poniedziałek, 12 stycznia 2015

Nie zapomnij kluczy

One shot oparty poniekąd na pewnym moim doświadczeniu z dzieciństwa. Też się zapominało kluczy xD. Tematyka na wpół urodzinowa, jako że dodaję to opowiadanie z okazji moich urodzin :3.
Z dedykacją dla twórców komentarzy KuroNeko, życie jest bez sensu i Diana Smith.
Miłego czytania.

**

Naruto Uzumaki nigdy nie lubił środy. No bo kto to widział, żeby lekcje kończyć o godzinie 17? W październiku o tej godzinie było już kurde ciemno! Blondyn czując jak nos mu odmarza, schował go pod swoją arafatkę. Szczęście dotarł już do znajomej klatki.
                Szybko wpisał kod, ledwo ruszając zgrabiałymi palcami. Na swoje piętro dotarł przeskakując po dwa stopnie, marząc by znaleźć się już w cieplutkim mieszkaniu. Złapał za klamkę, która ku jego zdziwieniu nie ustąpiła pod naciskiem. Otwierając szerzej oczy, szarpnął za nią niecierpliwie. Gdy to nie pomogło nacisnął dzwonek, który czystym dźwiękiem rozniósł się wewnątrz mieszkania. Naruto nie należąc do osób cierpliwych powtórzył tą czynność czterdzieści razy. Bez skutecznie.
- No eeeej. – Jęknął osuwając się na wycieraczkę. Westchnął ciepiętniczo. Jego rodzice musieli jeszcze nie wrócić z pracy. Pobieżnie przeszukał plecak w poszukiwaniu kluczy, których oczywiście nie znalazł. Wyciągnął z kieszeni telefon. Ekran mignął dwa razy smętnie, poczym z cichym buczeniem bezczelnie się rozładował. – Ja po prostu nie wierzę!
                Blondyn podwinął pod siebie nogi i siedział tak dłuższą chwilę z zamiarem poczekania na rodziców. Wytrzymał w tej pozycji całe 15 minut. Czując jak robi mu się coraz bardziej zimno chwycił za plecak i zaczął wyrzucać jego zawartość na posadzkę. Klucze musiały tam być!
                Cała przestrzeń piętra zawalona była podręcznikami, zeszytami i pojedynczymi kartkami. Naruto właśnie wsadzał głowę do pustego plecaka gdy na schodach pojawił się jego sąsiad. Patrząc na blondyna lekko zdziwionym wzrokiem, zręcznie ominął książkę do biologii i otworzył drzwi do swojego mieszkania, w którym zniknął jakby nic się nie stało.
*
Uzumaki potwierdził, że kluczy niestety przy sobie nie ma i właśnie zbierał swoje klamoty, kiedy drzwi do mieszkania sąsiada otworzyły się ponownie. Stanął w nich Sasuke Uchiha. Wysoki, blady i nieziemsko przystojny brunet. Pozbył się już płaszcza, więc było widać czarną koszulkę opinającą delikatne mięśnie. W ręce dzierżył kubek z parującym płynem.
- Wszystko w porządku? – Zapytał upijając łyk.
- No nie zbyt. – Naruto podrapał się w tył głowy. Zrobiło mu się głupio. – Kluczy zapomniałem, telefon rozładowany, a rodziców w domu jeszcze nie ma… i tak jakoś tu sobie siedzę.
- Możesz zadzwonić ode mnie.  – Sasuke wyjął z tylnej kieszeni spodni, płaski czarny telefon i podał go chłopakowi. – Pamiętasz numer prawda?
Naruto potaknął i przyjął urządzenie. Szybko wystukał numer.
- Ja to mam pecha. – Mruknął do siebie, co wywołało delikatny uśmiech na ustach bruneta. – Jak coś złego to zawsze do mnie. Czy ja mam wypisane na czole porażka?
Jego matka odebrała dopiero za szóstym sygnałem
- Hej mamo tu Naruto. Kiedy będziecie?
- …
- Mamo nie żartuj sobie w ten sposób.
- …
- To nie żart?
- …
- Jak to wyjechaliście w delegacje?! Ja kluczy nie mam przy sobie
- …
- Miałem je wziąć? Mówiłaś mi to rano? Ale ja przecież..
- !!!
Naruto odsunął telefon na długość ramienia. Mimo to bardzo dobrze było słychać na korytarzu, jak Pani Kushina jest niezadowolona z tego, że jej syn jest nieodpowiedzialny i nie słucha co się do niego mówi.
Sasuke upił łyk kawy i patrzył chwilę, jak blondyn stara się udobruchać  swoją rodzicielkę. W końcu wystawił rękę, by ten podał mu telefon. Naruto chętnie przystał na tą niemą propozycję, ponieważ doskonale wiedział, że jego matka potrafi  tak krzyczeć godzinami.
- Dzień dobry Pani Uzumaki. – Przywitał się. – Z tej strony Uchiha Sasuke, sąsiad. To z mojego telefonu dzwoni Naruto.
-…
- Nie musi Pani przepraszać. Rozumiem, że sytuacja jest nieciekawa?
-…
- Wracają państwo w piątek?
-…
- Rozumiem. To faktycznie ważna sprawa. Lepiej wtedy nie wracać przedwcześnie.
-…
- Niech się Pani o syna nie martwi. Myślę, że spokojnie może zostać u mnie.
-…
- Proszę się o to nie martwić. Moje mieszkanie jest duże, a dla mnie to żaden problem.
-…
- Spokojnie, myślę, że damy sobie radę.
-…
- Tak. Oczywiście. Zaręczam, że to naprawdę żaden problem.
-…
- Już Pani daję syna.
Sasuke podał telefon blondynowi, który z nieciekawą miną przyłożył go z powrotem do ucha. Przez kolejne pięć minut wysłuchiwał jaki to jest nieodpowiedzialny. Potem matka wyjaśniła mu, że niestety nie dadzą rady wrócić do domu i że będzie musiał zostać u sąsiada, który to wspaniałomyślnie zaoferował. Przestrzegła go by zachowywał się przyzwoicie i nie narobił jej wstydu. Zapewniła go jeszcze, że go kocha i przypomniała by należycie podziękował za gościnę. Gdy jej syn potaknął na ostatnie zarządzenie, rozłączyła się.
Naruto oddał telefon, a sąsiad gestem dłoni zaprosił go do mieszkania.
- Bardzo panu dziękuję za pomoc i w ogóle.
- Mam 22 lata Naruto, mów mi po imieniu bo czuję się staro. – Sasuke uśmiechnął się cierpko i zamknął drzwi do mieszkania.
- Ja nie będę problemem? Naprawdę nie chce przeszkadzać. – Naruto zdjął kurtkę i z radością chłonął ciepło ogrzewanego mieszkania.
- Mieszkam sam i posiadam wolny pokój. Po za tym byłoby mi głupio gdybyś spał pod drzwiami. – Brunet wziął wierzchnie odzienie chłopaka i powiesił ją na wieszaku. – Pewnie zmarzłeś, chciałbyś kawy lub herbaty?
- Poprosiłbym herbaty. – Naruto uśmiechnął się nieśmiało i poszedł za sąsiadem do jego kuchni.

*

                Naruto siedział przy biurku w dużym pokoju gościnnym i odrabiał lekcje. Sasuke dał mu ciepłej herbaty oraz poczęstował kanapkami, poczym przygotował mu pomieszczenie do spania. Jego mieszkanie było naprawdę duże. Prawdę mówiąc było większe od tego, w którym chłopak mieszkał wraz z rodzicami. Na szafce brunet zostawił mu ręcznik, oraz całkiem nowe ubrania na zmianę. Naruto kręcił głową na taką hojność, nawet jeśli chodziło tylko o pożyczanie. Ale Uchiha nie chciał słyszeć o jakiejkolwiek odmowie. Kiedy upewnił się, że gościowi nic nie brakuje, powiedział by ten czuł się jak u siebie w domu. Zapewnił też że jeśli będzie czegoś potrzebował to znajdzie go w salonie, lub w pokoju na końcu korytarza.
Kiedy Uzumaki trzeci raz kreślił w zeszycie rozwiązanie, postanowił poszukać swojego sąsiada. Bez odrobionych lekcji nie miał co pojawiać się jutro w szkole. Jego babka od chemii była prawdziwym diabłem jeśli chodziło o zadawane lekcje.
                Znalazł Sasuke w jego pokoju. Leżał na łóżku w okularach i czytał jakąś książkę. Naruto przełknął ślinę na ten widok. Tak naprawdę za każdym razem jak wchodził lub wychodził z mieszkania miał nadzieję, że spotka swojego seksownego sąsiada. Nigdy nawet w najskrytszych marzeniach, nie myślał, że kiedyś będzie w jego mieszkaniu. Ba on w nim będzie nawet nocował! A idąc za przykładem amerykańskich filmów, wszystko się może zdarzyć.
- Nie przeszkadzam? – Spytał, wsuwając głowę do pomieszczenia.
- Nie. – Sasuke na widok gościa odłożył książkę i przeczesał ręką włosy. – Potrzebujesz czegoś?
- Ja.. – Naruto zapatrzył się na blade palce i zapomniał przez chwilę po co przyszedł. – Lekcje.. Znaczy zadania nie rozumiem.
- Z czego?
- Z chemii..
- Masz szczęście. – Sasuke wstał z łóżka i uśmiechnął się delikatnie. – Tak się składa, że studiuję farmaceutykę. Można powiedzieć, że na chemii się znam.
Naruto nigdy w to nie wątpił. Brunet sprawiał wrażenie człowieka idealnego, więc nie zdziwił by się gdyby znał również cztery języki i był świetnym sportowcem. Rozłożył ochoczo swój zeszyt na biurku, a Sasuke włączył lampkę i nachylił się nad chłopakiem patrząc w jego notatki.
- Jesteś teraz w.. drugiej klasie prawda? Jaki profil?
- Tak. Chodzę do Liceum numer IV w Konocha do bio-chemu.
Blondyn pokazał czego nie rozumie, jednocześnie dyskretnie wdychał zapach mężczyzny. Ten pachniał czymś czego nie dało się opisać. Owoce leśne, połączone z piżmem i czymś charakterystycznym tylko dla Uchihy.
                I tak minął im cały wieczór. Sasuke tłumaczył mu poszczególne zadania, co jakiś czas pokazując ręką w podręczniku odpowiednie wzory. Naruto słuchał jak urzeczony niskiego głosu i co jakiś czas potakiwał. Brunet chwalił go za każdym razem, gdy dobrze zrobił przykład, przez co wiedza sama wchodziła do głowy.

*

                O godzinie 7:20 Naruto wyszedł z pokoju, ubrany w pożyczoną czerwoną koszulkę. W domu było cicho, więc założył, że Sasuke jeszcze śpi. Ahh te uroki studenckiego życia. Przechodząc koło jego pokoju zwalczył chęć potwierdzenia swoich przypuszczeń. Musiało mu wystarczyć, że płaszcz bruneta jeszcze wisiał na wieszaku. Otulając się szczelniej chustą, ruszył do szkoły.

*

- Przepraszam czy mogę porwać na chwilę Naruto? – Spytał Sasuke stając w drzwiach Sali biologicznej.
Szarowłosy nauczyciel biologii, nawet nie patrząc na niego z nad dziennika wolno pokiwał głową. Naruto zdziwiony nie mniej niż reszta klasy, wolno wstał ze swojego krzesła i wyszedł na korytarz za brunetem.
- Coś się stało? – Spytał nie rozumiejąc sytuacji. – No i jak dostałeś się do szkoły?
- Ma się te znajomości u sprzątaczek co? – Sasuke zaśmiał się cicho. – Zapytałem jedną o ciebie, to zaprowadziły mnie pod same drzwi Sali szczebiocząc o „kochaneczku” i „blondwłosym aniołku”
Naruto zaczerwienił się widocznie i podrapał w tył głowy. Spojrzał na panią Gienię machającą z końca korytarza. Odmachał zawstydzony. Co on poradzi, że starsze panie zawsze go lubiły?
- Nie masz teraz zajęć? – Zapytał by zmienić temat rozmowy.
- Zaczynam za godzinę. – Sasuke sięgnął do kieszeni płaszcza i wyjął z niej klucze, które od razu podał blondynowi. – Niestety wypadają mi dzisiaj wykłady, które zwykle mocno się przedłużają. Pomyślałem więc, że podrzucę ci klucze do mieszkania co być pod drzwiami nie stał.
- Aha. Dziękuję. – Naruto schował pęczek do kieszeni. Faktycznie nie pomyślał o tym rano, że bruneta może nie być w mieszkaniu gdy ten wróci ze szkoły.
- No to w takim razie ucz się pilnie a ja uciekam. – Sasuke pomachał mu ręką i skierował się w stronę schodów.
Naruto odmachał jego plecom i zanim wszedł do sali, odczekał chwilę aż jego policzki przybiorą normalny kolor. No bo co on poradzi, że na myśl o tym, iż właśnie dostał klucze do mieszkania seksownego sąsiada zrobiło mu się gorąco?

*

Kiedy blondyn wszedł do mieszkania, było ono puste. W pierwszym odruchu, skierował się do kuchni. Tam na blacie znalazł parę banknotów w raz z małą karteczką „wrócę koło osiemnastej, kup sobie coś do jedzenia”. Naruto zastanowił się chwilę. Bardzo nie w smak było mu być pasożytem dla kogoś kto uratował go od wizji spania na wycieraczce. Schował więc pieniądze do kieszeni i upewniając się że ma jeszcze dwie godziny, pobiegł do sklepu, z zamiarem ugotowanie dla Sasuke jakiegoś obiadu.

*
Uśmiechając się szeroko, Uzumaki wszedł do mieszkania. Szybko rozebrał się i w kuchni położył siatkę z zakupami. Reszta pieniędzy, która mu została wylądowała z brzdękiem na blacie. Blondyn pobieżnie rozejrzał się po kuchni i po krótkiej chwili znalazł odpowiedni duży garnek. Nalał do niego wody i postawił na zapalonej kuchence.
Spojrzał na zegarek. Miał jeszcze blisko godzinę do powrotu Sasuke. Nie było co się śpieszyć z resztą potrawy.
Postanowił więc wykorzystać chwile, gdy jest sam w mieszkaniu i zrobić coś o czym marzył dyskretnie po nocach. Czując się trochę jak włamywacz, blondyn na palcach przeszedł w głąb mieszkania i ignorując walenie własnego serca, otworzył drzwi do pokoju Sasuke. Ktoś mógłby uważać jego zachowanie za nie przyzwoite, ale Naruto nie myślał wtedy o rzeczach tak prozaicznych. Wolno wszedł do pomieszczenia i z dzikim piskiem rzucił się na zasłane łóżko. Złapał jedną poduszkę i wtulił się w nią, zachłannie wdychając zapach jej właściciela. Chłopak przymknął oczy i starał sobie wyobrazić, że to wcale nie jest jasiek, a pewien nieziemsko przystojny brunet. Szczerząc się do własnych urojeń, Uzumaki przeleżał tak dobre parę minut.
W końcu wstał i czując się jak nastoletnia fanka zatuszował ślady swojej małej „zbrodni”. Upewniając się, że nic nie zdradzi jego obecności w pokoju zamknął drzwi i pobiegł do kuchni, przypominając sobie o gotującej wodzie.

*

- Wróciłem. – Powiedział Sasuke wchodząc do kuchni. Zdziwiony spojrzał na swojego gościa, który właśnie mieszał coś w garnku. – Co tak pachnie?
- Witaj. – Naruto uśmiechnął się przez ramię. – Ugotowałem obiad. Nie masz nic przeciwko, że użyłem twojej kuchni?
- Oczywiście, że nie mam. – Brunet zajrzał mu przez ramię, muskając nieświadomie włosami jego policzek. – Czy ja wyczuwam pomidory?
- Nie jestem dobrym kucharzem. – Chłopak opuścił głowę by ukryć rumieńce. – Spaghetti jest szczytem moich możliwości.
- No to nie mogę się doczekać. – Student zaśmiał się siadając przy kuchennym stole. – Tak się składa, że uwielbiam pomidory.
Naruto przybił sobie w myślach piątkę. Ma się tego farta. A jeszcze wczoraj pomylił go z pechem.

*
Siedzieli naprzeciwko siebie przy stole w kuchni i rozmawiali o błahostkach, pałaszując spaghetti. Naruto z nie małym zadowoleniem oglądał jak Sasuke pochłania swoją porcję.
- Jak tylko rodzice wrócą, oddam ci pieniądze. – Powiedział blondyn pakując do ust trochę makaronu.
- Nie ma takiej potrzeby. – Uchiha pokręcił głową, wycierając wargi wierzchem dłoni. – Nawet nie przyjmę od ciebie tych pieniędzy.
- Ale nie chce być darmozjadem! – Uzumaki naburmuszył się lekko.
- I nie jesteś. Wiesz, fajnie wrócić do domu wiedząc, że ktoś w nim na ciebie czeka. – Sasuke uśmiechnął się lekko.
„Jeśli chciałbyś, mógłby czekać na ciebie już codziennie.” – Pomyślał Naruto, patrząc w czarne oczy chłopaka. Nie powiedział jednak tego na głos. W końcu powinien się cieszyć, że spędza ze swoim obiektem westchnień czas. Już to było czymś o czym nie śmiał kiedyś nawet marzyć.
Nagle Sasuke podniósł się trochę i pochylił nad stołem. Bladą ręką sięgnął ku twarzy blondyna. Ten wstrzymał oddech, czując jak serce zaczyna mu bić jak oszalałe.
- Miałeś sos na policzku. – Brunet cofnął rękę i uśmiechnął się zadziornie. – Coś ty taki czerwony?
- Aaa.. gorąco tu. – Naruto opuścił głowę i z uporem zaczął nawijać makaron na swój widelec. Starał wymazać ze swojej głowy, sceny jakie przez tą krótką chwilę przyszły mu na myśl.

*
- Zrobiłeś wszystkie lekcje? –  Zapytał Sasuke gdy brudne talerze wylądowały w zmywarce.
- A ja myślałem, że moja mama jest daleko. – Naruto prychnął cicho i przewrócił oczami. – W sumie i tak nie mam większości podręczników.
- Chciałem zaproponować wspólny wieczór, no ale skoro nie chcesz to..
- Żartowałem! – Blondyn aż podskoczył. – Wszystko zrobione!
- No to w takim razie zapraszam do salonu.
Sasuke uśmiechnął się delikatnie, widząc jak blondyn wymachuje rękami. Złapał go za rękaw bluzy i pociągnął do pomieszczenia znajdującego się naprzeciwko kuchni. Salon był dużym i jasnym pomieszczeniem. Po prawej stronie od wejścia stał wysoki segment z poukładanymi ciasno książkami, zaś po lewej, zasłonięte przez firanki, były drzwi na balkon. Po środku, tyłem do wejścia stała skórzana kanapa z dwoma fotelami po bokach. Na przeciwko niej, przy ścianie stało całe centrum dowodzenia. Na przeszkolonym szafce prezentował się wielki telewizor LCD, a zaraz pod nim, na półeczkach ustawione było dvd, Xbox 360 i PS4. Po obu stronach stały wysokie głośniki oraz wąskie szafki na filmy i gry.
- Zagrajmy! – Naruto w pierwszej kolejności dopadł kolorowe pudełka.
- W takim razie zdaje się na twój wybór. – Uchiha usiadł na puszystym dywanie przed kanapą i uniwersalnym pilotem zaczął włączać sprzęt.
- Chcę to! – Blondyn podał grę chłopakowi, siadając koło niego.
Po chwili siedzieli już ramię w ramię, ściskając pady do xboxa. Na wielkim ekranie wyświetlił się napis „Ultimate Ninja Storm Revolution”. Obydwoje wybrali sobie postacie i wcisnęli start.
- Twoja postać wygląda jak pomarańczowy dres. – Sasuke uśmiechnął się kpiąco, wyprowadzając pierwszą kombinację ciosów.
- Powiedział ten, który wybrał typa owiniętego w koc i fioletową linę. – Żachnął się Naruto maniakalnie naciskając wszystkie guziki. – Zaraz ci przywalę tą.. wiatrową kulą!
- Posmakuj moich piorunów.
Grali tak do późnego wieczora, docinając sobie i szturchając się łokciami. Gdy Naruto przegrywał, Sasuke czochrał go po włosach śmiejąc się. Zaś gdy to brunet przegrywał, jego towarzysz krzycząc, tańczył pokręcony taniec zwycięstwa.
Kiedy tego wieczoru Naruto kładł się spać, dziękował wszystkim bogom świata, że zapomniał kluczy do domu. Dzisiaj zachowywali się jak dobrzy przyjaciele. Kto wie co przyniesie jutro?

*
Naruto zaznajomiony z planem zajęć Sasuke, stał się oficjalnym tymczasowym właścicielem zapasowych kluczy. Wracał do domu wcześniej, więc było to logiczne wyjście. Nie przeszkadzało mu to jednak wyobrażać sobie dużo więcej, oraz doszukiwać się ukrytego podtekstu.
Siedział właśnie na kanapie i oglądał 1384 odcinek serialu, o którym nigdy wcześniej nie słyszał. Jednak bardzo szybko udało mu się wczuć w sytuację nieszczęśliwie zakochanej Elżbiety w super przystojnym i żonatym Roderichu. Gdy usłyszał chrzęst otwieranych drzwi, ruszył energicznie na powitanie.
- Witaj. – Powiedział, Naruto wchodząc do ciemnego przedpokoju. Ze zdziwieniem koło Sasuke zobaczył jeszcze jednego, równie wysokiego chłopaka. – Albo raczej witajcie.
- Kiba to jest właśnie Naruto. – Uchiha odwiesił ich kurtki na wieszak i zaczął rozwiązywać buty. – Naruto, to jest Kiba Inuzuka, mój znajomy ze studiów.
- Miło poznać! – Uśmiechnięty szatyn, przecisnął się do Uzumakiego i ścisnął jego rękę. – No Sasuke, widzę, że gust to odziedziczyłeś po bratu!
- Przecież mówiłem ci, że to mój sąsiad. -  Sasuke prychnął i omijając ich poszedł do salonu. Koło kanapy postawił siatkę, w której charakterystycznie brzdęknęły puszki piwa.
- Oj to przecież w niczym nie przeszkadza! – Kiba zaczął chichotać. – Choć młody do światła, niech no ja ci się przyjrzę.
- Jaki gust ma podzielać Sasuke ze swoim bratem? W ogóle to on ma brata? – Naruto udzielił się nastrój nieznajomego i sam zaczął szczerzyć się od ucha do ucha, gdy razem weszli do pokoju.
- Ma brata! – Szatyn z entuzjazmem zaczął wymachiwać rękami. – A podobni są, że ho ho. Uchiha coś mają takiego w sobie, że są nienormalnie piękni, mądrzy i bogaci! No i teraz widać, że obydwoje też lubią.. Aaa Sas ostrzegaj!
Kiba przerwał swoją wypowiedź by móc złapać wycelowaną w niego puszkę piwa.
- Właśnie ostrzegam. – Sasuke wykrzywił wargi w lodowatym uśmiechu. Inuzuka bardzo szybko zrozumiał, że ma się zamknąć.
- Ale ja chce wiedzieć o co chodzi! – Naruto wydął policzki, czując, że informacje, które chciał mu powiedzieć chłopak, są nie zwykle istotne.
- Kiedyś ci powiem. – Uchiha usiadł na dywanie, opierając się plecami o kanapę.
- Poczekamy aż wyjdzie do toalety. – Kiba mrugnął do blondyna, również siadając. – Choć młody i napij się z nami. Dzisiaj świętujemy.
- On jest nie pełnoletni. – Sasuke spojrzał na Naruto, który już trzymał podarowaną mu przez Inuzukę puszkę piwa.
- Oj no bez przesady. – Szatyn przewrócił oczami. – Naruto jesteś w liceum. Przyznaj się, piłeś już?
- No piłeeem. – Blondyn przyznał się z ociąganiem. Rodzice o tym nie wiedzieli, dalej uważając, że jest on nie skazitelny.  Lecz tak naprawdę nie tylko próbował alkoholu i papierosów, ale też nie był już prawiczkiem.  Swoją drogą nigdy więcej nie zobaczył tego chłopaka. – W sumie jakby nie patrzeć jutro są moje urodziny.
Sasuke podniósł brwi w geście zdziwienia. Kiba zaś zawył donośnie.
- No to trzeba będzie otworzyć coś mocniejszego! Świętujmy podwójnie.
- Tylko nie mogę się spić, bo dzisiaj wieczorem wracają moi rodzice. – Zastrzegł blondyn, widząc zapał Inuzuki do Imprezowania.
- Nie bój czapy, młody. – Kiba poklepał go po plecach. – Nie martw się i świętuj!
Cała trójka otworzyła swoje puszki i stuknęli się w geście toastu.
- Czy tylko ja czuję lekką woń spalenizny? – Naruto upił łyk piwa i spojrzał pytająco po mężczyznach. Dopiero w jasnym świetle żyrandola, zauważył, że Kiba ma przypalone brwi i ciemne delikatne smugi na policzkach. Sasuke miał lekko osmolone czoło.  – Co wam się stało?
- Tak to się kończy jak idziesz na Uniwersytet by spokojnie móc się uczyć, a potem trafiasz do grupy z wariatem. – Uchiha z pełną powagą na twarzy, dalej pił piwo. Nawet z przypalonymi włosami dalej wyglądał seksownie.
- No bo widzisz Naruto.. – Kiba odłożył puszkę by móc wesprzeć się gestami w swojej opowieści.

*
- Cieszę się, że państwo już dobrali się w pary. – Podstarzały mężczyzna spojrzał po sali, przytrzymując na nosie grube okulary. – Jak państwo widzą, na dzisiejszych laboratoriach będziemy przeprowadzać eksperyment.
Sasuke spojrzał krytycznie najpierw na profesora, potem na stojącego koło niego Kibę a na samym  końcu na stojące przed nim na stole kolorowe fiolki. Czas chyba zacząć się modlić o życie.
- Odczynniki nie są podpisane. Za pomocą państwa wiedzy na temat koloru, zapachu i konsystencji, proszę wykonać dowolną reakcję i nazwać ją. Oczywiście proszę tylko nie próbować odczynników, panie Inuzuka.
Kiba zaśmiał się nerwowo i odstawił fiolkę z białą cieczą na stół.
- Proszę oszczędnie dawkować, więcej państwo nie dostaną, a przecież tak łatwo zniszczyć reakcją prawda? – Profesor zasiadł za katedrą i z wredną satysfakcją patrzył na przerażone miny dwudziestki studentów ubranych w białe kitle i plastikowe okulary ochronne. – Komu się uda zrobić oryginalną reakcję będzie zwolniony z kolokwium. Zapraszam do pracy.
- Dobrze usłyszałem, że jeśli dzisiaj zaliczymy to nie będziemy musieli kuć tego grubego podręcznika na pamięć??? – Kiba uśmiechnął się zachłannie podwijając rękawy.
- Tak. – Sasuke z grobową miną przyjrzał się stołowi. – Tylko bez gwałtownych ruchów Inuzuka.
- Lepiej się odsuń trochę.
Uchiha zdążył tylko zachłysnąć się powietrzem gdy zobaczył kątem oka jak Kiba wlewa do przygotowanej zlewki zawartość połowy fiolek.
- Kuźwa. – Zaklął szatyn gdy nic się nie stało.
- Myślałem, że wybuchnie.
- No ja właśnie też. To w końcu też jest reakcja nie?
Sasuke zamyślił się. Był dobrym uczniem. Ale bardzo nie lubił być przepytywany, a tak właśnie wyglądały egzaminy ustne u profesora chemii. Tak właśnie wyglądały egzaminy ustne.
- Dobra ja to załatwię, ale ty dodajesz – zastrzegł brunet i nachylił się nad stołem. Dłuższą chwilę przyglądał się różnobarwnym fiolkom, aż w końcu jedną z nich wręczył Kibie. – Wsyp to i uciekaj.
- I za to cię lubię. – Inuzuka wyszczerzył się i poprawił swoje okulary. Stanął na odległość ręki od stołu, zaś Sasuke stanął za nim. – Uwaga dodaje.
Reakcja może nie była głośna, ale za to efektowna wizualnie. Gdy proszek zetknął się z cieczą, wybuchnął w górę ogniem oraz czarnym dymem, osmalając obydwu studentów, blat i sufit.
- Dla takich rzeczy poszedłem na chemię! – Kiba rozkaszlał się wycierając osmoloną twarz.
- Brwi ci się palą. – Sasuke gasił właśnie własne włosy, drugą ręką rozwiewając dym
- No co ja tu widzę. – Profesor wyrósł obok nich jak z pod ziemi. – No to teraz proszę jeszcze o nazwanie państwa reakcji, oraz wyjaśnienie jej czynników.

*

- No i wtedy Sasuke zaczął gadać o jakiś propanach, metanach, energiach, wodorach i innych naukowych dyrdymałach. Sam się zgubiłem w połowie. – Kiba pociągnął łyk piwa, które orzeźwiło jego wysuszone od mówienia gardła. – Ale profesor chyba zrozumiał i właśnie dzięki naszej super współpracy jesteśmy zwolnieni z kolokwium.
- Wow. – Tylko tyle Naruto zdołał wyksztusić. – Nie sądziłem, że studia farmaceutyki mogą być ciekawe.
- A niby jak praca z niestabilnymi odczynnikami, oraz świadomością, że możesz wepchnąć na rynek leków zajebistą truciznę może nie być ciekawa? – Kiba wyszczerzył się i otworzył następne piwo.
- Jesteś zdrowo popieprzony. –Skwitował Sasuke, gnąc pustą puszkę. Naruto dalej nie dokończył swojego trunku wstrzymując się w obawie przed gniewem swojej matki.
- A powiedzcie mi czy.. – Dźwięk osiemnastowiecznych organów, przerwał jego wypowiedź. Brunet pokazał mu gestem ręki by się wstrzymał z mówieniem, poczym odebrał telefon.
- Uchiha Sasuke, słucham.
- …
- Witam pani Kushino.
- …
- Tak wszystko w porządku.
- …
- Proszę powtórzyć, bo nie za dobrze słyszę.
- …
- Rozumiem. Lotnisko rzeczywiście potrafi wszystko zagłuszyć. Czyli że są już państwo w drodze?
- …
- W Szanghaju?
- …
- Nie oczywiście, że to nie byłby problem, ale…
-…
- Dobrze, rozumiem. Tak przekażę.
-…
- Może jednak podać go? Pani Uzumaki? Jest tam jeszcze pani? Pani Kushino?
Sasuke odjął telefon od ucha i nacisnął czerwoną słuchawkę na wyświetlaczu.
- Straciła zasięg. – Skwitował rozmowę, nie patrząc na blondyna. – Powiem to w ten sposób. Kiba otwieraj wódkę, nikt nie musi się już przejmować rodzicami.
Puszka Naruto zamarła w połowie drogi.
- Czyli, że nie wracają?
- Coś im wypadło i musieli polecieć do Szanghaju. Pani Kushina kazała cię przeprosić i przekazać życzenia urodzinowe. Powinni wrócić w poniedziałek koło południa.
- Mogę u ciebie zostać do tego czasu?
- Ja nie mam nic przeciwko. – Sasuke przejął kieliszki od Kiby i postawił je na dywanie.
Naruto tylko uśmiechnął się z wdzięcznością w odpowiedzi. Zasłonił się puszką by ten uśmiech nie wydał się przypadkiem zbyt radosny. Tak naprawdę perspektywa jeszcze dwóch nocy z siedzącym naprzeciw niego przystojniakiem, była lepsza od jakichkolwiek urodzin z rodzicami. Mama nieświadomie zrobiła mu całkiem udany prezent.
- No to do dna chłopaki.
Kiba pierwszy podniósł kieliszek wypełniony przeźroczystą cieczą.
Siedzieli jeszcze dobrą godzinę. Kiba bardo dobrze dogadywał się z Naruto i cały czas przekrzykiwali się nawzajem w opowieściach. Sasuke w większej mierze milczał, tylko co jakiś czas wtrącał uwagi i korygował nieścisłości w historiach Inuzuki.

*

- Wybaczcie moją nietaktowność, ale ja waćpani muszę już lecieć na moje chałupy. - Kiba czknął, wstając lekko chwiejnie.
- Zaraz zamówię ci taksówkę, nie będziesz mi tu wracał po pijaku. – Sasuke wyciągnął telefon. W przeciwieństwo do kolegi nie dał po sobie poznać żadnej oznaki alkoholowego upojenia.
- Stary dam radę. – Szatyn potknął się w progu i wyrżnął o ziemię.
- Ostatnim razem chciałeś umówić się z budką telefoniczną, poczym mało nie utopiłeś się w fontannie.
Kiedy Sasuke już upewnił się że Inuzuka trafił bezpiecznie do żółtej taksówki, wrócił do mieszkania. Szalik, którym się owinął rzucił na szafkę.
- To będą moje trzecie urodziny bez rodziców. – Powiedział Naruto gdy ten usiadł koło niego na dywanie. Przez alkohol włączyła mu się lekka melancholia. – Często wyjeżdżają w delegacje, więc jest to zrozumiałe, ale.. w sumie pewnie nie rozumiesz zbytnio o co mi chodzi co?
- Nawet nie wiesz jak bardzo rozumiem, Naruto. – Sasuke oparł się plecami o kanapę i spojrzał w błękitne oczy. – Moim rodzice prowadzą ogólnoświatową firmę farmaceutyczną. Całe ich życie zajmuje praca, więc mój ojciec nawet nie pamiętał kiedy mam urodziny. Czasem się zastanawiam czy jeszcze pamiętam jak mam na imię.
Nagle przez pokój przebił się pojedynczy dźwięk przychodzącego smsa. Brunet przerwał opowieść, by móc skupić się na wiadomości. Nagle uśmiechnął się delikatnie i bez słowa przekazał komórkę chłopakowi.
Do Naruto! – Krzyczał nagłówek wiadomości. Blondyn marszcząc brwi przesunął tekst niżej. – Naszemu kochanemu synkowi w dniu jego urodzin, najserdeczniejsze życzenia od mamy i taty <3. Kochamy Cię i jest nam bardzo przykro, że nie możemy być teraz z tobą. Wynagrodzimy ci to po powrocie :*. Kushina i Minato.
- Jak widzisz twoi cię kochają i pamiętają o tobie. – Sasuke przyjął telefon z powrotem i schował do kieszeni. – Dobra nie ma co się roztkliwiać, ja muszę jeszcze iść się pouczyć.
Brunet westchnął i zaczął wstawać podpierając się ręką o kanapę. Chciał to zrobić w miarę dynamicznie, jednak ręka Naruto uczepiona niespodziewanie jego koszulki zniweczyła ten plan. Sasuke w ostatniej chwili uchronił się przed całkowitym upadkiem na chłopaka.
- No i co teraz? – Spytał patrząc w błękitne oczy. Naruto leżał pod nim dalej ściskając jego koszulkę. Wzrok miał mętny, policzki rozpalone a usta rozchylone. Widząc z tak bliska twarz Sasuke musiał przemóc się z chęcią pocałowania go łapczywie. „Niech to on zrobi pierwszy ruch” pomyślał blondyn. Całym sobą pokazał czego pragnie, teraz trzeba było czekać.
Sasuke nachylił się delikatnie nad nim. Naruto widząc to przymknął oczy i czekał. Gdy otworzył je ponownie nikogo nad nim nie było. Czarne włosy tylko mignęły mu w drzwiach pokoju.

*
Naruto leżał na łóżku i przytulał poduszkę. Miał doła. Bardzo dużego doła. Było już tak blisko wymarzonego pocałunku. Bolało go to chyba bardziej, niż fakt, że Sasuke w delikatny sposób powiedział mu „nic z tego”. Blondyn zakopał się pod kołdrą. To się nie miało tak skończyć. Miało być różowo i do obrzydzenia słodko. We wszystkich filmach rzeczona para, będąc w takiej sytuacji powinna zacząć się całować, obściskiwać, potem uprawiać seks a na końcu wyznać sobie miłość do końca życia kurde! Czemu normalnie to nie działa?
- Życie ssie. – Szepnął Naruto wydymając wargi. Zanim zasnął, obiecał sobie, że jutro napcha się kremówkami by poprawić sobie humor.

*
- Wstawaj.. – Jakiś głos starał się przywołać do życia świadomość blondyna. Ten kazał mu bezgłośnie spierniczać.
- Wstawaj. – Ktoś uporczywie nie dawał za wygraną. Nagle Naruto poczuł jak materac koło niego się ugina, a nieziemsko seksowny głos jakiegoś anioła szepcze mu do ucha: No dla mnie nie wstaniesz kociaku?
Uzumaki podniósł głowę prawie natychmiastowo.
- No wreszcie. – Sasuke uśmiechnął się delikatnie i wstał z łóżka. – Już rozważałem opcję z zimną wodą. Masz sen jak kamień.
- Mhms.. – Tylko tyle dostał w odpowiedzi od półprzytomnego chłopaka.
- No nic, wychodzę być mógł się ubrać. Czekam na ciebie w kuchni za pięć minut.

*
I jak tu się gniewać na kogoś kto nie chciał cię pocałować, skoro budzi cię rano na śniadanie? Naruto nie mógł, słodkości kupowały go od razu. Siedział teraz wraz z Sasuke w kuchni i pałaszował stos naleśników, polany syropem klonowym, górą bitej śmietany, kolorową posypką i owocowym syropem. Pochłaniał porcję w zastraszającym tempie, szczerząc się szeroko. Brunet tylko przyglądał mu się z zagadkowym półuśmiechem, popijając czarną kawę.
- Wszystkiego najlepszego z okazji twoich osiemnastych urodzin.
- Ahh faktycznie, to dzisiaj. – Naruto zaśmiał się wycierając twarz z bitej śmietany – choć bardziej by się ucieszył gdyby Sasuke ją z niego zlizał. – Dziękuję za pamięć.
- Zjadłeś już?
- Mhm.
- To w takim razie masz jakieś specjalne życzenia odnośnie spędzenia urodzin?
Naruto zmarszczył brwi.
- Jak dla mnie możemy tu zostać, samo to że nie muszę spędzać ich sam jest wystarczająco fajne.
Uchiha westchnął cicho. Poczym uśmiechając się łobuzersko wstał z krzesła i łapiąc chłopaka za nadgarstek pociągnął go do przedpokoju. Podał mu kurtkę pokazując, że odmowy nie przyjmuje.
Gdy już byli odpowiednio ciepło ubrani, Sasuke złapał za klamkę i odwrócił głowę.
- Obiecasz mi coś?
- Co takiego?
- Chcę by ten dzień był dla ciebie choć trochę wyjątkowy. Więc nie opieraj mi się zbytnio co?
- Postaram się. – Naruto uśmiechnął się wesoło. – Ale z natury jestem dość przekorny.
- Z tym to ja już sobie poradzę. – Uchiha uśmiechnął się tajemniczo poczym nacisnął klamkę.
*
Mężczyźni pojechali do miasta. Naruto bardzo szybko wyzbył się oporów i sam zaczął ciągać towarzysza w różne strony. Najpierw poszli do kina. Blondyn sam wybrał film, przy którym upierał się mimo wyraźnych wątpliwości. W końcu jednak solenizantowi się nie odmawia, więc poszli na ten horror. Przebieg seansu był przewidywalny. Zjedli popcorn i ponabijali się z reklam. Potem Naruto krzyczał, i zasłaniał sobie oczy za każdym razem gdy na ekranie pojawiło się coś strasznego, zaś Sasuke pozostał w bardzo dobrym humorze. Śmieszyła go sztuczność scen w filmie oraz reakcje chłopaka. Pozwolił też dobrodusznie schować się blondynowi w jego ramionach, gdy główna bohaterka wybuchła. Było ciemno więc nikt nie widział jego pełnego satysfakcji uśmiechu.
W następnej kolejności poszli do cukierni. Naruto od razu przykleił się do szyb przed ladą i podziwiał ciasteczka wyglądające jak miniaturowe dzieła sztuki. Stały tam kolorowe babeczki, małe torciki czekoladowe, galaretki z bitą śmietaną i posypką, owocowe tarty, misternie zdobione pralinki i mnóstwo innych słodkości których nazw nie znał, ale to nie ujmowało ich wyglądowi. Zapiszczał ze szczęścia jak dziecko, gdy usłyszał, że może wybrać co tylko chce. Sasuke z pobłażliwym uśmiechem patrzył jak blondyn składa obfite zamówienie.
By spalić kalorie udali się na spacer po mieście. Mijali wiele sklepów i wystaw rozmawiając, żartując oraz rozglądając się za prezentem dla solenizanta.
- Wejdziemy tutaj proooszę! – Naruto wskazał na wielki baner z napisem „Sklep z zabawkami”
- No skoro to są twoje osiemnaste urodziny – Sasuke ruszył w stronę sklepu. – To możemy wejść.
- Udam, że nie usłyszałem sarkazmu. Jeej zabawki!
Wnętrze sklepu było spełnieniem marzeń każdego dziecka, jak widać Naruto też bo od razu wbiegł między półki.
- A co mi tam niech się pobawi – brunet z zaciekawieniem przyjrzał się misternej budowli z klocków lego.
- Sasukeee.
- Słucham cię Naruto. Znalazłeś coś ciekawego?
- Czy ta.. – blondyn zawahał się. – Propozycja z prezentem nadal aktualna?
- Oczywiście. – Obrócił się do chłopaka, któremu oczy błyszczały jak dwie małe gwiazdki.
- No to ja chce to! – Naruto wyjął schowanego do tej pory za plecami pluszaka i przytulił się do niego. Był to lis. Duży i puchaty lis. Dodatkowo posiadał od dziewięć mięciutkich ogonów. Uzumaki został przysłonięty przez  burzę rudego futerka.
- Jesteś pewny?
Kiwnięcie głową.
- Naruto jesteś niemożliwy. – Sasuke pokręcił głową z niedowierzaniem. W jego stronę spojrzały dwie pary błyszczących błękitnych oczek. Musiał się poddać. – A więc zapraszam do kasy.
Ostatnim przystankiem była pizzeria. Tam przy zarezerwowanym stoliku zjedli dużą pizzę z wielkim napisem „Sto lat”, którą popili symbolicznym kieliszkiem szampana.
Kiedy wrócili do domu był już bardzo późny wieczór. Naruto przytłoczony nadmiarem wrażeń ziewając wtulał się w nową przytulankę. Ten dzień był jak dotąd chyba najlepszym w jego życiu. Brakowało tylko pocałunku i chodzenia za rękę. Chłopak zaczerwienił się delikatnie na tą myśl.
- Dobranoc Naruto – powiedział Sasuke gdy rozstawali się na korytarzu między ich pokojami.
- Dobranoc Sasuke, bardzo dziękuję za dzisiaj. Kurama życzy ci dobrej nocy.
- Kim jest Kurama? – Sasuke zaśmiał się cicho.
- Tak nazywa się od teraz moja ulubiona maskotka. – Naruto wyszczerzył się radośnie, przytulając lisa.
- No to cieszę się, że się podoba. – Brunet odwzajemnił uśmiech, by później ziewając zniknąć za drzwiami.

*
Naruto leżał całkowicie nagi na miękkim łóżku. Nadgarstki miał związane nad głową, przez co nie mógł się ruszyć. W pokoju w którym się znajdował panował półmrok. Jedynym źródłem światła był księżyc za oknem. Jednak ta nikła poświata pozwalała blondynowi zobaczyć Sasuke. Jego bladą skórę, opiętą na wyrzeźbionych mięśniach klatki piersiowej, gdy klęczał między jego rozchylonymi nogami. Czarne włosy, których miękkość mógł poczuć na swoim brzuchu. I te ciemne jak noc oczy. Rozpalone pożądaniem i miłością, zarezerwowaną tylko dla Naruto.
Naruto mógł jednak dalej czuć. W pomieszczeniu było duszno, a on był rozpalony. Czuł palce Sasuke wodzące po całym jego ciele. Pieszczące szyję i sutki, jadące po linii żeber by zaraz potem podrażnić wewnętrzną stronę ud. Zahaczając o jego męskość. Czuł gorący oddech, który owiewał go na dole. Wilgotne usta  otoczyły jego penisa. A potem był już tylko ten język. Ssący, liżący, doprowadzający do szaleństwa
Naruto mógł też mówić i słyszeć. Lecz jedynym dźwiękiem, który roznosił się po ciemnym pokoju były jego własne jęki i krzyki. Wywoływała je niesamowita przyjemność. Ogień buchający w jego lędźwiach, owładniętych pożądaniem. I ten mokry język. I zwinne palce. Więcej. Chciał więcej. Pragnął więcej. Potrzebował więcej.
Sasuke musiał mieć dar czytania w myślach. Dosłownie chwilę przed spełnieniem, wyjął męskość blondyna z ust i podnosząc jego ciało do góry zmienił pozycję.
Naruto klęczał teraz na miękkim łóżku. Przywiązane nadgarstki ciągnęły jego barki w dół. Wszystko nagle zniknęło. Oddychał ciężko przez usta, zamarły w oczekiwaniu. Starał się wykręcić głowę, jednak niczego nie zobaczył.
Sasuke pojawił się tuż przed nim, uklęknął koło łóżka i wziął przekrzywioną na bok twarz blondyna w dłonie. Chwilę jeździł swoimi kciukami po rozsuniętych wargach. Naruto jęknął patrząc w jego oczy. I był to ostatni dźwięk jaki wydał. Sasuke włożył mu do ust sylikonową dużą kulkę. Dwa przyczepione do niej skórzane paski zapiął mocno z tyłu jego głowy. Patrzył chwilę jak przyzwyczaja się do oddychania przez nos. Potem uśmiechnął się. Pięknie. Tajemniczo. Władczo. I była to ostatnia rzecz jaką zobaczył. Opaska na oczach odebrała mu wzrok, tak jak knebel zabrał mowę. W pokoju było przeraźliwie cicho.
Naruto mógł już tylko czuć. Skupiając się na tym zmyśle, boleśnie poczuł pulsującą erekcję. Przez dłuższą chwilę nie dostał żadnego innego bodźca.
Zimne dłonie objęły jego klatkę piersiową. Palce uszczypnęły sutki, już twarde od rosnącego ciągle pożądania. I na nowo podjęły wędrówkę w dół. Podrażniając po drodze każdy centymetr rozpalonej skóry blondyna. Gdy już prawie zahaczyły o pachwiny, wędrówkę rozpoczęły od nowa. Wplotły się w złote włosy ciągnąc je i głaszcząc. Przejechały linią kręgosłupa, zatrzymując się przy wyeksponowanej pupie Naruto. Zagłębiły się między pośladki rozchylając je mocno. Coś mokrego zaczęło zataczać wolne kręgi wokół wejścia chłopaka. Potem zwinnie  naparło na ścianki chcąc wedrzeć się do środka. Naruto wypiął się jeszcze bardziej, chcąc mocniej czuć ową przyjemność. Pożądanie rosło, a nabrzmiała erekcja pulsowała.
Naruto zamarł w oczekiwaniu gdy mokry bodziec zniknął. Poczuł niesamowite gorąco gdy coś dużo twardego na nowo naparło na jego wejście. Wiedział co się zaraz stanie i błagał w myślach o spełnienie.
Twardy członek Sasuke wbił się w niego po sam trzon. Naruto wystrzelił białą cieczą czując jednocześnie ból, pożądanie, gorąco i niesamowitą wręcz przyjemność. Spełnienie i ekstazę.

*
Naruto otworzył oczy, dalej mając przed oczami swój sen. Bardzo dziwny i żenujące sen. Oddychał ciężko jak po maratonie albo po seksie. Bo właśnie to robił w owym śnie. I to z Sasuke. Tym niesamowicie przystojnym studentem, do którego wzdychał z ukrycia. Tym, który wyglądał lepiej od gwiazd filmu, był miły i bogaty. Tym, którego potajemnie przywykł zwać „swoim”.
Blondyn wciągnął Kuramę na łóżko, który musiał spać podczas nocnych ekscesów.  I wtedy poczuł, że ma problem. W postaci dużego, pulsującego wybrzuszenia w bokserkach
- Cholera. – Zaklął siadając powoli na łóżku. Czasem miał erotyczne sny. Ale nigdy nie były on aż tak wyraźne. Zamroczony snem umysł chciał sobie tylko jak najszybciej ulżyć. Naruto zdjął bokserki i siadając ponownie, załapał sterczącego penisa prawą ręką. Już po pierwszym dotyku jęknął donośnie. Zakrył usta wolną dłonią i wspominając swój sen zaczął się masturbować.
- Dobra, dosyć tego. – Naruto poderwał głowę zaskoczony. W drzwiach pokoju stał Sasuke, opierając się o futrynę. Blondyn całkowicie zapomniał gdzie się znajduje. Jego twarz pokryła głęboka purpura, gdy ręką starał się zakryć ciągle sterczącą męskość.
- Ja.. Jaa przepraszam, znaczy… ja – Uzumaki przerażony starał się wyjaśnić sytuację, lecz żadne słowa nie przyszyły mu do głowy.
- Wyjaśnijmy sobie teraz parę spraw. – Sasuke wszedł do pokoju i podszedł do przerażonego chłopaka. – No dobra najpierw zacznijmy od tego problemu.
Uchiha złapał za barki chłopaka i siłą położył go na łóżku. Następnie wpił się w jego usta, jednocześnie łapiąc za jego penisa. Naruto szarpnął się, na co Sasuke zamarł.
- Mam przestać?
- Nie… - szept Uzumakiego był cichy i zażenowany. Ale brunetowi to wystarczyło. Na nowo rozpoczął pocałunek od razu go pogłębiając. Ręką zaś wprawnie doprowadził chłopaka do szybkiego orgazmu. Oderwali się od siebie. Naruto dyszał, nie za bardzo rozumiejąc sytuacji w której się znalazł.
- D-dlaczego? – Spytał roztrzęsiony siadając na łóżku. Zarumieniony patrzył w oczy Sasuke, który wytarł spermę z ręki o prześcieradło i usiadł koło niego.
- Zakryj się chociaż. – Gdy Naruto czerwony szybko wciągał bokserki, ten kontynuował. – Ty myślałeś, że jestem ślepy? Ja od razu zauważyłem w jaki sposób patrzysz na mnie jak mijamy się na korytarzu czy ulicy. Ślepiami rozmarzonymi, pełnymi iskierek nadziei. Gdy zostałeś u mnie na noc, moje przypuszczenia tylko się potwierdziły. Każdy mój gest w twoim kierunku, od razu powodował u ciebie falę zawstydzenia.
- Przepraszam.
- Naruto. – Sasuke położył mu dłoń na policzku, zmuszając by na niego spojrzał. Nie masz za co przepraszać. Ja chciałbym tylko wiedzieć jakie są twoje uczucia względem mnie.
- Sam się tego domyśliłeś.
- Chyba masz rację. I mam wrażenie, że sam poniekąd podzielam twoje uczucia.
- Mówisz serio? Nie robisz sobie żartów Sasuke?
- Nie. Zainteresowałem się tobą w momencie, w którym wprowadziłeś się po drugiej stronie korytarza. Ale nie wiedziałem zbytnio jak cokolwiek zacząć.
 - To dlaczego w piątek nie chciałeś mnie pocałować? Całym sobą krzyczałem byś to zrobił..
- Jakoś tak dziwnie jak dorosły facet całuje się z niepełnoletnim nie?
- Ale przecież ja.. – Naruto zamilkł, coś kalkując. Rozdziawił usta w pełnym zdziwieniu. – Jestem już pełnoletni. Ale dopiero od soboty, więc ty mnie dzisiaj… ja cie, ale faza.
- Będąc szczerym, już wczoraj chciałem coś zacząć, ale jak zakradłem się do twojej sypialni to już spałeś. Nieźle się zdziwiłem jak usłyszałem swoje imię. I to wyjęczane w ten sposób.
- Ja.. – blondyn zaczerwienił się, po raz kolejny tego dnia.  – Miałem po prostu pewien sen..
- A co ja w nim robiłem? Torturowałem cię?
- Nie.. chociaż w sumie.. znaczy się.. seks uprawialiśmy.
- Rozumiem. – Sasuke uśmiechnął się łobuzersko i spojrzał na wiszący na ścianie zegar. – Jeśli się pośpieszymy, możemy spróbować odtworzyć te twoje senne marzenia, zanim wrócą twoi rodzice.
Naruto wpił się w jego usta niepostrzeżenie, wplatając ręce w czarne włosy. Uchiha oddał pocałunek, rozpoczynając taniec języków. Całowali się długo i namiętnie, kończąc dopiero w momencie gdy zabrakło im powietrza.
- To znaczy.. – Naruto postarał się uspokoić oddech. – Ty czujesz do mnie, to co ja do ciebie?
Sasuke długo zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Myślę, że możemy spróbować poddać się im i zobaczyć co z tego wyjdzie. Zgadzasz się?
- Tak Sasuke. Z tobą w roli głównej zgadzam się na wszystko. Propozycja odtworzenia snu nadal aktualna?
- Oczywiście.
*
Leżeli w swoich ramionach na łóżku. Nadzy, rozgrzani i spełnieni. Szczęśliwi.
- Sasuke?
- Tak?
- Wiesz co? Bardzo się cieszę, że zapomniałem wziąć kluczy.

*
Special Bonus


- Sasuke… - Naruto odwrócił się w kierunku mężczyzny. Musiał podeprzeć się rękoma o łóżko by nie stracić równowagi, przez regularne pchnięcia.
- Coś się stało? – Sasuke zamarł w miejscu. – Mam przestać?
- Nie.. – blondyn cały czerwony, spojrzał w bok. – Tylko mam prośbę.
- Jaką? Mam pchać wolniej?
- Nieee. Ale proszę weź odwróć Kuramę bo ja nie mogę jak on się tak patrzy...
Sasuke zamrugał zszokowany. A potem spojrzał w bok na dużego pluszowego lisa, który podczas ich zabawy spadł na ziemię. Ale teraz maskotka siedziała, a jej paciorkowate czarno-niebieskie oczy skierowane były prosto na nich. Czy ona się uśmiecha?


**
I tyle :3. Nawet długi wyszedł. Zapraszam do oceny i komentowania ;3

Stańmy razem w blasku fleszy #7

 W dzień moich urodzin [sweet osiemnastka a jak :D] mam dla waz prezent w postaci kolejnego rozdziału fleszy, oraz one shota, którego też znajdziecie na blogu ;). Pragnę także podziękować z całego serca za komentarze, które napedzają mój wewnętrzny motorek i aż chce mi się pisać :D. W ten jakże epicki dzień dedykuję rozdział oraz one shota Dianie Smith, KuroNeko oraz życie jest bez sensu.
Miłego czytania :3

*

Magię chwili przerwał nagle dźwięk kaczek, kwakających do melodii piosenki panie Janie. Otworzyłem oczy zdezorientowany. Zobaczyłem Deidarę, który skacząc przez położone na ziemi kable, starał się dotrzeć do dzwoniącego telefonu.
- Dalej nie zmieniłeś tego kretyńskiego dzwonka? – Spytał Sasuke wstając z podestu. Jego gburowata postawa powróciła.
- Ale ja go lubię. – Odparł blondyn, z uśmiechem odbierając połączenie. – Słucham? Jasne! Tak zaraz będę leciał, czekajcie na mnie.
Kiedy się rozłączył stał już jedną nogą za progiem. Jak on cały czas lawiruje pomiędzy tymi kablami i dalej trzyma się przy życiu?
- Dziękuję wszystkim za przybycie na dzisiejszą sesję zdjęciową. – Powiedział odkładając aparat na stolik koło drzwi.- Sasuke bądź pewny, że znajdziesz się na okładce. Ciao!
I zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, Deidara zniknął za drzwiami. Potykając się zawczasu na progu. To jednak cud trzyma go przy życiu.  Polubiłem tego chłopaka. Ten tylko machnął nam na znak że nic mu nie jest i zniknął w korytarzu.
- Jakby mnie to obchodziło. – Mruknął Sasuke.
- Hej Sasuke… - Odwróciłem się od drzwi by zadać jakże ważne pytanie, ale w miejscu gdzie przed chwilą stał brunet natknąłem się na pustkę. Zdezorientowany rozejrzałem się dookoła.
- Poszedł się przebrać. – Odpowiedziała mi na nieme pytanie Sakura, wskazując na drzwi w tyle pomieszczenia. Pewnie jakaś garderoba. Spojrzałem w jej stronę. Zdążyła już zawinąć aparat i przeglądała zdjęcia, opierając się o blat stołu.
- Aha. – Tylko tyle udało mi się wykrztusić. Nie dość że gbur to jeszcze sprinter. Chyba powinienem zacząć sobie to wszystko zapisywać bo się pogubię. Z braku innego zajęcia dołączyłem się do oglądania zawartości czarnego aparatu.

*
Minęliśmy serię zdjęć z dzisiejszej sesji skrzypcowej. Nie wyszedłem nawet tak źle, chociaż z żalem mi przyznać, że Sasuke wyszedł sto razy lepiej. Oraz fotki z wczorajszej nocnej sesji Sakury pod gwiazdami. Czy ci ludzi w ogóle śpią?  Byliśmy w trakcie przeglądania serii złożonej z około dwustu zdjęć przedstawiających Deidarę w różnych pozach. Zastanawialiśmy się właśnie do czego one mogą być mu potrzebne, gdy swoją obecnością na powrót zaszczycił nas Sasuke. Wierzcie mi w pomieszczeniu zrobiło się zimniej! Chłopak wyszedł zza ciemnych drzwi ubrany w czarną koszulkę i tego samego koloru spodnie. Na nogach miał zasznurowane trampki bez żadnych białych elementów. Pan mroku i ciemności powrócił w nasze szeregi. Dopiero w tym świetle zauważyłem jaki jest blady. Ale nie taki trupio blado-żółty. Tylko taki no.. inny. Ten rodzaj bladości może dla niektórych ludzi być nawet pociągający. Ahh zapomniałem. Kto by poleciał na takiego gbura.
Jak na potwierdzenie moich myśli, Sasuke włożył ręce do kieszeni i burknął coś o tym, że nie ma co tu stać i że powinniśmy się stąd zmywać.
Prychnąłem pod nosem kiedy mijał mnie idąc do wyjścia. Sakura chichocząc pod nosem poszła za nim.
Wyszliśmy na korytarz idąc za gburem, to znaczy Sasuke, do windy. Kurde miałem się z gościem zaprzyjaźnić. No już Naruto, nie nazywaj go tak. Winda piknęła ogłaszając, że znalazła się na naszym piętrze. Gdy tylko automatyczne drzwi rozsunęły się na boku, stała się rzecz dziwna. Chyba powinienem zacząć się przyzwyczajać, sądząc po opanowaniu Sakury. Widać była przyzwyczajona. Jednak sam potrzebowałem chwilę by zrozumieć sytuację. Mimo wszystko jestem tutaj nowy!
Z windy wyszły dwie osoby, które znałem z magazynu „Top Konoha”. Dobra inaczej. Jedna z nich wybiegła wyciągając przed siebie ręce do morderczego chwytu. Sakura na ten widok złapała mnie pod ramię i odciągnęła pod ścianę. Później wszystko poleciało szybko.
- Sasuke unik w prawo. – Krzyknęła blondynka wyskakując z windy. Brunet płynnym ruchem odskoczył w lewo, łapiąc napastnika za rękę gdy ten zasugerowany słowami poleciał w prawo, i założył mu mocną dźwignię.
- Minie sto lat, a ty dalej a ty i tak nie dasz rady mnie nawet dotknąć Kiba. – Oświadczył lakonicznie Sasuke puszczając chłopaka, uprzednio obalając go z hukiem na ziemię.
- To nie jest fair! – Krzyknął chłopak gwałtownie wstając i otrzepując ubrania. –Skąd miałem wiedzieć w którą stronę odskoczysz? Macie jakiś nowy szyfr!
- Może tak, może nie. – Powiedziała Ino podchodząc skocznym krokiem. Zarzucała przy tym blond włosami zaczesanymi w wysokiego kitka. – Sasuke przybij!
Ino i Sasuke przybili sobie piątkę uśmiechając się, lub w przypadku jednego osobnika unosząc kącik ust w górę. Kiba udając obrażonego wsadził ręce do kieszeni.
- To taka gra. Kiba stara się zaatakować Sasuke, pokazując jaki to on nie jest wspaniały. Oczywiście to twierdzenie mija się z prawdą, więc obecny wynik to 156:0. W sumie Kiba nie przegrywa wcale aż tak bardzo. – Sakura roześmiała się, tłumacząc mi co się właśnie stało. Zwróciła tym na nas uwagę, dotąd nie zauważonych pod bezpieczną ścianą. Poczułem się obserwowany.
- Oo kogo my tu mamy?
- Oo kogo my tu mamy?
Krzyknęli jednocześnie i podbiegli do mnie. Chwycili moje ręce i zaczęli nimi rytmicznie potrząsać w geście pozdrowienia. Zwariowani ludzie.
- Miło poznać Ino jestem! Jakiś ty słodki! – Powiedziała dziewczyna uśmiechając się zalotnie.
- A ja Kiba! Spoko koleś, jakby co wal do mnie jak w dym. Ładnie pachniesz! - Chłopak wystawił język w szerokim uśmiechu.  Jeszcze to że jestem słodki mnie cieszy, ale mój zapach, co on pies jakiś?
- Mnie też..miło.. – Wydusiłem z siebie dyskretnie rozmasowując za plecami dłonie. – Jestem Naruto.. i jestem..
- Nasz nowy nabytek! – Wyratowała mnie Sakura. Jakoś dziwnie było mi to powiedzieć. Nie czułem się mimo wszystko jeszcze częścią nich. – Będzie razem z nami w głównej ekipie.
- No kto by pomyślał? Od dziś płyniemy na jednej łajbie brachu. - Kiba położył mi ręce na ramionach i spojrzał głęboko w oczy. Po krótkiej chwili odsunął się.
- A gdzie macie Hinatę? – Spytał Sasuke, pojawiając się za Ino i Kibą jak cień. Dam głowę, że lekko się wzdrygnęli. – Była z wami na sesji.
Blondynka rozejrzała się , jednak koło nas nikt nowy się nie pojawił. Po chwili wszyscy razem spojrzeliśmy w stronę dalej otwartych drzwi windy.
Faktycznie stała tam dziewczyna, niepewnie przytulając się do framugi windy. Połową ciała była na korytarzu. Jakby nie mogła się zdecydować czy wyjść czy jednak zostać w tej windzie. Gdy poczuła nasz wzrok, spuściła głowę i jej twarz zakryły granatowe włosy.
Wszyscy cicho westchnęli wymieniając spojrzenia. Dziewczyna musiała być nieśmiała.
- Idź za mną .. – Polecił Sasuke kierując się w stronę zawstydzonej niewiasty.
- Nie martw się. Hinatka zawsze reaguje tak na nowe osoby, jeśli się do tego nie przygotuje. Po prostu zaskoczyliśmy ją tą sytuacją. Szybko się do ciebie przyzwyczai, nie martw się. – Szepnęła mi do ucha Sakura i popchnęła mnie do przodu. Chyba chciała zrobić to delikatnie, jednak i tak zabrakło mi powietrza w płucach.
Ruszyłem za czarnowłosym.
- Hej Hinata. – Sasuke delikatnie odgarnął jej włosy z twarzy. –Uśmiechnij się do naszego nowego znajomego, będziemy z nim teraz spędzać dużo czasu. Nazywa się Naruto. Przepraszam, że nie zdążyłem cię uprzedzić.
Kolejna twarz gbura. Delikatny. Ile on tego ma? Swoją drogą jego głos by teraz taki miękki i.. zmysłowy? Tak to chyba było dobre określenie. Jednak nie zdążyłem się dogłębnie zastanowić, gdyż chłopak umilkł.
To krótkie zdania chyba pomogły Hinacie. Podniosła głowę i odgarnęły włosy za ucho. Uśmiechnęła się delikatnie.
- Przepraszam. – Szepnęła zawstydzona. - Miło mi cię poznać  Naruto, nazywam się Hinata.
Ostatnie słowa wypowiedziała lekko drżącym głosem, wyciągając do mnie drobną dłoń. Uśmiechnąłem się najszerzej ja umiałem. Trochę schlebiło mi to, że dziewczyna jeszcze bardziej się zarumieniła.  Uścisnąłem jej rękę delikatnie. Chwilę potem poczułem ciężar zwalający się na moje plecy.
- No to skoro wszyscy się już znamy, zróbmy sobie przerwę i chodźmy zmajstrować jakieś jedzonko. – Powiedział Kiba wieszając się na mojej szyi. Och nastały ciężki czasy dla mojego kręgosłupa.
- My z Naruto już jedliśmy, ale na chwilę można iść posiedzieć. – Powiedziała Sakura. – Prawda Naruto?
- Myślę że tak. – Potwierdziłem.
- Chciałem wam przypomnieć, że – zaczął Sasuke patrząc po wszystkich, ignorując maślane oczy. Podejrzałem jak robi to Ino i też starałem się zrobić błagalną minę. – Mamy dużo pracy. Nie ma czasu na zwykłe siedzenie.
Zapadła chwila ciszy.
- My chcemy się poznać z Naruciakiem! – Krzyknęła Ino wraz z Kibą. Chyba dla potwierdzenia oboje powiesili mi się na szyi. – Proooosimy.
Sasuke zmierzył wszystkich po kolej. Wzrok, którym mnie obdarzył mówił: „Jesteś utrapieniem”. Zagryzłem dolną wargę, czego już nie zobaczył. Patrzył na mnie tylko krótką chwilę.
- Macie godzinę. – Powiedział z rezygnacją.
- Jak to mamy? -  Żachnęła się Sakura. – Przez ostatnie dwie godziny stałeś na podeście prawie bez ruchu. Czy ty w ogóle coś dzisiaj jadłeś? Nie ma głupich, idziesz z nami. - Sasuke miał minę jakby chciał zaprotestować, ale nikt go o zdanie nie pytał tylko zgodnie pociągnęli go do windy. Widać mają już swoje sposoby na jego gburowatą postawę. Ruszyłem za nimi.
**
Chwilę później siedzieliśmy w jadalni. Swoją drugą Ino zdradziła mi, że nie znajdę w tych szafkach niczego niezdrowego, ponieważ muszą dać o swoją dietę. Faktycznie nie znalazłem. Ciekawe czy zacznę tęsknić za zupkami chińskimi? Kiba wżerał kanapki, Ino wraz z Hinatą jadły jakieś sałatki. Ja i Sakura pisaliśmy herbatę, a Sasuke popijał czarną kawę. Patrzyłem na to z lekkim podziwem wymieszanym ze zgrozą. Nie lubię zbytnio kawy, ale jak już piłem to z mlekiem i dużą ilością cukru. A on nie dość że sypnął cztery łyżki kawy to jeszcze nie dodał nic. No moje pytanie burknął tylko: „Nie lubię słodyczy.” Najbardziej niezdrową rzeczą w tej kuchni był chyba właśnie cukier. „Uważaj Naruto, z cukrem nie można przesadzać bo od tego właśnie robią się pryszcze.” Powiedziała mi Sakura jak robiliśmy napoje. Dobrze wiedzieć na przyszłość.
Atmosfera rozluźniła się. Usiadłem jak najdalej od bruneta, chociaż ten samowolnie nie spojrzał na mnie ani razu. Tylko patrzył się w okno. Niby miałem się z nim zaprzyjaźnić, no ale przecież jeszcze będą inne okazje nie? Ja się wcale go nie boje, tylko mnie wkurza.
- I wtedy on do mnie mówi: „Weź te ogórki” A ja, że nie! Tutaj trzeba marchwi! – Kiba opowiadał właśnie historię, która spotkała ich podczas pleneru. – Prawda? Hinata? Ino? – Dziewczyny potaknęły wybuchając śmiechem. Hinata już całkowicie rozluźniona, zachowywała się swobodnie. Co jakiś czas odgarniała rozpuszczone włosy za ucho.
-- On był straszny! Serio myślał, że takie pomysły na reklamę przejdą? - Ino oburzona zatrzęsła długim kitkiem. – Pamiętacie te kaczki na patykach? Kiwały się na boki w rytm tej przerażającej muzyki.
- I on niby miał byś profesjonalistą? – Zapytał Kiba z niedowierzaniem. – Nawet nasza obecność nie zmieni szitu w kwiatki. No może trochę.
Zaśmialiśmy się zgodnie.
- To jaki był efekt końcowy? – Spytała Sakura, ale odpowiedź Kiby przerwała mrożąca krew w żyłach melodia organowa. – Sasuke odstawił kubek i z obojętną miną wstał od stołu. Po chwili odebrał wyjęty z kieszeni telefon i skierował się do okna. Ekipa odprowadziła go wzrokiem i wróciła do rozmowy.
Odwrócony do nas tyłem chłopak rozmawiał dłuższą chwilę, w większości beznamiętnie potakując. Rozmowę zakończył bez pożegnania.
Gdy odwrócił się jego twarz dla mnie nic nie wyrażała, ale reszta ekipy pewnie coś zobaczyły bo umilkli wpatrując się w niego w oczekiwaniu. Oczywiście zrobiłem to samo.
Podszedł wolno, chowając telefon do kieszeni. Nie usiadł z powrotem, tylko oparł się rękoma o blat stołu. Patrzył chwilę na zegarek wiszący na ścianie.
- Słuchajcie ekipo. – Powiedział. – Jak pewnie zdążyliście się domyśleć dzwonił Pain.
Wszyscy skinęli głowami. Czułem się tak bardzo niedoinformowany.
- Jest godzina 10:30. Od teraz do godziny 14 zostały nam przydzielone zadania. Gdy uda nam się je skończyć spotkamy się tutaj na wspólnym obiedzie. Rozdzielam zadania. Ino i Sakura. Pewnie was ucieszy, że wygraliśmy przetarg na reklamę dla Diora. Delegat z ich firmy, pani Moniq, będzie na was czekać w hallu. – Dziewczyny przybiły sobie piątki. -  Hinata i Kiba. Na was czeka Sasori wraz z Hidanem w studiu nagraniowym. Już czas by wyprodukować wasz kolejny hit. Ja wraz z blondynem złożymy Konan wizytę. Gotowi? – Wyciągnął rękę w pięść przed siebie.
- Gotowi! – Odpowiedzieli powtarzając gest i tworząc kółko.
Bez ociągania wstali od stołu odstawiając naczynia na blat kuchennego aneksu.
- Dopiero wróciliście a już do pracy? – Spytałem też wstając.
- My zawsze pracujemy Naruto. – Odpowiedziała mi Sakura uśmiechają c się smutno.
- Taki zawód przyzwyczaj się. – burknął Sasuke, patrząc na mnie beznamiętnie. Szczęście nie mierzył mnie długo. Nagle kucnął uchylając się przed ciosem w potylicę. Kiba prychnął widząc, że jego atak nie poskutkował i biorąc Hinatę pod rękę wyszedł wraz z dziewczynami kuchni. Do windy.
Sasuke jak gdyby nigdy nic wyprostował się i nie zwracając na mnie więcej uwagi i skierował się do drugiej windy. Był pewny, że pójdę za nim. Niestety miał rację. Jednak dość miałem milczenia gdy tylko zamknęły się za nami drzwi.
- Kim jest Pain? – Zapytałem.
- Szef Akatsuki. – Odpowiedział mi Sasuke patrząc się w drzwi.
- Czym jest Akatsuki?
- Jest to była grupa modeli Uchiha Corporation.
No małymi kroczkami coś można od niego wyciągnąć.
- A teraz są kimś specjalnym?
- Zostali firmie jako główny Staff.
- I co robią?
- Wspierają Konohę. Są odpowiedzialni za nasz ubiór, image, scenariusze, scenografie, dietę, ochronę itd.
- Poznam ich?
- W swoim czasie pewnie tak. Jednego już poznałeś.
- Kogo?
- Myślisz, że Deidara z taką twarzą, nie nadawałby się na modela?
No faktycznie coś wcześniej wspominał, że też był modelem. Akatsuki hmm..
- Macie tu studio nagraniowe?
- Mamy też dużo więcej. Dostaniesz kartę dostępu to sam zobaczysz.

**

Po krótkiej jeździe znaleźliśmy się w pomieszczeniu, którego nie powstydziłby się żaden salon kosmetyczny. Z ciekawością rozejrzałem się w koło. Gdy Sasuke zapalił światło oślepił mnie blask wszędobylskich lampek. Na wszystkich ścianach wisiały lustra rozświetlone małymi żaróweczkami. Były też wydzielone stanowiska. Było takie do makijażu oraz do fryzjerstwa. Każde mogło pomieścić parę osób naraz, sądząc po fotelach. Innych nie rozpoznałem. Wszędzie leżały różne materiały, biżuteria, w oczy rzuciło mi się błękitne boa z piór.
- Rozbieraj się. – Powiedział Sasuke gdy winda z cichym szumem odjechała. Nie miałem karty do schodów więc byłem tu zamknięty. Przeszedł mnie dreszcz po plecach.  W sumie to byłem w zamkniętym pomieszczeniu, sam na sam z facetem, który chyba mnie nie lubił. Ciekawe jak grube są te ściany? O mamusiu..

**
I tyle :3, zapraszam do komentowania, oraz dzielenia się swoimi opiniami. Jak myślicie co Sasuke planuje wobec Naruto? xD