. Wspieraj go, a on to doceni.
- To miłe jak się o niego troszczysz.
- Dla nas, członków Akatsuki, wy z Konohy jesteście jak młodsze rodzeństwo. Gdy nasz czas przeminął zgodnie zdecydowaliśmy się was wspierać nie ważne co by się nie działo.
- Nawet ja skoro nawet nie jestem do końca w ekipie? – Poczułem jak moje gardło ściska niewidzialna gula.
- Tym bardziej ty, ponieważ trzeba cię chronić bardziej niż pozostałych. – Kisame obdarzył mnie dobrodusznym uśmiechem. Dawno nikt takim mnie nie obdarował.
- A przed czym chcecie mnie chronić?
- Przed mrokiem skrytym w blasku fleszy.
- Nie rozumiem.
- To chyba nawet lepiej. Przepraszam, ale czy możemy odłożyć ta rozmowę na później? Nie czuję się na siłach by ci o tym dzisiaj opowiadać.
- No dobra. – Starałem się by zawód nie był odczuwalny w moim głosie, ale nie byłem pewny czy się udało. W końcu byłem tak blisko poznania odpowiedzi. Postanowiłem jednak zmienić temat. – No to możesz chcesz mi coś opowiedzieć o sobie? Byłeś modelem tak?
- A i owszem. – Kisame zaśmiał się. – Nazywali mnie rekinem z Akatsuki.
- Czemu? – Spojrzałem na niego zdziwiony.
- Wszystko zaczęło się od tego. – Hoshigaki wyprostował się i zdjął z szyi apaszkę. Prawie nie zachłysnąłem się własną śliną. Na jego skórze, po bokach widniały podłużne poszarpane blizny, po trzy z każdej strony.
- Co.. co ci się stało? – Mimowolnie dotknąłem własnej blizny na policzku.
- To pamiątka po tym jak uratowałem mojego przyjaciela. Byłem wtedy małym szczylem, ale nie żałuję. Nawet jeśli ceną były te znamiona. – Kisame potarł je mimowolnie. Wydawało mi się, że przez chwilę wspominał jakieś dawne wydarzenia. Szybko jednak wrócił na ziemię i się rozgadał. – Kiedyś nie pomyślałbym, że mimo to wyląduje w modelingu. Choć nigdy się ich nie wstydziłem, wydawało mi się, że ludzie nie chcą oglądać takich rzeczy. Wszystko się zmieniło gdy spotkałem Itachiego. Było to przypadkowe spotkanie, którego chyba nigdy nie zapomnę. Gdy mnie zobaczył powiedział „wow wyglądają jak skrzela”. To właśnie on mnie zaciągnął do Akatsuki i stał mi się drogim przyjacielem, a dzięki jego uwagom szybko stworzyliśmy mi image. Ufarbowałem włosy, nauczyłem się pływać i surfować. Fani bardzo szybko podłapali i nawet spodobał im się ten motyw z rekinem. Blizny im nie przeszkadzały, tym bardziej że pokazywałem jak bardzo jestem z nich dumny. Itachi, który tworzył ze mną parę akcyjną zwykł później powtarzać „twoją bronią jest słabość, którą zamieniłeś w siłę”. Słyszałem co nieco od Konan i myślę, że te słowa mogą pomóc też tobie. Ale co ja mówię, rozgadałem się i zeszliśmy na jakieś ponure tematy. Jest może coś jeszcze o czym chciałbyś wiedzieć?
- Emm.. – zaciąłem się. – Kisame tak szybko zmieniał temat, że nie byłem w stanie nadążyć. Mimo wszystko postanowiłem wziąć sobie te słowa do serca. – No to może opowiesz mi coś jeszcze o Akatsuki?
- W czasie świetności było nas łącznie dziewięć osób. Firma Uchiha Corporation dopiero co wchodziła na rynek modelingowy. Wcześniej zajmowała się tylko organizacją różnych eventów. Więc można powiedzieć, że byliśmy takimi królikami doświadczalnymi. Sasuke, który z racji powiązań rodzinnych zawsze kręcił się gdzieś w pobliżu, często też łapał się z nami na jakieś panele lub teledyski. Nawet nie wyobrażasz sobie jakim był kiedyś żywiołowym dzieckiem! – Hoshigaki uśmiechnął się do własnych wspomnień.
- Trochę mu się odmieniło – stwierdziłem. Zaraz tego pożałowałem, ponieważ mój towarzysz widocznie stracił część dobrego humoru.
- Myślę, że ta historia wymaga lepszej sytuacji niż rozciąganie na podłodze siłowni – odpowiedział, po czym jak gdyby nigdy nic opowiadał dalej. – Tak czy siak, był moment gdy zastanawialiśmy się czy w jakiś sposób nie wkręcić go do Akatsuki, w końcu stanęło jednak na utworzeniu nowej ekipy. I tak z Sasuke, który został wybrany liderem, powstała grupa Konohy. A niedługo potem, przez.. pewien incydent Akatsuki oficjalnie zeszło ze sceny.
- Nie żałowaliście faktu przerywania kariery w tak młodym wieku?
- Zdarzają się w życiu momenty, które wymagają od nas drastycznych działań Naruto.
- Serio coraz mniej rozumiem. – Czułem rosnącą wewnątrz mnie irytacje. Nikt mi nic nie chciał powiedzieć, kurde no!
- Bez urazy, ale myślę że to nie jest dla ciebie odpowiednia pora. – To stwierdzenie zadziałało jak kubeł zimnej wody. W sumie miał rację. Jestem tu całkowicie nowy i nie mam prawa wymagać od nikogo by zwierzał mi się ze swojego prywatnego życia. Chyba trochę się zapędziłem.
- Przepraszam – burknąłem.
- Nie masz za co, nie zrozum mnie źle. Po części mogę wyobrazić sobie jak się czujesz. Nowy w firmie, daleko od domu, niepewny przyszłości, a każdy dookoła ma jakieś mroczne tajemnice. Ale jedyną radą jest tylko cierpliwość. Daj sobie na wstrzymanie i słuchaj się Sasuke co powinno uchronić cię od kłopotów. A resztę zostaw nam, swoim starszym kolegom.
- Nam?
- Tak jak już mówiłem, w Akatsuki podjęliśmy decyzję by stworzyć nową grupę, która stanie się twarzą firmy. Jej pierwszym członkiem był właśnie Sasuke. Kolejne osoby dołączały i szybko wybrały chłopaka na swojego lidera. Fakt że Konoha została oficjalnie zaakceptowana przez fanów,  wcale nie oznaczał dla Akatsuki wolnego. Zdecydowaliśmy się zostać w firmie i wspierać was jak tylko możemy, wypełniając naszą sekretną misję.
- Sekretną misję?
- Haha wybacz, to kolejny sekret.
- To okrutne! – jęknąłem.
- Na wszystko przyjdzie czas. Na razie powinieneś skupić się na zaaklimatyzowaniu w ekipie.
- Myślisz, że dam sobie radę?
- Z czym masz sobie dać radę Naruto?
- No..  Z tym wszystkim. Nie wiem czy się nadaję by być członkiem Konohy. Nie jestem pewny czy ich nie zawiodę i czy mnie polubią bardziej niż teraz, gdy pewnie tylko dają mi kredyt zaufania. Nie jestem też pewny czy w ogóle do nich pasuję.
- Co do tych dwóch pierwszych to myślę, że wszystko zależy od ciebie. Lecz mogę zapewnić, że na pewno do nich pasujesz. Tak się składa, że Konoha nie jest zgromadzeniem przykładowych ludzi. Każdy członek ma swoją wyjątkową historię mniej lub bardziej kolorową.
- Masz na myśli..?
- Że niestety nie jesteś jedynym, który niechętnie wspomina przeszłość.

*

                Osunąłem się na ziemię, wygodnie moszcząc się w brodziku prysznica. Ciepła woda spływała po mnie niwelując ból. Gdy przesunąłem się w bok by woda nie spływała mi na twarz, mimowolnie się skrzywiłem. Najwidoczniej naruszyłem jednego z moich licznych siniaków. Zaś sprawcą ich był mój trzeci trener, a także kolega z Konohy.

*

                Gdy podeszliśmy Kiba aż zapiał z zachwytu. Tak o to ukazały się przede mną owe tajemnicze konstrukcje postawione z tyłu siłowni. Okazały się one rampami dla deskorolek i rowerów w stylu bmx.
- Możesz nie uwierzyć, ale to wszystko powstało zaledwie parę tygodni temu. – Inuzuka szybko podszedł do jednej z nich. – Nie mogłem doczekać się by je tu z tobą wypróbować! Sam wczoraj trochę pojeździłem i to jest naprawdę coś wspaniałego! A więc tak, zacznijmy może od nazewnictwa. Ta konstrukcja przy ścianie z drabinką do wejścia to zwykła rampa. Można na niej jeździć w te i z powrotem wykonując różne powietrzne triki, a dzięki wysokiemu spadowi od razu dostajemy idealną prędkość. Te rury co stoją obok to rail, które przechodzą w rail łamany. Czyli, że po prostu z jednej strony opadają. Mamy jeszcze grindbox, co w prostych słowach można nazwać po prostu prostokątnym podestem o wysokości jakiś 20 centymetrów.
- A...ha. – tylko tyle dałem radę powiedzieć, ponieważ bardzo mało zrozumiałem.
- No to do roboty, wskakuj na deskę! – Kiba kopnął w moją stronę deskorolkę, przez co podjechała do moich stóp. Spojrzałem na nią niepewnie. Była całkiem nowa, czarna i niczym się nie wyróżniająca. – A ja ci pokażę małą prezentację, czego nauczysz się w najbliższym czasie.
- Dlaczego to właśnie ja mam się tego uczyć, skoro ty już to wszystko potrafisz? – Zapytałem po tym jak Kiba pokazał mi widowiskowe triki. Były to różne flipy (skoki i podstawowe triki), grind’y (wykonywane zazwyczaj na murkach) i slide’y (wykonywane na rurach). Nazw bardziej szczegółowych nie znałem a i te wyżej wymienione przyswoiłem tylko dzięki krzykom Kiby.
- Bo to część twojego image a nie mojego. – Chłopak kopnął deskę, która elegancko wpadł mu do rąk. – Nie mamy na to większego wpływu.
                Tak o to poznałem chyba jedną z przyczyn, dlaczego Sasuke nazwał firmę teatrem marionetek. Choć jak dla mnie to określenie i tak jest zbyt groteskowe. Otóż każdy z Konohy otrzymuje swój image, którego trzyma się cały czas przed publicznością, realizując wcześniej napisane dla nich scenariusze. Nie liczy się to czy dany charakter pasuje do danego modela, czy jest jego całkowitym przeciwieństwem.
                Patrzyłem chwilę zszokowany na Kibę wyjaśniającego mi ten fakt ze stoickim spokojem. W jego słowach czuć było lekką gorycz, którą maskował uśmiechem.
- Nie wiedziałeś o tym? – spytał.
- Sasuke mi nie powiedział tego wprost, choć trochę się domyślałem po wizycie u Konan.
- Czyli pewnie wolał byś sam się przekonał.
- Czy nie męczy was fakt, że musicie cały czas udawać?
- Taki łączy nas kontrakt Naruto. Tego wymaga od nas szef, a my nie możemy się oprzeć. – Nie wiedziałem co powiedzieć, ale Kiba chyba tego ode mnie nie oczekiwał. – Niedługo sam zobaczysz na żywo jak to działa. A teraz nie ma co gadać o smutach, przystępujemy do nauki!

*

                Wyszedłem spod prysznica, owijając się w puchowy ręcznik. Poznanie jednej z tajemnic Uchiha Corporation trochę dało mi inny pogląd na sytuację. Image. Rola, którą musimy odgrywać bez przerwy dbając przed fanami o pozory. Oszukując zarówno ich jak i siebie. Miałem mieszane odczucia. Przed oczami stanął mi Sasuke. Zmuszony do ciągłego uśmiechania, mimo swojej ponurej natury. Aż trochę zrobiło mi się głupio, że nazwałem go dwulicowym. Ale tylko trochę.
                Każdy dzień w UC był dla mnie pełen nowości. Poznawanie coraz to kolejnych członków Akatsuki, a także informacja że każdy z Konohy ma swoiste rozdwojenie jaźni. Musiałem zapamiętać kto jaką rolę gra, by przypadkiem się nie pomylić. Przez to nie byłem z początku pewny, które oblicze jest tym prawdziwym.
                By spełnić oczekiwania fanów, model musi cały czas się rozwijać, poznawać rzeczy, które składają się na jego wizerunek sceniczny. Raz zapytałem Sasuke jak udaje im się tak realistycznie udawać niektóre rzeczy na zdjęciach i teledyskach. Ten nachylił się do mnie i powiedział: „Naruto. My nie udajemy. Jesteśmy dla fanów tak realistyczni, tylko dlatego, że naprawdę umiemy wszystko to czym nas promują. Każdą umiejętność, która składa się na nasz Image mamy opanowaną w małym palcu. Nie ważne czy jest to jazda na motorze, rysowanie czy gra w szachy. Tak to już u nas jest. Zaciskasz zęby i się uczysz. Dla naszego szefa nie liczy się ile włożysz w to wysiłku, tylko efekt końcowy.”

*
                Po wieczornych treningach wraz z Kibą zazwyczaj udawaliśmy się XV piętro. Musiałem pamiętać by zawsze trzymać się blisko kogoś, ponieważ nie miałem jeszcze swojej karty dostępu. Tak więc lądowaliśmy w Kwaterze Głównej Konohy. Od razu na wejściu w oczy rzucał się gigantycznych rozmiarów telewizor na ścianie w głębi. Choć trafniejszym określeniem był chyba mini ekran kinowy. Naprzeciwko niego stały kanapy i fotele zdolne pomieścić 12 osób, a także puchaty dywan. Po bokach znajdowała się półka z filmami i dwie konsole. Po lewej stronie przy drzwiach stał mini aneks kuchenny w postaci ekspresu do kawy, czajnika, szafki, lodówki i mikrofalówki, zaś dalej pod ścianą stały trzy stanowiska komputerowe, których nie powstydziłby się żaden gamer. Po trzy ekrany do jednej maszyny z jeszcze jednym telewizorem powyżej naprawdę robiły wrażenie. Po prawej zaś była obszerna biblioteka, oddzielona od ekranu ścianką działową wraz z kolejnymi fotelami przystosowanymi do czytania. Na samym środku pomieszczenia stała prostokątna kanapa, która z każdej strony miała ustawiony stolik. Zaś za oparciami był przeszklony barek z napojami i alkoholem.
                Gdy po jednym z treningów wraz z Kibą znaleźliśmy się w kwaterze głównej, reszta ekipy już tam była. Wzrokiem rozejrzałem się po pomieszczeniu i w oczy wpadł mi Sasuke. Całkowitym zbiegiem okoliczności jako pierwszy. Serio. Siedział koło regału z książkami na obszernym fotelu, pogrążony w lekturze. Nie zwrócił na nasze przybycie większej uwagi.  Ino pomachała nam na powitanie, poczym wróciła do rozciągania się na puchatym dywanie. Sakura siedząc obok niej uśmiechnęła się, recytując bezgłośnie słowa z kartki trzymanej w ręce, prawdopodobnie ucząc się ich na pamięć. Zaś na kanapie skierowanej w stronę naściennego telewizora, siedziała Hinata z padem w ręku. Wpatrywała się w migający znaczek pauzy na ekranie.
- Jak ci tam idzie Hinata? – Spytał Kiba, siadając koło niej. Nie mając nic innego do roboty, również podążyłem w jej stronę. Dziewczyna wolno odłożyła pada na kolana i zasłoniła oczy rękami.
- To jest straszne. Serce wali mi jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi. – Szepnęła.
- Ale dobrze ci już idzie, trening daje rezultat. Posiedzę z tobą więc dajesz dalej. – Szatyn uśmiechnął się promiennie i poklepał Hinatę po ramieniu. Ta westchnęła cicho. Złapała pada i ruchem głowy odrzuciła grzywkę z czoła. Wcisnęła guzik z boku, wyłączając pauzę. Z głośników rozmieszczonych po bokach siedziska, zaczęły lecieć jęki zombie. Dziewczyna wciskała w zabójczym tempie klawisze zabijając potwory z broni palnej. Miała zaciśnięte usta i piszczała cicho za każdym razem gdy tuż przed nią na ekranie pojawiała się zakrwawiona głowa. Choć dobrze radziła sobie z grą, widać było, że się jej bała.
                Usiadłem koło niej po drugiej stronie kanapy. Coś zaszeleściło pod moim nieuważnym tyłkiem. Owe „coś” okazało się gazetą z napisem Top Konoha Test. Był to próbki artykułów do przyszłych wydań magazynu.
                Przeleciałem kilka kartek, aż w oczy rzucił mi się tytuł „Gamer.” Było kilka miejsc na zdjęcia jednak tylko jedno było wstawione. Przedstawiało Hinatę w czarnej koszulce z dekoltem ze znakiem Xbox’a i szortach. Siedziała przodem do obiektywu więc można było zobaczyć zacięcie na jej twarzy, gdy w rękach ściskała pada i profesjonalne słuchawki na związanych włosach. Widok ten całkowicie różnił się od przerażonej dziewczyny, która siedziała koło mnie. Westchnąłem cicho, pobieżnie czytając artykuł, w którym napisane było o jej zamiłowaniu do wszelkiego rodzaju gier i krótki wywiad w którym Hinata opowiadała jak uwielbia czasem zagrać w jakąś krwawą strzelankę. Zapewne musiał być to kolejny dodatek do jej Imagu.
                Ręka, która znienacka pojawiła się na moim ramieniu wyrwała mnie z otępienia. Spojrzałem w górę. Nade mną stał Sasuke ze swoim nieodgadnionym wyrazem twarzy. Ruchem głowy wskazał mi na kanapy w głębi pomieszczenia. Nie mówiąc nic odłożyłem gazetę i życząc Hinacie powodzenia w nauce gry poszedłem za nim w tamtym kierunku.
- Da sobie radę – powiedział brunet nie patrząc na mnie. Usiedliśmy na kanapie.
- Wiem – odpowiadając krótko. Uczucie które rodziło się w moim sercu nie miało określonego kształtu. Postanowiłem więc nie drążyć tematu. Tak zapewne wyglądała praca w modelingu w każdym zakątku świata, sam przystałem na taka umowę, więc mój komentarz był zbędny. Nie zmieniało to jednak faktu, że zacząłem zżywać się z tymi ludźmi. Przez cały mój pobyt w tym ogromnym budynku byli mili (dobra z pewnym wyjątkiem). Więc chyba nie ma co się dziwić, że nie potrafiłem o końca uwierzyć, że gdy ekipa Konohy stawała na scenie, przemieniała się w całkowicie innych ludzi.
- No to wracając do twojego debiutu. – Sasuke odpalił telewizor i założył nogę na nogę. Od pewnego czasu zaczęły się przygotowania do wprowadzenia mojej postaci do Konohy. Wielka impreza była już prawie gotowa. W najnowszym magazynie Top Konoha, pojawiła się zajawka by nakręcić fanów. Deidara zrobił zdjęcie nas wszystkich a potem mnie zamalowano na czarno i dodano znak zapytania. Według planu miałem pokazać się dopiero podczas finalnego debiutu na scenie, wcześniej moja osobowość była objęta całkowitą tajemnicą.  – Jak już wiesz imprezę rozpocznie nasz koncert. Zakładam, że nie widziałeś żadnego z naszych wystąpień, więc teraz pokarzę ci jeden z nich.
                Sasuke nacisnął guzik na pilocie i chwile grzebał w folderach. W końcu odpalił jedno z nagrań. Z głośników popłynęły krzyki wypełnionej po brzegi hali. Scena tonęła w mroku i jedynym źródłem światła były telefonu, flesze aparatów i fluorescencyjne pałki trzymane przez ludzi. Zamarłem w oczekiwaniu. Faktycznie nigdy nie interesowałem się takimi rzeczami, jednak szybko i mnie ogarnęło uczucie ekscytacji i oczekiwania, które zapewne czuli ci wszyscy ludzie.
                Na scenie zapalił się reflektor skierowany pionowo w dół. W jej blasku pojawiła się postać, halę ogarnęła muzyka. Tak o to miałem idealny wgląd jak zmieniają się na scenie członkowie Konohy.
                Postać, którą okazał się Sasuke przebiegła się na sam przód sceny. Uśmiechając się promiennie, co widoczne było na telebimie po boku sceny, machał do fanów i puszczał oczko do fanek. Ukłonił się wszystkim zamaszyście. Mimowolnie spojrzałem na mojego towarzysza, który z założonymi rękoma groźnie wpatrywał się w ekran. Następna pojawiła się Hinata. Skąpo ubrana z wyzywającym makijażem, weszła pewnym krokiem na scenie tupiąc ciężkimi butami. Jej zazwyczaj rozpuszczone włosy były związane w kitka. Gdy kamera zrobiła zbliżenie na jej twarz pokazała wszystkim kolczyk na języku. Podeszła do krawędzi i stanęła koło lidera pokazując fanom rogi ułożone z palców na znak powitania. Tak bardzo różniła się od cichej i spokojnej Hinaty, którą poznałem.
                Chwilę później w parze pojawiła się Ino wraz z Kibą. Całkowicie inni od zakręconego skejta i energicznej dziewczyny, którzy cały czas planowali jakby tu z zaskoczenia wziąć Sasuke podczas przeróżnych sytuacji. Ino miała na sobie skromną niebieską sukienkę. Zazwyczaj związane jasne włosy opadały kaskadą na plecy i prawe oko. Na jej twarzy widać było delikatne przerażnienie wymieszane z niepewnością. Idący koło niej Kiba miał na sobie idealnie wyprasowaną koszulę i okulary w cienkiej oprawce. Szedł wyprostowany z książką w ręce. Przypominał odpowiedzialnego studenta idącego na zaliczenie z pewnością, że otrzyma 100% z egzaminu. Jak ich poprzednicy również ukłonili się fanom. Blondynka zgięła się w pół skromnie zaplatając ręce przed sobą, szatyn zaś pochylił głowę i poprawił swoje okulary.
                Ostatnia na scenie pojawiła się Sakura. Z boku głowy miała spleciony warkocz ze swoich różowych włosów. Ubrana była w czarne legginsy i prosty top. Subtelnym krokiem przeszła przez scenę podzwaniając bransoletkami na rekach. Na skraju zdjęła okulary przeciwsłoneczne i założyła je na głowę. Uśmiechnęła się delikatnie do fanów i dygnęła jak prawdziwa księżniczka. Patrząc na ten obrazek nigdy nie pomyślałbym, że to ta sama impulsywna dziewczyna, która na moich oczach jednym ciosem przepołowiła stolik gdy Kiba jej nie słuchał.
                Wszyscy stali koło siebie i patrzyli w tłum. Sasuke stojący na środku jeszcze raz pomachał wszystkim. Fani zaczęli skandować ich imiona nie mogąc doczekać się występu. Chłopak poprawił przyczepiony do policzka mikrofon i powiedział:
- Czas zacząć show. Niech rozbłysnął flesze! – Po kolej zaczęły zapalać się wszystkie reflektory na scenie. Gasły w różnych odstępach czasu tworząc wspaniałe świetle widowisko. Po bokach sceny wybuchły ognie, co wywołało okrzyk zachwytu na hali. Lampy zgasły a gdy rozpaliły się ponownie na scenie stał tylko Sasuke. Z głośników poleciała rockowa muzyka.
                Sasuke zastopował nagranie i spojrzał na mnie.
- Schemat zazwyczaj jest podobny. Każdy zaśpiewa solową piosenkę, kilka w duetach i całą ekipą. Nie oczekujemy niemożliwego więc na debiucie wystarczy że nauczysz się słów naszego najbardziej znanego utworu i piosenki, którą dla ciebie przygotowaliśmy. Jutro ją dostaniesz i poćwiczymy.
- Czekaj powiedziałeś tekst piosenki? – Zacząłem. Sasuke spojrzą na mnie nie rozumiejąc. – No bo.. bo ja nigdy.. nigdy nie śpiewałem..
                Zimny pot spływał mi po plecach z każdym kolejnym fragmentem zdania. Spiąłem się cały widząc rodzące się czarnych oczach zrozumienie.
- Nigdy? – Powtórzył cicho.
- No bo wiesz, to była taka śmieszna sytuacja. – Zaśmiałem się nerwowo. – W przedszkolu panicznie bałem się mikrofonów. Haha. No a potem jakoś tak nie było okazji..
- Jak mogłem zapomnieć o tak istotnym fragmencie? – Sasuke przyłożył sobie rękę do czoła. Chwilę trwał w tej pozycji, po czym spojrzał na mnie spod byka, aż się wzdrygnąłem. Przez chwilę miałem wrażenie, że się na mnie rzuci. Ten jednak zamiast rozerwać mi gardło, wyjął z kieszeni telefon i odblokował. Na ekranie wyświetlił się zegar. Dochodziła 23.
- No to może jutro.. – zacząłem, ale Sasuke nie zważając na to co mówię zerwał się z kanapy. Sekundę później ciągnął mnie za łokieć w stronę wyjścia i rozmawiał przez telefon.
- Alarm, za minutę widzimy się w studiu, do zobaczenia.
                Winda otworzyła się z cichym dzwonkiem gdy Sasuke przejechał po czytniku swoją kartą dostępu. Jak dla mnie użył do tego zdecydowanie więcej siły niż było to potrzebne. Ponownie wciągnął mnie do środka, chcąc przyśpieszyć nasze przemieszczanie. Zanim przeszklone drzwi się zamknęły złapałem wzrok reszty ekipy, który bezgłośnie życzył mi powodzenia i współczuł zarazem.
                Pojechaliśmy na VI piętro. Dzięki wszechmogącemu, bo miałem wrażenie, że jeszcze minuta i Sasuke wygryzł by się sufitem ze środka. To on nadawał tempo, więc po krótkim sprincie korytarzem już byliśmy u celu. Weszliśmy do profesjonalnego studia nagrań.  Stanąłem w progu z rozdziawionymi ustami. Każde pomieszczenie w tym budynku robiło wrażenie, więc i to nie było odstępstwem. Pierwsze co się rzucało w oczy to szklana szyba która dzieliła studio. Była to wygłuszona część w środku której stały statywy z mikrofonami. Przed nią stał blat z konsolami dźwiękowymi. Na krześle przed nimi siedział chłopak o czerwony chłopak, który bawił się słuchawkami. Po chwili spojrzał na nas zmęczonymi brązowymi oczami.
- Witaj Sasuke. – Powiedział gdy podali sobie ręce.
- Wybacz, że zrywam cię o tak późnej porze, ale mamy pewien problem. A to jest Naruto. To dla niego pisałeś piosenkę.  – Brunet wskazał na mnie. Przestałem patrzeć się na winylowe płyty na ścianie i podszedłem do chłopaków.
- Mimo mi. – Powiedziałam do czerwonowłosego chłopaka. Zmrużył oczy w groźnym wyrazie.
- Sasori, dźwiękowiec. – Wyglądał młodo, jednak było to mylne wrażenie. Widziałem że jest jednym z modeli Akatsuki, więc był starszy ode mnie o minimum kilka lat. – No to coś się stało? Nagrania miały być dopiero jutro.
- Mamy problem. – Sasuke oparł się o blat z konsolami. – Przy planowaniu debiutu założyliśmy, że nie gra na żadnym instrumencie, ma nikłą kondycję i że nigdy nie występował. Pomyśleliśmy nawet, że nie zdoła opanować popisowego numeru więc załatwiliśmy plan b. Nie pomyśleliśmy tylko o jednym.
- O czym?
- O tym, że on nigdy w życiu nie śpiewał.
W pomieszczeniu zapadła cisza. Sasori spojrzał na mnie zszokowany.
- Ale że jak nigdy? Że publicznie?
- Noo nie pamiętam żebym kiedykolwiek śpiewał. – Powiedziałem zakłopotany. – Tak jakoś wyszło. Ale nie martwcie się, może nie będzie tak źle. W końcu skoro nigdy tego nie robiłem to chociaż jest szansa że wyjdzie mi to dobrze.
                Chciałem załagodzić sytuację, niestety nie wyszło mi to zbytnio. Mężczyźni wcale mnie nie słuchali. Sasuke patrzył w sufit powtarzając coś bezgłośnie, zaś Sasori przeszukiwał szufladę pod blatem z którego wyjął z niego mały kalendarzyk.
- Mamy tydzień. Zacznij z nim szybkie podstawy modulacji i oddychania ja  nastawię sprzęt. – Były model założył słuchawki na głowę i w zabójczym tempie zaczął pobudzać konsole do życia. Wciskał guziki, zapalał diody i przesuwał suwaki.
- Choć na bok, przechodzimy do najszybszej lekcji śpiewu na świecie.
                Półgodziny później stałem w wygłuszonej części studia. Przed sobą miałem statyw z mikrofonem, na głowie słuchawki a w ręce kartkę papieru. Z drugiej strony szyby stał Sasuke i Sasori. Wpatrywali się we mnie w oczekiwaniu. Zdawałem sobie sprawę, że od tego jak wyjdę zależy czy w tym tygodniu będę spać. Jeśli pójdzie źle, Sasuke będzie w stanie przykuć mnie do mikrofonu i uczyć póki nie wydam czystego dźwięku. Nie chciałem by to się tak skończyło. Już po tej półgodzinie miałem mentalnie dość. W głowie przewijały mi się wszystkie instrukcje. Muszę przyznać, że Uchiha jest dobrym nauczycielem. Przekazuje swoją wiedzę w przystępny sposób. Szybko przedstawił mi jak modulować glos i manipulować przeponą. Problem polega na tym, że wywiera na swoich „uczniach” zbyt dużą presję.
                Wziąłem głęboki oddech i spojrzałem na tekst. Były to słowa prostej piosenki. Każdy da radę to zaśpiewać. Ale czy ja też? Powoli zaczął łapać mnie stres. Może ja wcale się nie nadaję do tej branży?
                Drzwi do studia otworzyły się nagle i w pomieszczeniu pojawiła się zielona czupryna. Idealnie w momencie gdy w mojej głowie zaczęły rodzić się negatywne myśli. Gościem okazał się Zetsu z talerzem babeczek. Był to jeden z członków Akatsuki, którego zdążyłem już poznać. Bardzo miły chłopak odpowiedzialny za nasze żywienie. Często przesiadywał w kuchni pomagając nam gotować, a także pilnował byśmy jedli zdrowe rzeczy. Był on specyficznym chłopakiem o krótkich, zielonych włosach. To co bardzo rzucało się w oczy to jego tatuaże. Posiadał ich trzy. Na prawym nadgarstku miał czarne koło, na lewym białe, zaś na środku pomiędzy obojczykami koło czarno-białe odpowiednio dla stron. Jak mi wyjaśniał był to jego wkład w walkę przeciwko rasizmowi. Mówił, że każdy człowiek jest wyjątkowy bez względu na kolor skóry, wyznanie czy miejsce zamieszkania. Angażował się też w wiele fundacji walczących z nierównością.
                Uśmiechnął się do chłopaków zawadiacko po czym otworzył drzwi do mojego pomieszczenia.
- Słyszałem, że masz problem, więc przyszedłem pomóc. Nie ważne jak ci pójdzie dostaniesz babeczkę więc zero stresu Naruto. – Zetsu puścił do mnie oczko, poczym zamknął drzwi. Pomachał do mnie zza szyby.
                Poczułem jak cały stres mnie opuszcza. Ten chłopak miał w sobie coś takiego co rozluźniało napięcie. Miał rację, nie ma co się stresować. Muszę przecież pokazać Sasuke, że się nadaje a potem stać się lepszym od niego.

*
                Stojąc na puchowym dywaniku zacząłem się wycierać. Na wspomnienie mojego debiutu w studiu nagraniowym, uśmiech aż cisnął mi się na usta. To był pierwszy raz gdy w oczach Sasuke zobaczyłem błysk uznania, który zawitał tam zaraz po wyrazie ulgi. Mignął tak może przez sekundę, ale jednak.
                Poszło mi na prawdę nieźle jak na pierwszy raz. Najwidoczniej mam do tego naturalne predyspozycje. Albo to zasługa genów, albo pierwszy raz w życiu mam farta.
                Zetsu skakał z radości, zajadając babeczkę, a Sasori zwiesił głowę w geście ulgi. Uśmiechnąłem się do nich i zdjąłem słuchawki. Byłem z siebie dumny. Nie zawiodłem ani siebie, ani Sasuke ani naszych starszych kolegów z Akatsuki.
                Akatsuki było grupą byłych modeli UC, aktualnie wspierających Konohę od zaplecza. Poznałem ich już prawie wszystkich. Niektórzy byli dostępni prawie codziennie w budynku jak Deidara fotograf, Kisame trener i ochroniarz oraz Zetsu nasz kucharz dietetyk. Kilku pojawiało się gdy byli potrzebni, załatwiając różne sprawy jak Konan stylistka, Sasori dźwiękowiec i Hidan szofer. Ale byli też tacy, którzy byli ciągle zajęci. Na przykład taki Kakuzu, który cały czas był za granicą i nigdy go na oczy nie widziałem i Pein, czyli obecny lider Akatsuki, który był tak zajęty przygotowaniami fo mojego debiutu, że rozmawiał ze mną tylko raz przez telefon.
                Była jeszcze jedna osoba. Itachi. Dziewiąty, mistyczny członek Akatsuki jak lubiłem go nazywać. A było tak dlatego, że nikt o nim nigdy nie wspominał, z wyjątkiem Kisame, który raz o nim napomknął. Wtedy jednak nie wiedziałem, że nie należy już do Akatsuki, więc straciłem szansę na dopytanie o niego.
                Tak naprawdę nie wiem czy już nie należy do Akatsuki czy może stało się coś innego. Musi być to dość drażliwy temat, ponieważ Deidara i Konan których pytałem odesłali mnie do Sasuke, zaś ten się na mnie po prostu wydarł. No dobra nie krzyczał. Raczej warczał. Powiedział do mnie wtedy coś w stylu, że lepiej by się dla mnie skończyło, jeśli założyłbym, że osoba o imieniu Itachi nie istnieje i o nią nie pytał. Skapitulowałem więc, zamiatając temat pod dywan. Obiecałem sobie jednak, że albo znajdę informację z innych źródeł, albo kiedyś przycisnę Sasuke. Na to był jednak na razie czas.
                Powoli wklepywałem w twarz krem nawilżający. Konan zrobiła mi bardzo obszerny wykład na temat dbania o urodę i specyfikach, które sprawią że będę wyglądał jak młody bóg bez fotoszopa. Podczas nakładaniu jakiegoś mazidła pod oczy wzięło mnie na chwilę nostalgii. W końcu jeszcze miesiąc temu do dyspozycji miałem tylko białego jelenia. Ciekawe co u mojego ojca chrzestnego? Wyrwałem się od niego tak nagle i cieszę się z tego, ale to nie zmienia faktu że trochę się martwiłem. Czy sobie radzi? Będę musiał się tym zainteresować. Mimo wszystko była to moja jedyna rodzina. A co w szkole? Według pana Madary zostałem z niej wypisany więc nie mogę już tam wrócić. Ciekawe czy Karin sobie radzi na lekcjach z dyrektorem? Czy w ogóle ktoś zauważył że zniknąłem? Może Gaara. Muszę się z nim w jakiś sposób niedługo skontaktować. W końcu był to mój jedyny kolega.

Zmiany nadeszły tak szybko. Przeprowadziłem się. Rzuciłem szkołę. No dobra aż tak źle nie jest. Według Sasuke, członkowie Konohy mają swoich prywatnych nauczycieli, którzy doszkalają ich w przerwach między pracą. Więc uczyć się będę dalej tylko w systemie wielozmianowym. To dobrze, w końcu nie wiem ile czasu będę modelem. Zawsze lepiej mieć plan B.
                Gdy ubrałem się w dres do spania, stanąłem przed lustrem. Ręką dotknąłem gładkiej tafli. Moje odbicie wykonało ten sam gest. Spojrzałem w moje niebieskie oczy. Pełne małych świecących iskierek. Na jasne mocne włosy. Już nie tak zniszczoną cerę i zapadłe policzki. Zmieniłem się. Jak niewiele potrzeba by człowiek odżył. Myślę, że teraz byłem bardziej podobny do mojego ojca. Szkoda, że nie miałem żadnego zdjęcia bym mógł porównać.
                Wyszedłem z łazienki. Sasuke siedział na swoim łóżku, trzymając na kolanach gitarę. Brzdąkał cicho spokojną melodię. Rzuciłem się na moją miękką pościel. Po chwili przewróciłem się na plecy i zamknąłem oczy. Dźwięki rozbrzmiały w mojej głowie i aż zadrżałem. To już jutro. Mój wielki dzień i debiut. Jutro rozstrzygnie się czy fani mnie zaakceptują a ja zostanę tu na dłużej. Dlatego momentu pobierałem niezliczoną ilość lekcji, ćwiczyłem układy, jazdę na deskorolce. Już jutro wyjdę na scenę. Przestanę być Naruto Uzumakim, zaś odrodzę się jako Naruto – model Konohy, skejt i posiadasz uwięzionego w ciele demona. Uśmiechnąłem się do własnych myśli. Byłem gotowy.

**
12 stron w wordzie, jet moc. Kończymy prawie wstęp opowiadania [taki tam wstęp na 9 rozdziałów a co mi tam]. Są już Akasie i nasza Konoha. Mam nadzieję, że wszystkie aspekty jak na razie są dla was zrozumiałe. Niedługo będzie już więcej Saska. Serio nie mogę się już tego doczekać xd. I zacznie się coś dziać między naszymi bohaterami, więc czekajcie ;3.

wtorek, 6 października 2015

ASP

Tak wiem nie jest to 9 rozdział fleszy :[
Tak wiem notki nie było przez dwa miechy.
Tak wiem to tylko chaotyczny one shot.
No ale cóż powiedzieć kochani. Matura is coming. Dużo nauki, pracy i mało czasu. Dlatego nie bijcie jak notki będą się wolno pojawiać. przepraszam was za to. Ale jak na razie jedyne co to mogę wam obiecać że bloga nie porzucam i nie zamierzam tego w przeciągu najbliższych miesięcy. A jeśli chodzi o rozdział to mam już 8 stron worda i niby mogłabym to wrzucić, ale zdecydowałam się że zamknę rozpoczęty wątek w rozdziale i nie będę tego dzielić bo to nie ma sensu.
Przestaję więc gadań i wrzucam one shota (z nimi jest prościej bo w większości wymagają tylko korekty lub dopisania zakończenia). Mam nadzieję, że wam się spodoba i że jakoś jeszcze trochę wytrzymacie.

***


Naruto Uzumaki był uczniem jednego z większych ASP w kraju. Był członkiem trzeciego oddziału artystycznego. Wszyscy studenci z roku byli podzieleni na odziały według swoich predyspozycji i uczęszczali na odpowiedni dla nich zajęcia. Grupa trzecia specjalizowała się w malowaniu ołówkami, grafitem oraz węgielkami.
Chłopak wychodził właśnie z pracowni starając się doczyścić ubrudzone od węgla ręce, zostawiając ciemne smugi na jasnych spodniach, kiedy usłyszał jak ktoś wypowiada jego imię. Podniósł głowę i napotkał wzrokiem cztery uśmiechnięte dziewczyny. Po błyskawicznym rachunku, skojarzył je jako studentki z oddziału pierwszego, zwanego "kolorowym" - nastawionego na malowanie wszystkimi rodzajami farb oraz pasteli. Wydział w prawie 100% żeński, słynął z zatrważającej ilości pięknych oraz dobrze wyposażonych dziewcząt, o których marzyli nocami chłopacy z innych kierunków.
- Jesteś Naruto Uzumaki prawda? - Zapytała wysoka blondynka z szerokim uśmiechem. Naruto w milczeniu potaknął. Czego mogą od niego chcieć te piękności?
- Jesteśmy z oddziału pierwszego. - Zaczęła druga, niziutka brunetka. Zbliża się termin zaliczenia naszego "Wielkiego projektu". Rozumiesz prawda?
-No.. - Zaczął nie pewnie. Sam termin rozumiał. Wielki projekt była to jedna z form zaliczeniowych na ich uczelni, odziały były dzielone na grupy oraz losowały tematy prac. Najlepsza praca zwalniała daną grupę z kolokwium zaliczeniowego z historii sztuki. Jak mawiał ich rektor "Wybitny artysta powinien zająć się własnymi pracami, nie czyimiś". Tylko co on miał z tym wspólnego?
- Wylosowałyśmy m-męskie a.. akt. - Prawie szepnęła dziewczyna do tej pory schowana za koleżankami. Jej twarz była cała czerwona. - Więc bardzo chciałybyśmy Cię poprosić o bycie naszym modelem, Naruto.
- Jesteś jednym z największych przystojniaków na roku zgodzisz się? Prosimy. Oczywiście będziesz mógł pozostać w bieliźnie. Nie żebyśmy kazały cię się publicznie rozbierać do naga. - Dokończyła ostatnia, o długich różowych włosach. Wszystkie cztery zaczęły się w niego wpatrywać z niemą prośbą w oczach i rękami złożonymi jak do modlitwy.
Chłopak zrobił kolejny rachunek tym razem sumienia. Dzisiaj rano autobus się spóźnił dzięki czemu udało mu się na niego zdążyć. Na ćwiczeniach z "Najwybitniejszych dzieł artystów XV wieku nie został pytany mimo zapowiedzi. Zaś wykładowca z "Rekonstrukcji portretów arystokratów" zachorował, dzięki czemu odwołali im dwa ostanie wykłady. Czy mogło być lepiej? Najwidoczniej mogło. Tak oto zaraz przed jego wyjściem do domu śliczne studentki z najlepszego oddziału uczelni, proszą go o pozowanie bo jest "przystojny".
- Jasne z chęcią pomogę koleżankom z roku. - Naruto wyszczerzył się we wspaniałym uśmiechu. Jedna z dziewczyn cicho westchnęła. - Gdzie i kiedy mam się zjawić?
- Bądź koło siódmej pracowni, w piątek o godzinie 11, nasza opiekunka zwolni cię z wykładów tego dnia, więc nie będzie problemów. - Podjęła blondynka. W podzięce rzucając mu się na szyję i cmokając w policzek. Chłopaka owiały jej drogie perfumy. Zaraz potem cała czwórka odeszła w stronę schodów.
"Nieźle się zapowiada." Pomyślał blondyn kierując się w stronę wyjścia z uczelni. "Pozować dla samych dziewczyn, ale mi się trafiło. Kiba padnie z zazdrości." Z tą myślą zaczął wybierać numer na telefonie.

*
Do pozowania, mimo braku wytycznych Naruto należycie się przygotował. Kupił sobie całkiem nowe niebieskie bokserki. Przed wyjściem umył się dokładnie i wypachnił pożyczonymi iście męskimi perfumami. Poświęcił też dużo czasu swoim włosom. Na początku planował jakąś bardziej zmyślną fryzurę, jednak włosy nie sprostały oczekiwaniom. Więc zmyślnie ułożył je za pomocą żelu. Swojemu strojowi zewnętrznemu, też poświęcił więcej czasu niż zwykle. Poszarpane ciemne jeansy idealnie komponowały się z pomarańczową koszulką z wizerunkiem płomienia, błękitną bluzą oraz firmowymi czerwonymi trampkami. Przećwiczył nawet przed lustrem wciąganie już i tak chudego brzucha. W takich momentach cieszył się, na swoją nałapaną w trakcie lata opaleniznę.
Kiedy patrząc po raz setny w lustro, w końcu stwierdził, że nie zbłaźni się przed tymi wszystkimi studentkami i nie zniszczy ich opinii o tym że jest przystojny, wybiegł z domu na autobus.

*

Kiedy chłopak znalazła się przed siódmą pracownią, przed wejściem odetchnął głęboko parę razy. Powoli łapała go trema. Mając nadzieję, że niczego nie zawali, niepewnie zajrzał do środka. Pomieszczenie dzięki wielu oknom na jednej ścianie było dobrze oświetlone. W parunastu strategicznie rozstawionych miejscach stały sztalugi, wokół których kręciły się plotkujące dziewczyny. Na samym środku było podwyższenie dla modela obłożone czerwonym materiałem, zaś pod jednym z okien stała miękka kanapa bez oparcia.
- Witajcie dziewczęta.-Powiedział Naruto, uśmiechając się przy tym szeroko. - To co mam robić?
- Witaj. - Odpowiedziały chórem, patrząc na niego. Jak zauważył wszystkie były ubrane, w tak zwane ciuchy "robocze" ubrudzone w wielu miejscach farbą.
- Skoro jesteś to pewnie będziemy zaczynać. - Powiedziała dziewczyna najbliżej niego. Wysoka szatynka, o dzikim spojrzeniu. W pomieszczeniu nie było żadnej nauczycielki ani innego opiekuna, ponieważ te zajęcia były organizowane całkowicie przez studentów. - Twoim zadaniem będzie stać na podeście, uśmiechać się i na naszą prośbę co jakiś czas wykonywać różnorakie pozy. Mamy przegotowany aparat więc nie będziesz musiał tkwić w nich w nieskończoność.
Naruto przytaknął, dając znak że zrozumiał i wszedł głębiej do sali.
- No to teraz rozbieraj się. - Krzyknęła blondynka w kucyku, co wywołało falę śmiechu. Chłopak zdecydowanym ruchem pozbył się większości odzienia. Paradując dumnie w swoich nowych bokserkach wskoczył na podest.
Początkowo prężył się w wymyślnych pozach na prośby dziewczyn. Te również zagadywały go, przedstawiały się i zadawały przyjacielskie pytania. Bardzo spodobała mu się ta "praca". Zawsze lubił być w centrum uwagi, adorowany przez innych. Takie zabieganie o jego uwagę bardzo mu schlebiało oraz łechtało jego ego. Naruto Uzumaki był chłopakiem, który lubił być zdobywany przez kogoś.
Przypomniał sobie miny kolegów gdy powiedział, że będzie modelem dla "kolorowego" wydziału. Opadły im szczęki do samej ziemi i zazdrościli mu tego szczęścia. W końcu jakie są minusy pozowanie pół nago, dla samej płci pięknej? Prawie żadne.
Naruto stał właśnie bez żadnej konkretnej pozy. Większość artystek już porobiła swoje zdjęcia i tylko co jakiś czas patrzyły w jego stronę skupionym wzrokiem. Nie przeszkadzało mu te spojrzenia. W sali panowała bardzo luźna atmosfera, dziewczyny rozmawiały, śmiały się, zadawały mu pytania, a on z chęcią włączał się do rozmowy, poznając imiona koleżanek.
Nagle drzwi do sali otworzyły się i do pomieszczenia wszedł wysoki, przystojny brunet.
- Spóźniłem się tylko godzinę, nie mogę w to uwierzyć. – Powiedział podchodząc do wolnej sztalugi.
- Witaj Sasuke. – Powiedziały chórem dziewczyny, uśmiechając się do niego promiennie. Naruto patrzył na niego lekko speszonym wzrokiem. Cholera, nie pomyślał, że na kolorowym jednak są jacyś faceci. Nie wiedzieć czemu, skrępował się na myśl, że w momencie gdy jest półnagi, będzie oglądał go jakiś inny chłopak.
- Witajcie dziewczyny. – Sasuke przywitał się uprzejmie, wyciągając z plecaka szkicownik.
- Będziesz się przebierać? – Spytała Sakura, studentka o różowych włosach. Brunet miał na sobie śnieżnobiałą koszulę, która faktycznie mało pasowała do malowania.
- Chyba nie ma większego sensu. Nie jestem pewny ile czasu będę mógł tu siedzieć. – Odpowiedział i zaczął wpatrywać się bez skrępowania w stojącego na Sali modela. Naruto odwrócił wzrok, czując jak się rumieni. Czemu on się tak intensywnie w niego wpatruje?
Przez kolejną godzinę wszyscy malowali. Blondyn co jakiś czas, wbrew sobie zerkał na rysującego Sasuke. Coś w nim intrygowało blondyna. Ten szybkimi ruchami ołówka szkicował w swoim rysowniku. Co parę minut przerzucał kolejne kartki i zaczynał od nowa. Parę razy patrzył na Naruto i ich spojrzenia się spotykały. Uśmiechał się wtedy delikatnie, a blondyn speszony odwracał wzrok. Dodatkowo zaobserwował, że inne dziewczyny też zerkały na bruneta spod rzęs.
Nagle w sali rozległ się dźwięk telefonu. Brunet schylił się i z plecaka wyjął czarną komórkę. Spojrzał a wyświetlacz i odebrał.
- Halo?- Spytał rozmówcy. Czekał chwilę, słuchając odpowiedzi. – Tak, poczekaj, zaraz tam będę.
Sasuke rozłączył się i chwytając plecak wyszedł szybkim krokiem z Sali, na odchodnym rzucając pożegnanie, zaś dziewczyny odprowadziły go zmartwionym wzrokiem.

*

                Na kolejną sesję z kolorowymi Naruto umówił się na sobotę. Studenci ASP bardzo często chodzili w weekendy tworzyć na uczelnię, więc nie był to dla niego problem. Blondyn obudził się i ziewnął przeciągle. Tak chciało mu się spać, nikt chyba nie obrazi się na małą drzemkę. Ignorując słońce, które raziło go w twarz przekręcił się na drugi bok. Z uśmiechem znowu chciał pogrążyć się w słodkim śnie.
                Naruto poleżał tak dosłownie 3 sekundy i zerwał się przerażony.
- Ja piórkuję, zaspałem! – Wrzasnął i wyskoczył z łóżka. Zaplątany w kołdrę upadł z hukiem na podłogę. Po minucie już ubrany, potykając się, szukał kluczy do mieszkania. Po kolejnych trzech, biegł już na autobus, którym mógł dojechać na uczelnie. Zaś po piętnastu, pokonywał korytarze ASP ignorując zadyszkę. Przecież nie mógł zawieść rzeszy pięknych dziewcząt. No i jednego przystojnego chłopaka.
                Blondyn wpadł do sali numer siedem, potykając się na progu i cudem unikając upadku.
- Przeprasza… za… spóźnienie. Zaspałem! – Wysapał. Oparł się rękami o kolana i pochylił się.
- A gdzie to się niby spóźniłeś? – Naruto poderwał głowę i zorientował się, że coś jest nie tak. Ze zdziwieniem wpatrywał się w Sasuke, który siedział przy sztaludze w swoim roboczym stroju. Dzisiaj miał na sobie ciemne jeansy oraz czarną koszulkę, ubrania były gdzie nie gdzie poplamione kolorową farbą. Chłopak był w sali sam i to on zadał to pytanie.
- Ja.. nie rozumiem. – Blondyn usiadł na kanapie w rogu sali, starając się uspokoić oddech. – Która godzina??
- Jeśli chodzi o nasze spotkanie, to jesteś godzinę za wcześnie. – Sasuke wrócił do szkicowania w zeszycie.
- No to nie potrzebnie panikowałem. – Naruto zaśmiał się i poczochrał w zakłopotaniu włosy. – A co ty tutaj robisz tak wcześnie? Tak w ogóle to jestem Naruto, nie rozmawialiśmy chyba wcześniej.
- Jestem Sasuke. – Sasuke spojrzał na chłopaka przenikliwym wzrokiem. Naruto przeszło przez myśl, że ten ma bardzo ciekawy kolor oczu. Taka błyszcząca czerń. – A co do twojego poprzedniego pytania.. Lubię to miejsce. Jeśli nie mam.. problemów w domu, często przesiaduję na uczelni i maluje.
- Przepraszam, nie chciałem zadawać osobistych pytań. – Blondyn ziewną przeciągle. – Ale jestem zmęczony! Idę po kawę, chciałbyś coś?
- Jeśli to nie problem, to czarną bez cukru.
- Jasne.
                Naruto wyszedł z sali i skierował się do kawiarni „Paleta”, która znajdowała się na parterze ich uczelni. U miłej kobitki zamówił dla siebie kawę z bitą śmietaną, karmelem i niewyobrażalną ilością cukru oraz czarną kawę dla Sasuke. Wracając z dwoma kubkami nikogo nie minął na korytarzu. Mimo wszystko było bardzo wcześnie. Blondyn mimochodem zastanawiał się od, której jego towarzysz może siedzieć w tej sali. Nie czuł się samotny? A może po prostu lubił ciszę gdy tworzył?
                Po powrocie od razu skierował się w stronę bruneta i wręczył mu jego napój. Zerknął na rysunek, który ten właśnie kończył. Był pod wrażeniem dokładności szkicu.
- Mogę zobaczyć? – Spytał właściciela szkicownika. Po otrzymaniu pozwolenia przejrzał szybko wszystkie rysunki. – Przecież.. one są obłędne. Wyglądam jak żywy. Czemu nie malujesz?
Sasuke przyjrzał się krytycznie szkicownikowi.
- Mam wrażenie, że nie są idealne. – Spojrzał blondynowi w oczy. – Nie potrafię dokładnie odwzorować twojego piękna.
                Naruto przełknął ślinę i starał się ukryć rumieniec zażenowania popijając kawę. Nie wiedząc gdzie podziać oczy, skierował się na kanapę stojącą pod oknem.
- Nie chcesz mojego zdjęcia? – Spytał gdy uświadomił sobie fakt, że Sasuke ich nie robił.
- Słucham? – Sasuke spojrzał na niego zdziwiony, odrywając wzrok od szkicu.
- Yyy… to znaczy.. – Naruto zachłysnął się, kiedy zdał sobie sprawę jak to musiało zabrzmieć. Wbił wzrok w swoją kawę ,na której kurczowo zacisnął dłonie. – Dziewczyny robiły zdjęcia, no wiesz.. do malowania! Haha nie żebym ja Ci proponował, że ja, nie haha..
Poczuł jak czerwieni się po same uszy.
- Mam pamięć fotograficzną. – Powiedział brunet z zaciekawieniem przyglądając się reakcji chłopaka. Poczekał chwilę aż ten na nowo się rozluźnił. – A jeśli model na którego patrzę przystojny, to tylko łatwiej zapamiętać wszystkie szczegóły.
                Naruto poderwał głowę, na powrót zażenowany. Odetchnął gdy okazało się, że Sasuke na niego nie patrzy. Nie zdawał sobie sprawy, że choć ten patrzy na sztalugę, cały czas obserwuje jego ruchy kątem oka. Przyssał się więc do napoju, ciesząc się, że ma czym zająć ręce. Już nie był zmęczony.
- Nie jest Ci dziwnie musieć rysować nagiego, no półnagiego faceta?
- Nie jest tak źle, masz bardzo ładne oczy. – Stwierdził Sasuke ostrząc stępiony ołówek. – Po za tym temat od początku narzucał mężczyznę w roli modela. Wybór zostawiłem dziewczynom.
- A czemu ty im nie pozujesz? – Naruto postanowił zignorować uwagę o swoich oczach. – Przecież też jesteś przystojny.
                I tu nie kłamał. Pociągła blada twarz, błyszczące czarne oczy i lśniące okalające głowę włosy tego samego koloru. Delikatne mięśnie pod opiętą koszulką i długie palce. Sasuke wyglądał bardziej jak model a nie malarz.
- Naruto. – Sasuke spojrzał na niego i westchnął. – A jak wtedy namalował bym swój obraz? Po za tym według regulaminu model musi być z innego oddziału.
- Ah no tak.. faktycznie. – Właśnie tak. Naruto jest na tej uczelnie od trzech lat, ale regulaminu Wielkiego Projektu nie przeczytał. Ani razu. Był w ogóle jakiś regulamin?
Gdy Naruto dokończył swoją kawę, postawił kubek na ziemi i przeciągnął się. Zegar wskazywał, że jeszcze ponad pół godziny do przyjścia innych dziewczyn z kolorowego oddziału. Nie chciał przeszkadzać tworzącemu chłopakowi, więc zdjął buty i usiadł w poprzek kanapy. Lewą nogę zgiął w kolanie blisko ciała, a na opartym o parapet okna łokciu oparł głowę. Prawe kończyny wyprostował i rozluźnił. Tym też profilem był teraz obrócony do Sasuke. Naruto wpatrywał się w krajobraz za oknem. Byli na ostatnim piętrze uczelni, więc mógł podziwiać znajdujące się w dole park. Rozluźnił się całkowicie, wsłuchując się w cichy dźwięk rysującego ołówka. Przymknął powieki.
Po jakimś czasie zdał sobie sprawę, że dźwięk ucichł. Otworzył oczy i obrócił głowę. Ze zdziwieniem wpatrywał się w bladą twarz Sasuke, która znajdowała się tylko parę centymetrów od niego. Chłopak miał idealnie wykrojone wargi. Naruto nie wiedział czy jego serce zareagowało tak na obecność chłopaka, czy na fakt, że to nagłe pojawienie głęboko go przeraziło.
- Wróć do poprzedniej pozy dobrze? – Szepnął brunet, a jego kawowy oddech uderzył do nozdrzy Naruto. Chłopak posłusznie obrócił z powrotem głowę, modląc się w duchu, by ta bliskość nie wywołała kolejnych rumieńców. Zganił się za takie reakcje. W końcu zgodził się być modelem, a kontakt z przyglądającym się artystą był czymś normalnym. – Możesz zdjąć koszulkę?
„Sam się zgodziłeś na akt. Nie wyobrażaj sobie nic nie przyzwoitego.” – Powtarzał sobie w myślach gdy koszulka wylądowała na podłodze. Sasuke, pytając wcześniej o pozwolenie, delikatnie przekręcił jego twarz. Zimne palce przejechały po jego policzku, zostawiając gorący ślad.
- Patrz się przed siebie. – Brunet oddalił się trochę by ocenić efekt. – Naprawdę jesteś piękny wiesz?
Naruto wpatrywał się w swoje dłonie. Mógł już się ruszać, ponieważ Sasuke wrócił na miejsce i teraz rysował jak szalony. Chyba załapał wreszcie wenę. Pierwszy raz usłyszał tyle komplementów na swój temat. I to od faceta. Blondyn wymierzył sobie mentalnego policzka. Chłopak był artystą. Dostrzegał w nim potencjał na dobry obraz i tyle. A ten wyobrażał sobie niewiadomo co. Westchnął i by się opamiętać, postanowił przejść się po sali. Z ciekawością oglądał obrazy dziewczyn. Praktycznie każdy był inny, przedstawiając jego ciało z innej perspektywy. I na każdym wyglądało jakby był całkowicie nagi. Z coraz bardziej dumnym uśmiechem ze swojej nie bagatelnej urody, podziwiał coraz to lepsze obrazy.
                Gdy zobaczył już wszystko, stanął koło Sasuke. Na białym płótnie znajdowało się kilka smug ołówka, składający się na luźny szkic. Brunet ze skupioną miną testował odcienie farb na swoim przedramieniu. Na bladej skórze odznaczały się smugi czerni, szarości i błękitu.
- Tak mało kolorów używasz? – Spytał Naruto, z zaciekawieniem przyglądając się niespotykanemu nawykowi chłopaka. – Nie wolisz palety?
- Właśnie przez to, że mogę użyć każdego dostępnego koloru, tak ważnym jest by praca zachowała minimalizm i nie zmieniła się w coś tandetnego. – Sasuke uśmiechnął się, przyglądając się krytycznie swojej lewej ręce. – Chodzi ci o to, że mieszam farby na przedramieniu? W ten sposób sprawdzam konsystencję koloru. Widząc ją na skórze, mogę ją porównać z rzeczywistymi kolorami. Bardzo przydatne podczas malowania portretów.
- Brzmisz jak prawdziwy profesjonalista.
- To raczej doświadczenie. Możesz się trochę pochylić? – Sasuke obrócił się w stronę chłopaka i spojrzał mu w oczy. Ich twarze znowu dzieliło tylko parę centymetrów. Udając, że nie zauważył jak Naruto cały zesztywniał, porównał kolor jego tęczówek z błękitną farbą na nadgarstku. – Naprawdę masz ładne oczy.
Blondyn nie zdążył skomentować, tylko odskoczył od chłopaka słysząc otwierające się drzwi. Był półnagi, a ich pozycja była w końcu dość dwuznaczna.
- Och wy już tutaj chłopaki? Witajcie.
- Witaj Sakura. – Przywitał się grzecznie Sasuke, dodając trochę granatu do błękitnej mieszanki.
- Hej. – Naruto podziwiając po raz ostatni chłopaka przy pracy z tak bliska wrócił na kanapę.

*

Po paru minutach pomieszczenie już tętniło życiem. Przez kolejne trzy godziny Naruto pozował i zagadywał roześmiane dziewczyny.
- Naruto mógłbyś podejść do mnie na chwilę? – Sasuke odłożył pędzelek i wytarł dłoń o spodnie. Poczekał aż chłopak do niego podejdzie i wstał. Był wyższy od Naruto więc delikatnie złapał jego podbródek i podniósł do góry. Trwali tak krótką chwilę, a blondyn zamarł po raz kolejny podziwiając z bliska tak piękną twarz. No pięknie, teraz te dziewczyny mnie zabiją, widziałem jak na niego patrzyły, przeszło mu przez myśl.
Sasuke uśmiechnął się ciepło i puścił jego twarz.
- Nie sądziłem, że tak trudno będzie uchwycić tą barwę. – Szepnął patrząc na swój obraz. Naruto zaś rozejrzał się spłoszony po sali. Dziewczyny uśmiechały się podejrzanie, zerkając na nich zza sztalug. Na miękkich nogach poszedł w stronę kanapy. Kątem okaz zobaczył, że Sasuke zaczął intensywnie malować po swoim płótnie.
                Telefon zadzwonił niespodziewanie, Sasuke odebrał nie przestając malować. Po krótkich słuchaniu zerwał się z krzesła i zostawiając wszystko tak jak leżało, złapał torbę i poleciał w stronę drzwi.
- Nie przejmujcie się tym, znajdę czas by dokończyć obraz. – Rzucił jeszcze w odpowiedzi, zanim jakakolwiek z dziewczyn zdążyła zadać pytanie.

*
W sali spędzili jeszcze ponad godzinę, podczas której Naruto wiele razy zerkał w kierunku drzwi z nadzieją, że Sasuke wróci. Te jednak nie otworzyły się ani razu. W końcu nadszedł czas by zbierać się do domu. Dziewczyny szczęśliwe z efektu czyściły pędzle i impregnowały zaschnięte części obrazów. Blondyn mając przed sobą wizję oczekującego go sprzątania mieszkania po całym tygodniu, w końcu sam zebrał swoje rzeczy i wyszedł. Przez całą drogę jego myśli uciekały ku tej samej scenie. Oczyma duszy Naruto widział samotnego bruneta w pustej pracowni. I jego czarne błyszczące oczy, którym miał dzisiaj okazję się przyjrzeć.

*

- Naruto masz notatki prawda?
- Jasne, że mam. – Blondyn wyjął ze swojej torby zielony zeszyt w groszki i podał koledze. – A ty Kiba postaraj się nie przesypiać wszystkich wykładów..
- Ja wcale nie spałem! Po prostu uczę się medytacji.
Naruto odwrócił się zdziwiony, gdy poczuł pukanie w plecy.
- Nie przeszkadzam? –Sasuke uśmiechnął się delikatnie, machając bladą dłonią.
- Sasuke! – Blondyn uśmiechnął się szeroko. – Co ty tu robisz? Nigdy cię nie widziałem w tej sekcji.
- Jeśli to takie dziwne to ja sobie mogę pójść. – Brunet zrobił gest wskazując w stronę schodów i przewrócił oczami.
- Nie! – Naruto złapał go za rękę by został. Puścił ją jednak od razu, czując rumieniec na policzkach. – Zostań. Po prostu jestem zdziwiony, ale to nic nie zmienia, że miło mi cię widzieć.
- Tak naprawdę przyszedłem specjalnie do ciebie. Mogę prosić cię o przysługę?
- O-oczywiście.
- Mogę zobaczyć twój naszyjnik?
Naruto zdziwiony lekko, posłusznie pociągnął za rzemień, uwalniając spod koszulki błyszczący, oszlifowany kryształ. Sasuke wziął go delikatnie w palce i obracał przez chwilę. By uniknąć uduszenia blondyna, nieznacznie się do niego przysunął.
- Miałem rację, że ma identyczny kolor jak twoje oczy. Równie piękne.
Naruto wstrzymał oddech.
- Jesteś strasznie bezpośredni wiesz?
- Taka już moja natura Naruto. Wybacz jeśli moje słowa cię zakłopotały, ale warto być wiedział, że twoje rumieńce są urocze.
- Sasuke! – Blondyn odskoczył od niego, co wywołało śmiech u jego rozmówcy.
- Wybacz. Ale w razie czego wiedz, że masz u mnie przysługę. Będę mógł teraz skończyć obraz.
Budynek zatrząsł się pod wpływem dzwonka zawieszonego na ścianie. Właśnie zaczął się kolejny wykład. Sasuke machnął na pożegnanie i pobiegł w stronę schodów. Naruto zaś stał jeszcze chwilę, patrząc się w miejsce, w którym zniknął.
- Zaś ty masz uśmiech anioła. – Powiedział cicho, poczym potrząsając głową, by pozbyć się tej myśli wszedł do sali wykładowczej, ignorując przypatrujących mu się dookoła innych ludzi.

*
Jakaś dziewczyna krzyczała z głośników o nieszczęśliwej miłości. Naruto z niesmakiem przełączył na inną stację, dzięki czemu z wierzy wydobywał się teraz czysty rock.
- Teraz to ja się mogę uczyć. – Chłopak położył się na miękkiej pościeli i zaczął wertować książkę o historii malarstwa, szukając miejsca gdzie skończył czytać. Tym razem od jakże fascynującego dzieła odciągnął go dźwięk telefonu.
Naruto przekręcił się na plecy i zaczął czytać smsa. Niedowierzając jego treści, zbliżył ekran bliżej oczu i zapoznał się z nim jeszcze raz.
- Wreszcie po wielu komplikacjach, udało mi się wyznaczyć termin, który wszystkim nam będzie pasował. – Zaczął czytać na głos. – Wierzę jednak, że mimo mniejszej ilości czasu dobrze sobie poradzimy. Zapraszam wtedy wszystkich Cienistych w ten piątek o godzinie 17:00 w naszej sami. Przewodnicząca grupy.
Naruto westchnął i odrzucił telefon w poduszki. Spojrzał na kalendarz wiszący na ścianie. Niecałe dwa tygodnie temu, pomagał Kolorowym namalować ich obrazy. Termin wielkiego projektu mijał w przyszły wtorek. Jak to jest, że jego grupa nigdy nie potrafi się z niczym dogadać i robi wszystko na ostatnią chwilę? Nagroda w wielkim projekcie była znaczna, to i dotyczące go zasady były dość ostre. Jedną z nich było to, że przygotowywane prace nie mogły wyjść poza teren uczelni, a na dopieszczenie ich studencie mieli tylko dwa tygodnie. Chłopak był pełen podziwu, że Kolorowe zorganizowały grupę już w dniu losowania. Umówiły się z nim na dwie sesje, a same pewnie dokańczały pracę w przerwach między wykładami.
- Do dupy to wszystko. – Naruto wrócił do czytania książki, czując jak humor mu się psuje.

*
Sala numer 9 należała do grupy Cienistych, jak to zwali na ASP grupę specjalizującą się w malowaniu węglem. Była godzina siedemnasta, co skutkowało coraz większym opustoszeniem budynku uczelni. W tej jednak sali piętnaście osób w pełnym napięciu patrzyli na siebie. W powietrzu czuć było desperację.
Naruto założył ręce za głowę i delikatnie odchylił się na swoim krześle. Jego grupa była w znacznej części bardziej męska, więc właśnie czekali na przybycie ich modelki. Wylosowali temat „Nadnaturalne”. Była to kolejna cecha Wielkiego Projektu, nigdy nie było wiadomo jaki temat ci przypadnie.
- Duchy, zombie, krew, flaki – krzyczał jeden z chłopaków biegając po sali. – I jak my z czymś takim mamy rywalizować z innymi wydziałami?
- Zadzwoń jeszcze raz. – Naruto spojrzał zaciekawiony w stronę przewodniczącej ich grupy. Ubrana była zwyczajowo w czarną gotycką sukienkę i koturny. Właśnie po raz kolejny wybierała numer do dziewczyny, która zgodziła się im pozować. Koło niej stała wiceprzewodnicząca, która namawiała ją do kolejnych prób dzwonienia. Modelka była z grupy rzeźby i miała do nich dojechać, ponieważ sama nie miała dzisiaj zajęć.
- Halo? Miko to ty? – Przewodnicząca ożywiła się gdy udało jej się nawiązać połączenie. Gestem nakazała wszystkim ciszę i wyszła z sali by spokojnie kontynuować rozmowę.
                Wszyscy w pełnej oczekiwania atmosferze patrzyli się na drzwi. W końcu po paru minutach dziewczyna wróciła. A jej mina nie wyrażała niczego.
- No i? – Ktoś zdecydował się rozpocząć temat. Przewodnicząca wolno usiadła na swoim krześle i zaczęła mówić.
- Ktoś z jej rodziny zasłabł więc.. A zresztą nie będę bawić się w dyrdymały. Dziewczyna nie przyjedzie a my nie mamy modelki.
Po cienistych przeszła groza. Przegranie Wielkiego Projektu to nic. Nie wzięcie w nim udziału było katastrofą o przeraźliwych konsekwencjach. Kiba wziął do ręki regulamin i zaczął go wertować.
- Dobra czekam na propozycję, może uda nam się znaleźć wyjście.
- Wylosujemy kogoś z pośród siebie?
- Art.6 Modelem może być tylko student innego wydziału – powiedział Kiba.
- Wymyślimy kogoś?
- Art.18 Osoba, która jest modelem musi pokazać się podczas prezentacji prac grupy.
- Nie weźmiemy udziału?
- Art.2 Grupa nie biorąca udziału w Wielkim Projekcie, wyraża chęć na zdawanie dodatkowych egzaminów z „Znajomości biografii dyrektora ASP Mgr. Inż. Wacława Komety, wszystkie 15 tomów z poszerzeniem o autobiografię” oraz z „Praktycznego zgadywania dzieł znanych twórców po dotyku”.
- Ja pierw dziele. Chyba mam zawał. – Przewodnicząca złapała się za serce i odchylił głowę patrząc w sufit.
Naruto schował twarz w dłoniach. Słuchając tej rozmowy poczuł się niesamowicie zmęczony.
- Gdyby tylko był tu Sasuke. – Chłopak otworzył szerzej oczy. Nie miał czasu myśleć dlaczego to właśnie ten przystojny brunet przyszedł mu na myśl, ponieważ zauważył właśnie światełko w tunelu.
Blondyn zerwał się z krzesła skupiając tym samym uwagę zdołowanej grupy na siebie.
- Ludziska może uda mi się kogoś załatwić, poczekajcie.

Wybiegł z sali nie kłopocząc się zamykaniem drzwi. Mijał puste i ciemne korytarze, kierując się do drugiego budynku. Sasuke wspominał przecież, że w wolnych chwilach przesiaduje na uczelni. Naruto wpadł do Sali numer 7 zdyszany, prawie potykając się na progu. Starając się złapać oddech, rozejrzał się po pomieszczeniu. W końcu napotkał wzrok Sasuke, który zdziwiony na niego patrzył. Brunet popijał wolno kawę, siedząc przed schnącym obrazem.
- Sasuke pomórz! – Krzyknął Naruto podbiegając do niego.
- Czyżby goniła cię chorda zombie? Wybacz nie mam przy sobie mojej bazuki.
Blondyn mrugnął zdziwiony nie rozumiejąc.
- Wpadasz tu jakby ktoś chciał cię zabić. Na początek może wyrównaj oddech i powiedz o co chodzi.
Sasuke odłożył kubek na podłogę i pociągnął chłopaka w stronę kanapy. Gdy już usiedli z zainteresowaniem wysłuchał całej historii od początku. Zafascynowany patrzył jak Naruto gestykuluje by podkreślić wagę niektórych momentów.
- Czyli prosisz mnie o bycie waszym modelem? – Sasuke podniósł idealne brwi w geście zdziwienia.
- Tak. No bo wiesz, to nie dlatego że jesteś jedyny na uczelni o tej porze, nie to znaczy nie o to mi chodzi, no bo nawet gdybyś nie był to i tak poprosił bym ciebie, no bo ty taki przystojny jesteś, no więc proszę zgódź się bo inaczej będę musiał czytać biografię naszego dyrektora, a sam dobrze wiesz jaki z niego nudziarz, więc mhmh..
Sasuke zatkał ręką usta chłopaka, który właśnie zaczął się nakręcać.
- Spokojnie, bo się udusisz. To teraz ja zadaję pytania a ty mi kiwasz głową w odpowiedzi dobrze?
Naruto cały czas mając zatkane usta pokiwał żarliwie głową.
- Chcesz bym był waszym modelem?
Kiwnięcie na tak.
- Jako wampir, mumia, zombie czy coś takiego?
Kiwnięcie na tak.
- Przed chwilą powiedziałeś, że jestem przystojny?
Naruto pokiwał głową, poczym zamarł gdy pytanie dopiero do niego dotarło. Wybałuszył niebieskie oczy i momentalnie spalił buraka. Czarne oczy Sasuke niebezpiecznie zbliżyły się do jego twarzy.
- Czyli mogę zrozumieć to jako fakt że ci się podobam?
Blondyn przełknął ślinę i mimo woli skinął delikatnie głową.
- No po takie deklaracji to chyba nie mogę się nie zgodzić. – Sasuke zaśmiał się cicho i odsunął od chłopaka.
- Naprawdę? Dziękuję, ratujesz nam życie! – Tym razem to Naruto się przysunął i rzucił chłopakowi na szyję. Runęli razem na kanapę. Brunet korzystając z sytuacji oplótł chłopaka w pasie.
- To co powiesz byśmy najpierw przećwiczyli pozowanie do twojej pracy?
Sasuke czekając na protesty obrócił ich by móc znaleźć się na górze. Podciągnął się na rękach by spojrzeć na zaczerwienione lico chłopaka. Błękitne oczy błyszczały, a wargi były lekko uchylone.
- Wyobraź sobie że jestem wampirem. – Sasuke przejechał językiem po zębach uśmiechając się drapieżnie. – I że właśnie mam zamiar wypić twoją krew.
Naruto poczuł jak puls mu przyśpiesza. Patrzył jak zahipnotyzowany w czarne oczy, nie mogąc się poruszyć. Przez chwilę był ofiarą zagonioną w pułapkę przez drapieżnika.
Uczucie to zniknęło gdy ich wargi się spotkały. Całowali się krótko, nie stykając się prawie ciałami. To Sasuke pierwszy przerwał pocałunek, siadając z powrotem na kanapie.
- Chyba mam wenę. – Szepnął Naruto mrugając parokrotnie. Wolno oblizał wargi czując smak mocnej kawy.

***
Mam nadzieję, że się spodobało i że nie wyszło aż tak chaotycznie jak mi się wydaje. To tyle na dziś, wracam się uczyć.
Ah i jeszcze odnośnie opowiadania "chat". Sama nie kojarzyłam, ale jak spytałam Usagi czy było takie opowiadanie, to też mówiła że gdzieś to czytała. Kto wie może gdzieś tam w głębi podświadomości wzorowałam się pomysłem, nie jestem w stanie stwierdzić. Mam tylko nadzieję, że te opowiadania nie są na tyle podobne by was zrazić.