piątek, 27 marca 2015

Stańmy razem w blasku fleszy #8

Ja.. jedyne co mam na usprawiedliwienie, to to że postaram się kolejny rozdział napisać w święta xd.
Dziękuję wszystkim za komentarze, a szczegulnie Natsuko-san, której komentarze niezmiernie mnie ucieszyły a także zwróciły uwagę na pewne szczeguły opowiadania. Jeśli ktoś jeszcze chciałby skomentować wszystkie notki to proszę się nie krępować :D. Jej też dedykuję ten wyczekiwany rozdział. Poznajemy w nim Konan, zaś tajemnica z którą zmagają się członkowie Konohy powoli się odkrywa. Zapraszam do czytania :3

***

                Patrzył na mnie obojętnym wzrokiem, nic już nie mówił ale to makabryczne zdanie zawisło między nami. Szczerze nigdy jakoś nie sądziłem, że usłyszę coś takiego. Tym bardziej od innego faceta.
- Jak to mam się rozebrać? – Spytałem starając się by głos mi nie drżał. Swoją drogą, ta jego mina działa mi na nerwy. Niech tylko spróbuje przewrócić oczami. Na jego własne szczęście nie zrobił tego, ale jego głos wręcz ociekał sarkazmem.
- Ale ty jesteś wkurzający. Chcę Cię przelecieć! – Odpowiedział. Wybałuszyłem oczy, krztusząc się własną śliną. - Serio myślałeś, że powiem coś takiego? Podpisując kontrakt powinieneś chociaż wiedzieć na czym polega praca modela. Wcześniej byłeś dość pewny siebie, więc chyba zdjęcie koszulki nie powinno być dla ciebie problemem. Mylę się?
                Prychnąłem. Nie dam mu satysfakcji by mógł mówić, że się nie nadaję. Szybkim ruchem zdjąłem t-shirt i z pozoru niedbałym ruchem rzuciłem go na blat. Przeszedł mnie dreszcz. Zwaliłem to na zimne powietrze.
                Poczułem się jak na jakiejś komisji. Sasuke tylko patrzył, ale czułem jak ten wzrok mnie pali. Zdawałem sobie sprawę, że moje ciało jest może trochę za chude i blade. Skutek jedzenia zupek instant, zbyt długiego spędzania czasu w pokoju na nauce i w ciemnym barze. Mięśni też nie miałem imponujących, mimo że starałem się choć trochę ćwiczyć w tych nielicznych wolnych chwilach.
                 Chłopak obszedł mnie nawet do koła. Kazał zrobić parę wymachów rękami, czy napiąć poszczególne partie mięśni. W końcu w swoich oględzinach doszedł do twarzy. Poczułem jego wzrok na moich policzkach. Zacisnąłem pięści. W tym momencie przysięgłem sobie, że jeśli rzuci jakąś kąśliwą uwagę to go walnę.
                Lecz i tym razem nic nie zrobił, ani nie powiedział. Milczał, zaś jego twarz nic nie wyrażała. Cholerny profesjonalizm, za który tym razem był wdzięczny.
                Odetchnąłem. Na tym punkcie, byłem niestety bardzo wrażliwy. Tak się składa, że na policzkach miałem dość osobliwe, poziome blizny. Z lewej strony były dwie z prawej jedna. Są na tyle cienkie, że w odpowiednim świetle zwykle nie było ich widać. Ale jednak tam były. Za każdym razem przypominały o okolicznościach w jakich powstały.
                 Te blizny były „pamiątką” po latach spędzonych z moim ojcem chrzestnym. Zwłaszcza tych młodszych gdzie małe przerażone dziecko nie potrafiło się bronić przed pijanym dorosłym.
                Znamiona z lewej strony powstały za pomocą tulipana – butelki z rozbitym dnem. Już nie pamiętam dokładnie tej sytuacji, za co był na mnie wkurzony. Pewnie jak zwykle o nic, w końcu nigdy nie potrzebował powodu. Za to wciąż żywy jest dla mnie strach, który czułem podczas zamachu butelką w pijackim szale. Szczęście już wtedy miałem jako taki zmysł ostrzegawczy i szczęśliwie – z perspektywy czasu – uskoczyłem. Szkło faktycznie mnie zraniło, jednak nie w stopniu adekwatnym do mojej paniki. Chrzestny po zamachu przewrócił się i nie wstał przez kolejne dwa dni. A ja przeżyłem piekło starając się zatamować krwawiący policzek. Płacząc przy tym ile tylko się dało. Druga blizna idealnie po środku prawego policzka, powstała gdy popchnął mnie na stół. I tym razem miałem szczęście ocierając się tylko o ostry kant. Jednak krew i panika obecne były i tym razem.
                Byłem wtedy dzieckiem, nie potrafiłem się dobrze opatrzyć. Obecny wszędzie alkohol zadziałał pewnie trochę dezynfekująco, zakażenie nie wdało się, ale niestety blizny zostały mi do dzisiaj. Przypominając o strachu i bezsilności
                Były to jedne z niewielu moich pamiątek, które mam z okresu wychowywania się z moim chrzestnym. Wielu ludzi nie ma nic przeciwko bliznom, jednak dla mnie były skazą. Robiło mi się nie dobrze gdy na nie patrzyłem, więc zazwyczaj patrząc w lustro mój wzrok automatycznie je omijał. Ale mimo wszystko chyba najbardziej nienawidziłem jak kto zwracał na nie uwagę.
                Sasuke jeszcze raz zmierzył mnie od góry do dołu. Westchnął ciężko prawą rękę zaciskając na nasadzie nosa. Poczułem się zirytowany jakby czytał mi w myślach.
- Czeka nas dużo pracy. – Powiedział niby do siebie, ale wiedziałem, że słowa kieruje bezpośrednio do mnie. Skrzywiłem się delikatnie. Skąd ja wiedziałem, że powie coś takiego?
                Brunet podszedł do jednego blatu i poszperał chwilę w znajdującej się pod nim szufladzie. Zaczął pisać coś w wyjętym notesie. W milczeniu patrzyłem na jego profil, zastanawiając się czy mogę się już ubrać.
- No to wtedy będziemy w kontakcie prawda? – Wysoki kobiecy głos dobiegł do nas z szybu windy, która podjechała z cichym szumem. Drzwi rozsunęły się, a do pomieszczenia szybkim krokiem weszła dziewczyna obwieszona kilkoma pokaźnymi papierowymi torbami, wdzięcznie poruszając się na niebotycznie wysokich szpilkach . Jednak to co najbardziej rzucało się w oczy to kolor. Niebieska zwiewna sukienka przed kolana delikatnie szeleściła, lazurowe półdługie włosy podskakiwały przy każdym energicznym pełnym gracji kroku, a błękitno-chabrowy makijaż błyszczał w świetle. Szczęka delikatnie acz stanowczo opadała, aż uderzyła o podłogę. Kątem oka, że Sasuke się nawet nie obejrzał, dalej notując.
- Do usłyszenia skorpionie, liczę na twoje umiejętności. – Powiedziała dziewczyna do telefonu i zamknęła go. Zgadnijcie jakiego był koloru. Torby niedbale położyła w kącie pomieszczenia.
- Nawet nie próbuj wypominać mi braku pomocy, dobrze wiem, że jesteś silniejsza od większości facetów. – Sasuke spojrzał na nią, uśmiechając się kpiąco.
- Spróbujesz jeszcze raz mnie nazwać pakerem to poczujesz ciężar mojej pięści!
- To Kiba cię tak zawsze nazwa.
- Myślisz, że nie wiem kto mu podsunął takie określenie? – Dziewczyna zaśmiała się perliście odgarniając zbłąkany kosmyk z twarzy. I tu zaskoczenie. Paznokcie miała pomalowane na pomarańczowo. Sasuke prychnął cicho, przewracając oczami.
- Witaj z powrotem aniele. – Powiedział gdy zgrabnie do niego podeszła. Przytulił ją mocno i obrócił wokół własnej osi. Nawet w tych wysokich szpilkach, była od niego niższa.
- Tęskniła za tobą czarnoskrzydły. – Odpowiedziała gdy zarzuciła mu ręce na szyję. Ta firma jest pełna osobliwych ludzi. Zaczynam wątpić czy tu pasuję.
- Ty musisz być naszym powiewem wiosny. Słodkim pisklakiem, prawda? – Niebieskowłosa zwróciła swoją uwagę na mnie. Oczy też miała koloru pomarańczowego. Było to zaskakujące, założyłem więc że nosiła soczewki – Nazywam się Konan. Od dzisiaj będę twoją stylistką, doradcą i starszą siostrą.
- Naruto. – wyksztusiłem ściskając wyciągniętą dłoń. Uścisk faktycznie miała silny i pewny. Następnie przytuliła mnie mocno. Miała ładne perfumy.
- Dobra chłopaki – Konan złapała się pod boki. - Trzeba brać się do roboty.
- Nie wolisz się przebrać po podróży? – Zapytał Sasuke
- Dobrze jest! Na szpilkach to ja u szczytu kariery przechodziłam całe dnie. Eh czasem ciężko było być jedyną dziewczyną z ośmioma chłopa. – Zaśmiała się na swoje wspomnienie. Konan zgarnęła ze stołu błękitną spinkę. Upięła luźno włosy. – Poza tym już odjąłeś mi trochę roboty, prawda?
- Dorzuciłem tylko kilka uwag. – Sasuke wzruszył ramionami.
                Notes przesunął się po blacie i zatrzymał na ręce dziewczyny. Ta szybko przejrzała notatki, co jakiś czas patrząc na mnie.
- Szef chciał byś był wykreowany na skejta. Chociaż ja widziałabym to trochę inaczej. – Westchnęła. – Ale myślę, że uda nam się wykreować cię na łobuza. Wiesz już na jakiej zasadzie przyjdzie Ci pracować?
Pytanie skierowała bezpośrednio do mnie. Zdziwił mnie widok jej poważnej miny. Nie znałem odpowiedzi. Wszyscy tylko wzdychają, uśmiechają się wyrozumiale i śmieją się. Nikt mi nic jeszcze nie wyjaśnił. Coś mi podpowiadało, że nie spodoba mi się to co zaraz usłyszę. Jednak nie chciałem poddać się temu uczuciu. Musiałem się zgadzać na wszystko bo nie miałem gdzie wrócić. Odwrotu nie było.
                Chwilę potem dostałem koszulką w twarz. Sasuke spojrzał na mnie beznamiętnie, po czym zwrócił się do dziewczyny.
- Wyjaśnię mu początek, a ty zajmij się projektowaniem wizerunku. Wiem, że i tak masz już wszystko w głowie. – Konan potaknęła uśmiechając się. Przeszła przez pomieszczenie i rozsiadła się w jednym foteli. Wyjęła kartki i ołówki z szuflady, poczym od razu zaczęła coś kreślić.
- Postaram się mówić krótko i zrozumiale. – Brunet podszedł do mnie, chowając ręce w kieszeni. Przełknąłem ślinę. – Kiedy wyjdziemy z tego pomieszczenia otrzymasz nową.. powiedzmy tożsamość. Tak zwany Image sceniczny. Jeśli dobrze go sprzedaż, właśnie tak będą postrzegać cię fani. A nasz.. szef chce by właśnie tak cię postrzegali. Konan zawsze będzie starać się myśleć o twoim zdaniu. Jednak wiedz, że to nie ono będzie decydować.
- Chyba dam radę. Ale czy to nie będzie.. – Zacząłem.
- Życie w ciągłym kłamstwie? – Uśmiechnął się szyderczo. Potaknąłem, choć nie chciałem ujmować tego tak dramatycznie. – Sam się na to zgodziłeś. Teraz nie ma już odwrotu. Witam w teatrze marionetek, w którym tańczysz jak ci zagrają Naruto.
Nasze spojrzenia spotkały się. Jego czarne, poważne i tajemnicze, oraz moje błękitne, zawzięte i naiwne. Poczułem dreszcz przechodzący po kręgosłupie. Chciałem odwrócić wzrok, nie wiedziałem co myśleć. Czyli od teraz mam cały czas udawać? Czy to dlatego Sasuke tak drastycznie zmienił charakter wtedy w galerii?
- Liska zapraszam na fotel! – Konan przerwała moją gonitwę myśli i gestem przywołała do siebie.
                Po chwili siedziałem już w miękkim obrotowym fotelu, patrząc na swoje odbicie w wielkim lustrze. Czułem delikatne ciepło lampek na skórze. Za mną stała Konan uśmiechając się wesoło. Sasuke usiadł na blacie koło nas i patrząc w jakiś oddalony punkt, delikatnie machał nogami. Dziewczyna zaczęła objaśniać swoją wizję, gestykulując i wskazując o czy w danym momencie mówi.
- Na pewno Cię trochę opalimy by podkreślić mięśnie. Da to wrażenie mnóstwa godzin zjeżdżonych na desce w słońcu. Podetniemy też włosy, trzeba będzie trochę o nie zadbać by były gładziutkie i błyszczące. Już widzę te wystające z pod czapki niesforne kosmyki. Podkreślimy oczy, by wyróżnić zaklęty w nich błękit. Trzeba go wykorzystać. Nie martw się, w tej branży wszyscy noszą makijaż. Otwórz pyszczek. Ha tak jak myślałam, masz ślicznie zaostrzone kiełki. Trzeba będzie wyćwiczyć u ciebie uśmiech, który je wyeksponuje. Podkreślimy twój pazur, takie drapieżne ja. Albo lepiej, ukrytego demona. Coś się wymyśli by stworzyć ci legendę. Uwidocznimy te blizny, wystylizujemy je na wąsy. Fanki kochają niegrzecznych bohaterów. – Konan pokazał gest przy moich policzkach, rysując w powietrzu palcami po trzy kreski. Zbladłem.
- Czy.. mogę mieć obiekcje?
Konan przechyliła głowę zmartwiona, pozwalając mi mówić.
- Te.. blizny. Ja nie chciałbym ich.. – Ja tak bardzo ich nienawidziłem. Nie chciałem ich pokazywać. Tak bardzo nie chciałem by zwracano na nie uwagę.
- Twarz i tak będziesz przecież pokazywał. Zauważą je, a tak będziemy mogli je odpowiednio wykorzystać i..
- No ale.. – Przerwałem desperacko dziewczynie. Szukałem słów obiekcji.
- Jak podpisywałeś kontrakt to byłeś tak pewny siebie. A teraz przestraszony kotek ucieka na samym początku? Żałosne. – Sasuke spojrzał na mnie kontem oka. – Chyba nie potrzebnie ciągnęliśmy cię aż tutaj.
Konan milczała, zagryzając wargę. Te słowa podziałały na mnie jak zimna woda.
- Gościu o co ci chodzi? – Wkurzyłem się. Wstałem z fotela by móc spojrzeć mu w oczy. – Od początku po mnie jedziesz. Mieszasz z błotem! Pokazujesz swoją wyższość! Nie jesteś ode mnie lepszy w żadnym miejscu!
- No to mi to pokarz. Udowodnij, że jesteś lepszy, że dasz sobie radę.  Po za tym mylisz się. – Sasuke ani razu nie podniósł głosu. – Sam mi się podkładasz. Ja tylko teraz stwierdziłem fakty, a ty będąc ich świadom zaprzeczasz. Robisz wielki halo z małych blizna. One są wielkie tylko w twojej głowie Naruto.
- Nie wiesz skąd je mam. Pan wspaniały może nie zdawać sobie sprawy, że zwykli ludzie mogą źle znosić takie cholerne pamiątki!
- Masz rację nie wiem. Nie ma teraz czasu na opowiadanie historii. Ważne jest teraz tylko, że są i że można wykorzystać je jako atut.
- Ktoś taki jak ty na pewno nie zrozumie mojego uczucia gdy patrzę w lustro.
- Jesteś tego pewien?
- Tak.
Sasuke ponownie ścisnął nasadę nosa. Nie powiedział już nic. Wolno zsunął się z blatu. Szybkim ruchem ściągnął czarną koszulkę i obrócił się na pięcie. Ale już w lustrzanym odbiciu zobaczyłem co chciał mi pokazać.
                Otwartymi szeroko oczami patrzyłem na blade plecy bruneta, które od lewej łopatki po prawe biodro były rozcięte szeroką nierówną blizną. Kątem zobaczyłem, że Konan odwraca wzrok.
- Naruto. – Sasuke patrzył na mnie w lustrzanym odbiciu. - Blizny są historią naszego życia. Jej nie można zmienić, więc nie ma też sensu się ich wypierać. Pogódź się z przeszłością bo ta zabije cię z od środka. – Głos chłopaka był bezbarwny, lecz w czarnych oczach zauważyłem coś, co kazało mi przypuszczać, że sam nie zgadzał się z własnymi słowami.
Po chwili Sasuke ubrał się z powrotem i spojrzał na mnie obojętnie przez ramię. Nie napatrzyłem się więc długo, lecz tyle wystarczyło bym zapomniał o co się kłóciłem.
- Jeśli chcesz coś osiągnąć, musisz iść naprzód. Nic dobrego nie wyniknie z rozpamiętywania złych chwil, ponieważ w końcu całkowicie przysłonią te dobre. Nie popełniaj takiego błędu. – Tymi słowami Sasuke trochę zyskał w moich oczach. Nie wiem czy taki miał zamiar, ale trochę dodał mi otuchy. To straszne ile twarzy ma ten człowiek. Ciekawe czy uda mi się je kiedyś wszystkie poznać?
- Naruto ja mogę spróbować coś innego. – Zaczęła Konan. – Może uda nam się to jakoś przepchnąć. Chociaż były to słowa szefa więc nie wiem czy.. - W głosie dziewczyny słychać było żal. Nie wierzyła w swoje słowa.
- Nie, nie ma takiej potrzeby. Przepraszam, że zachowałem się szczeniacko. Ja postaram się.. Nie inaczej. Akceptuję każdy twój pomysł. Masz rację, że skoro sami zwrócimy uwagę na blizny i podamy zmyślony powód to nikt nie będzie się doszukiwał tego prawdziwego. Jeszcze raz przepraszam. – Spojrzałem kontem oka na Sasuke, lecz ten odwrócił wzrok.

*
Stałem przed lustrem w garderobie, która była przedłużeniem salonu kosmetycznego. Konan w siatkach przyniosła już pasujące na mnie rzeczy, choć bałem się spytać skąd znała mój rozmiar. Oglądałem się ze wszystkich stron. Konan naprawdę zna się na rzeczy. Ubrany byłem w błękitną materiałową czapkę z pod której wystawały już przycięte włosy, pomarańczową koszulkę z logiem Konohy oraz czarne spodnie z szerokimi kieszeniami. Dodatkowo miałem wysokie czerwone trampki trampki oraz niebieską bluzę zawiązaną na biodrach. Wszystkiego dopełniały czarne frotki na nadgarstkach i słuchawki na szyi oraz oczywiście podkreślone makijażem blizny i inne detale.
Wyglądałem.. ciekawie. Nigdy nie wpadłbym na to by się tak się ubrać. Pomijając barierę finansową oczywiście.
- No Naruto, przyzwyczaj się do nowego wyglądu. – Powiedziałem do siebie, szczerząc zęby do odbicia. Miałem grać złego chłopca i wyluzowanego skejta. Rozejrzałem się czy na pewno nikt mnie nie widzi i postarałem się uśmiechnąć bardziej drapieżnie. Wygiąłem palce jakby były szponami i warknąłem cicho. Znaczy próbowałem, ale z mojego gardła wydobył się cichy skrzek. Zażenowany opuściłem ręce. To będzie trudniejsze niż myślałem. Przypomniały mi się słowa Konan, gdy obcinała moje włosy.
- Widzisz Naruto, na tym polega praca modela. Zwłaszcza w naszej firmie. Prawdziwa osobowość musi czasem zostać w cieniu sceny. By wykreowany idealny styl mógł lśnić w blasku fleszy. Wierzę jednak, że sobie poradzisz. Będziemy Cię wspierać.
Zapytałem ją o co chodzi z dopowiedzeniem „zwłaszcza w naszej firmie”, jednak nie uzyskałem żadnej zrozumiałej odpowiedzi.
Zacisnąłem pięści. Nie wiem co tu się dzieje, ale dam radę. Nie dam się już niczemu złamać. Nie mogę poddawać się już na starcie. Jestem gotów nawet dogadać się z tym gburem.
Uśmiechnąłem się na tą myśl. Nigdy więcej nie dam mu satysfakcji, że jest ode mnie lepszy. Najpierw doskoczę do jego poziomu, a potem zmierzę się z nim i go pokonam.
- Od dziś jesteśmy rywalami Sasuke - powiedziałem do lustra, pokazując moje kły.

*
                Już po wszystkim, Sasuke zabrał mnie do czegoś co nazwał szafarnią. Zajmowała ona całe VIII piętro wieżowca Uchiha Corporation. W pomieszczeniu było od zatrzęsienia regałów i wieszaków które ciągnęły się przez całą długość pomieszczenia od sufitu do podłogi. Na wszystkich pułkach leżały ubrania. Wszystkie oznaczone stosowną etykietą wiszącą pod sufitem. Było tam chyba wszystko o czym można by tylko zamarzyć. Stosowny podział na odzienie męskie i damskie zawierał wszystkie typy ubrań od eleganckich po sportowe wraz z obuwiem i dodatkami.
- Wow. – Tylko tyle udało mi się wyksztusić. Najpierw drogeria w łazience a teraz odzieżowy. – To jakiś magazyn sklepu?
- Raczej taka nasza szafa. Możesz w każdej chwili brać stąd potrzebne ci rzeczy, w których będziesz chodzić prywatnie, ćwiczyć, spać i tak dalej. Jeśli będziesz potrzebować czegoś więcej, gdy będzie czas możemy skoczyć zawsze do jakiejś galerii. – Sasuke obojętnie omiótł pomieszczenie wzrokiem. Do kieszeni schował kartę, którą uruchamiał drzwi windy. – Jak Deidara ogarnie się z twoją kartą, będziesz mógł tu wrócić i się rozejrzeć. Teraz chodź ze mną.
                Szliśmy przez alejki a ja rozglądałem się na wszystkie strony. Byłem pewny, że jeszcze tu wrócę. Rano zastanawiałem się nawet skąd wezmę ubrania.
- Skąd macie tego tyle? – Spytałem zadzierając głowę w górę.
- Większość to darmowe próbki kolekcji od naszych klientów oraz zaprzyjaźnionych firm. – O kurczę to musi ich być ponad setka. Po krótkim spacerku, Sasuke doprowadził mnie do jednej z półek działu sportowego.
- Teraz trzeba sprawdzić twoją siłę i kondycję. Weź sobie jakiś dres, przyda się.
Rozejrzałem się przez chwilę i wybrałem sobie czarno-pomarańczowy komplet, oraz białą bawełnianą koszulkę. Starałem się ignorować nienaruszone metki. Gdy skończyłem brunet skierował się bez słowa do wyjścia.
                Powoli przyzwyczajam się do chodzenia za nim. Jednak gdy spojrzałem na jego plecy, moje myśli uleciały ku sytuacji z pomieszczenia do stylizacji. Aż głupio mi się zrobiło za scenę jaką zrobiłem z moich znamion. Ciekawe skąd on miał swoją bliznę. Nie pytałem, wiedząc że i tak mi nie odpowie.

              Wtedy jeszcze miałem czas na tego typu rozmyślania. Już niedługo miały odlatywać w całkowicie innym kierunku. Ich prowodyrem oczywiście też miał być Sasuke, a jak.

***
Zapraszam do oceniania i komentowania. Za niedługo postaram się wrzucić jeszcze jakiegoś one-shota :3

piątek, 6 marca 2015

Bóg węży

Tak wiem, że to nie jest rozdział fleszy xd. Ale ten już jest napisany tylko trzeba go poprawić, a ten one shot po kosmetycznych poprawkac był gotowy do publikacji.. więc wiecie, że wybór był prosty. Ale już niedługo, więc zapraszam do czytania i komentowania :3

**

- Zbliżcie się do ogniska dzieci. – Słońce schowało się już za górami, był to idealny czas na opowieści. Mężczyzna poczekał, aż grupka małych szkrabów wygodnie usadowi się po jego bokach. Przeczesał palcami długą siwą brodę, która zdradzała jego sędziwy wiek. Był on różnie nazywany. Kaznodzieją, bajarzem, albo po prostu dziadkiem.
- Co nam opowiesz dziadziusiu? – Wszystkie maluchy zamarły w oczekiwaniu na odpowiedź. Dzisiaj był magiczny, długo wyczekiwany wieczór. Mężczyzna z uśmiechem rozejrzał się po zebranych. Pogłaskał po głowie blondynka o niebieskich oczach, poczym odpalił swoją nieodłączną fajkę.
- Dzisiaj opowiem wam historię, która może zdarzyć się naprawdę. A jej bohaterem może stać się każdy z was, jeśli tylko będzie tego wystarczająco pragnął. Opowiem wam o samotnym bogu węży, który spełni wasze życzenie, jeśli uda się wam go znaleźć. A wszystko zaczyna się od takiej ciepłej nocy jak ta dzisiaj..

*
Blondyn skrzywił się nieznacznie przez sen, czując jak coś łaskocze go po twarzy. Uczucie było tak natarczywe, że starał się odgonić owo natrętne coś ręką. Gdy i to nie pomogło, musiał dźwignąć się na rękach z posłania. Przetarł sklejone oczy i krytycznym spojrzeniem omiótł swoje łoże, na które składała się goła ziemia i niewielki stóg nadgniłego siana. To właśnie ono łaskotało go w twarz.
- Nie masz łatwego życia co Naruto? – Chłopak zapytał sam siebie. Rezygnując z przywileju dalszego leżenia na sianie, oparł się o ścianę komórki w której spał i podkulił nogi. – Dlaczego właśnie dzisiaj śniła mi się ta historia?
Naruto miał szesnaście lat. Od przeszło połowy swojego życia, po tragicznej śmierci rodziców, starał się jakoś przeżyć. Łapał się każdej, nawet najcięższej pracy, za którą często otrzymywał tylko czerstwą bułkę. Często zdarzało mu się spać o pustym żołądku. O ile miał gdzie spać. Nie obce było mu drzemanie pod płotem jakiejś oberży.
- To przecież nie możliwe aby gdzieś na tym świecie istniał bóg, który spełni moje życzenie. – Blondyn podniósł głowę by spojrzeć w małe okienko pod sufitem. Mógł obserwować przez nie część nocnego nieba, rozświetlonego delikatnym blaskiem księżyca. – Jak szła dalej ta historia?
Chłopak zamknął oczy. W mroku wspomnienia powoli odżywały.
Bóg węży lubi wilgoć. Więc ważne jest by dzień wcześniej, zanim wyruszycie mu na spotkanie, padał rzęsisty deszcz. Szukajcie go w nocy. Noc powinna być bezchmurna, a drogę niech wam rozświetla księżyc w pełni.
Drzwi do komórki zaskrzypiały. Naruto objął rękami gołe ramiona. Jego ubranie nie było przystosowane do nocnych eskapad. Brudne i dziurawe, niebyło dostosowane tak naprawdę do niczego. Gołe stopy zapadły się w wilgotną ziemię. Na niebie nie było widać nawet śladu wczorajszej burzy. Nie było na nim ani jednej chmury. Chłopak rozejrzał się niezdecydowany. W końcu odrzucił ścieżkę prowadzącą do wioski, kierując się w stronę drzew.
Idź przed siebie, upewniając się czy nikt cię nie śledzi. Gdy całkowicie zostawisz za sobą dowody ludzkiej bytności, zacznij biec. Biegnij przed siebie i myśl o swoim życzeniu. Jeśli będzie ono wystarczająco silne, bóg węży je usłyszy i wskaże ci ścieżkę. Będzie ona niepozorna, ledwo widoczna wśród gałęzi. Idź nią i nie lękaj się niczego co spotkasz. I najważniejsze to za nic się nie odwracaj. Stawiaj kroki pewnie. Nawet gdy mgła całkowicie przesłoni twój wzrok. Bóg nie pozwoli ci się potknąć, ponieważ oczekuje cię w swoim królestwie.
Naruto wolno zagłębił się w las. Nie wiedział tak naprawdę po co to robi. Miał wrażenie, że swoim działaniem chciał urzeczywistnić usłyszaną historię. Udowodnić, że opowieści, które słyszał w dzieciństwie nie kłamały. Stary bajarz nie mówił by oszukiwać, lecz by dawać wiarę i nadzieję.
- I tak nie mam nic do stracenia. – Szepnął, gdy mrok lasu stawał się coraz głębszy. W tej części, światło księżyca nie mogło przebić się przez gałęzie. Zaczął biec tak szybko na ile pozwalały my korzenie i dziury w ziemi. Przez jego głowę przelatywały obrazy biedy i ciężkiej pracy. Wszystkie wieczory, kiedy kładł się bez kolacji i wszystkie noce, które spędził w zimnie na gołej ziemi. Cały czas biegł, nie zważając na palący ból w płucach. Parę razy się potknął, boleśnie zdzierając skórę z dłoni i kolan. Mimo to nie poddawał się. Dopiero gdy łzy, które same z siebie zaczęły spływać mu po policzkach, całkowicie zasłoniły mu drogę, zatrzymał się. Naruto schował twarz w dłoniach, czując jak opada z sił. Nogi ugięły się pod nim, a on sam zaszlochał cicho. Cały żal skrywany w sercu przez te wszystkie lata, znalazł właśnie ujście. W tym jednym momencie chciał po prostu zniknąć. Rozpłynąć się, by już nigdy nie musieć cierpieć.
Gdy łzy się skończyły, chłopak wstał apatycznie. Zauważył, że stoi na wąskiej lecz widocznej ubitej ścieżce.
- Nie wierzę, że nawet las się ze mnie nabija. – Naruto pociągnął nosem i bez poprzedniego zapału, zaczął iść nią w niewiadomym kierunku. Powłóczył nogami, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Coraz bardziej zagłębiał się mleczną mgłę, która coraz gęściej oplatała ścieżkę.  Beznamiętnie minął puchatego królika, który odprowadził go wzrokiem, oraz jak gdyby nigdy nic przeszedł na grubym wężem śpiącym na jego drodze.
Gdy już nie widział nawet czubka własnego nosa, poczuł się bardzo zmęczony. Czuł, że ta wątła iskierka życia, która poruszała jego nogami, migocze i gaśnie. Naruto zamknął zapuchnięte oczy i opadł miękko na zieloną trawę. Nie obchodziło go skąd ona się wzięła. Chciał tylko zasnąć. Zasnąć i nigdy już się nie obudzić, ponieważ i tak nie będzie go szukał.

*
Gdy się przebudził świat lekko się kołysał. Było mu ciepło. Po raz pierwszy od bardzo dawna. Nie otwierając oczu wtulił się policzkiem w nieznane miękkie podłoże. W akompaniamencie cichego syku, znowu odpłynął do krainy snów.

*
Coś muskało go po szyi. Półprzytomny Naruto starał się odgarnąć owe coś, przypominając sobie drażniącą go wcześniej słomę. Przez myśl mu przeszło, że pewnie w końcu zasną na swoim podgniłym posłaniu. Czując jak sen odchodzi w siną dal, blondyn podźwignął się na rękach i przetarł oczy. Zdziwiony otworzył je, gdy zrozumiał, że uczucie smyrania nie zniknęło, tylko przeniosło się w okolice uda.
Blondyn obserwował chwilę bladą dłoń, o smukłych palcach i czarnych paznokciach. Spojrzał na jej właściciela, gdy ta cofnęła się powoli. Naprzeciwko Naruto, siedział chłopak w siadzie skrzyżnym. W świetle księżyca widać było jego czarne długie włosy, spomiędzy których wystawały cztery twory, blondyn na własny użytek nazwał je rogami. Jednak najbardziej niesamowite w nieznajomym brunecie, były oczy. Podkreślone dookoła czarnymi kreskami, jaśniały żółtym światłem, przeciętym przez pionowe źrenice.
Naruto zamrugał parokrotnie i usiadł w podobnej pozycji do chłopaka, chcą mu się lepiej przyjrzeć. Nie czuł strachu. Nie był pewny co dokładnie czuje, ale na pewno się nie bał. Coś syknęło cicho, i blondyn mógł zobaczyć owiniętego wokół szyi bruneta cieniutkiego białego węża. Wyciągnął wolno rękę, którą zatrzymał w połowie drogi. Nieznajomy delikatnym skinieniem głowy przyzwolił mu na kolejny ruch, wodząc za nim błyszczącymi oczami.
Naruto zanurzył palce w czarnych włosach. Czuł nieodpartą chęć sprawdzenia, czy są tak miękkie jak wyglądają. Z zadowoleniem stwierdził że były. Brunet zmrużył oczy i zasyczał cicho. Nie było w tym dźwięku jednak żadnej wrogości.
- Dalej jest noc. – Stwierdził blondyn, zauważając w czarnych kosmykach srebrzyste refleksy światła księżyca.
- Nie lubisssz jak jest noc? – Spytał nieznajomy.
- Nie wiem. Chyba nie.
Brunet skinął głową i złożył ręce, zginając palce w dziwny sposób. Nagle mrok został przegoniony przez światło słońca.
Gdy wzrok Naruto przyzwyczaił się do światła, chłopak mógł przyjrzeć się lepiej swojemu towarzyszowi. Był niesamowicie blady. Jego biała koszula rozpięta była na tyle, że można było zobaczyć odznaczające się spod skórą obojczyki. Wokół jego nadgarstka owinięty był kolejny, cieniutki wąż.
- Witaj w moim śśświecie Naruto. – Powiedział, znowu delikatnie zaciągając przy jednej z liter.
- Skąd wiesz kim jestem?
- Słyszałem Cię.
Blondyn skinął głową jakby było to normalne. Wcześniej ogarniająca go apatia przemieniła się w swego rodzaju spokój. Nic nie mogło go teraz zdziwić.
- Jesteś bogiem węży prawda? Ta historia była prawdziwa?
- Nie wiem o jakiej hissstorii mówisz, ale tak jestem nim. Nazywam się Sasssuke.
- Jak się tu znalazłem? Prawie nic nie pamiętam.
- Usłyszałem twoje pragnienia. Życzenia twojego serca.
Naruto rozpromienił się. Przed oczami ujrzał siebie, w bogatych szatach, siedzącego za suto zastawionym jadłem stołem.
- Sssłyszę twoje myśli. Wybacz mi Naruto. Ale nie sspełnie twojego życzenia o byciu bogatym. – Sasuke zamachał przez chwilę wystawionym językiem. Był rozdwojony.
Blondyn spojrzał na niego zszokowany. Kiełkująca w jego sercu nadzieja, została brutalnie zadeptana.
- Dlaczego..?
Brunet pokręcił głową, czując, że nie został dobrze zrozumiany. Przysunął się delikatnie bliżej i wolnym ruchem splótł ich dłonie w uścisku.
- Naruto to nie dlatego, że nie mogę go ssspełnić. Jesteś pierwszym człowiekiem od sssetek lat, którego wpuściłem do mojego królestwa. Dlatego, że twoje życzenie jessst warte ssspełnienia.
- Jakiego życzenia? Przecież bogactwo..
- Ja nie ssspełniam życzeń twojej kieszeni tylko serca. Pragniesz kochać i być kochanym. Twoje ssserce pragnie akceptacji i miejsca w świecie.
- I ty możesz mi to dać Sasuke? – Naruto poczuł się nagle tak bardzo samotny. Pomyślał o zmarłych rodzicach. Od tak dawna nie czuł ciepła innej osoby. Tylko delikatny uścisk w jego dłoni, powstrzymywał nabiegłe do oczu łzy przed wypłynięciem.
- Tak. Jeśli dalej tego chcessz. – Żółte oczy błysnęły, bacznie wyczekując odpowiedzi.
Blondyn spojrzał w nie i to co zobaczył, od razu nasunęło mu odpowiedź. Widział w nich odbicie własnej samotności.
- Chcę.
Z tym jednym słowem znikły wszystkie troski i zmartwienia. Naruto przymknął oczy i całkowicie poddał się ruchom bruneta. Sasuke objął go za szyję i pociągnął tak, że znaleźli się miękkiej trawie. Zanurzył nos w złotych włosach, zaś ich właściciel wtulił się w zagłębienie bladej szyi.

*
Naruto siedział na wysokim pagórku i wpatrywał się w horyzont. Równocześnie głaskał pod szyją dwumetrowego węża, który syczał dając znak, że mu się to podoba. Nie był pewny ile czasu spędził w tej krainie. To Sasuke kontrolował w niej cykl dnia i nocy, oraz sam tworzył  wygląd otoczenia. Blondynowi niczego nie brakowało. Miał co jeść, gdzie (i z kim) spać, było mu ciepło i nie musiał pracować. Obecność bruneta była wszystkim czego potrzebował do szczęścia. Gdy był koło niego nieokreślone uczucie radości wypełniało mu pierś.  Spokoju nie dawała mu jednak jedna myśl. Wplótł dłoń w swoje włosy i przyciągnął jeden kosmyk do oczu. Był wyraźnie dłuższy.
- Tutaj jesssteś. – Sasuke pojawił się niespodziewanie koło niego. Często tak robił, więc Naruto powoli się do tego przyzwyczajał. Położył głowę na ramieniu bruneta, chłonąc jego bliskość. –Coś się ssstało?
- Trochę się martwię.
Brunet zmarszczył brwi i objął chłopaka ręką. Słyszał jego zmartwienia, jednak zadawał pytania w normalny sposób. Naruto zdawał się nie lubić, że ktoś słyszy jego myśli.
- Czym?
- Jesteś nieśmiertelny prawda?
- Chyba. – Sasuke zasępił się. Nie był tego pewny.
-Ile lat już żyjesz?
- Nie wiem. Długo.
- Narodziłeś się już jako bóg?
- Nie Naruto to nie było tak.
- Więc jak? – Blondyn spojrzał na chłopaka pytająco. Sasuke westchnął i zmienił pozycję. Teraz Naruto siedział przed nim opierając się o jego klatkę piersiową plecami. Zaplótł swoje dłonie na jego klatce piersiowej, trzymając go w delikatnym uścisku. Chwilę patrzyli w daleki horyzont.
- To nudna hissstoria.
- Chciałbym ją usłyszeć Sasuke.
Trwali w milczeniu, którego Naruto nie przerywał. Czekał aż jego towarzysz się zastanowi.
- Te wspomnienia się już zatarły, ale na pewno byłem kiedyś człowiekiem. Pewnie ledwie nastolatkiem. Szukałem boga spełniającego życzenia, pamiętam, że chciałem „mieć dość sssiły by pomagać innym”. Nie wiem co przeżyłem, że wybrałem akurat takie życzenie. Pewnie coś strasznego, czego nawet nie chciałbym pamiętać. Tak czy sssiak zostało ono usłyszane. Poznałem boga wilków, szarowłosego mężczyznę, który uwielbiał czytać ludzkie książki. I tak sam stałem się bogiem, którego domeną ssstały się węże.
- I gdzie jest teraz bóg wilków?
- Nie wiem. Pewnego dnia nasze drogi przeciął bóg delfinów. Mój stwórca odszedł wraz z nim. Od teraz to je spełniałem życzenia, trwając samotnie w tej krainie.
- Skąd wiesz, że ktoś ma życzenie?
- To nie jessst skomplikowane. W tej krainie znajduje się miejssce zwane lustrem światów. Gdy w nie patrzę, słyszę myśli i pragnienia ludzi. Oraz ich życzenia.
- Wiele ich spełniłeś?
- Z początku ssspełniałem każde. Większość z nich było prośbami o bogactwo. Lecz pewnego dnia pojawił się ktoś wyjątkowy, który prosił mnie uzdrowienie jego nieuleczalnie chorej żony. Zaimponował mi swoją determinacją i trossską o szczęście ukochanej. Wtedy poznałem czy są te prawdziwe pragnienia ludzkiego serca, które warto spełniać. Od tej pory ssspełniałem już tylko wyjątkowe życzenia. A te zdarzały się bardzo rzadko.
- Więc moje życzenie było wyjątkowe?
- Jesteś pierwszym człowiekiem od ponad wieku, którego życzenie ssspełniłem. I muszę Ci za to podziękować.
- Dlaczego? To ja powinienem ci dziękować Sasuke.
- Ponieważ rozpraszasz moją sssamotność.
Naruto odwrócił głowę by móc spojrzeć na uśmiechniętą twarz bruneta. Po raz kolejny nie potrafił zrozumieć ogromu szczęścia jaki otrzymał. Podciągnął się nieco, by móc go pocałować. Sasuke choć lekko zdziwiony tym gestem, nie opierał się. Zachęcony tą współpracą, Naruto obrócił się tak, że teraz klęczał między nogami bruneta. Objął go za szyję, tym razem pogłębiając pocałunek. Sasuke wplótł palce w złote włosy by przyciągnąć ich właściciela jeszcze bliżej siebie. Ten gest zastępował wszystkie słowa jakie mogliby wypowiedzieć.

*
Leżeli wtuleni w siebie. Słońce zamieniło się miejscem z księżycem.
- Sasuke.. – Naruto przerwał ciszę.
- Sssłucham?
- Czy jest możliwość byś spełnił jeszcze jedno moje życzenie? – Sasuke westchnął cicho. Wiedział, o co chce spytać jego towarzysz. – Ja.. myślałem o tym dzisiaj. Choć ten świat jest niezwykły, ja dalej się w nim starzeje. Nie chce.. Nie chce cię opuszczać.
- Do czego dążysz Naruto? – Brunet przytulił go mocniej czując jak ten chłopak drży.
- Chciałbym spędzić z tobą wieczność Sasuke.
- Więc mam zmienić cię w boga?
Zapadło ciężkie milczenie, które przerwał w końcu Naruto.
- Znowu czytasz mi w myślach.
- Przepraszam. Nie mam na to wpływu. A teraz.. A teraz śpij Naruto.
- Sasuke..
- Śpij. A gdy się obudzisz ja.. coś ci pokarzę.

*
Sasuke szybko wykonywał kolejne gesty dłońmi. Naruto wiedział już, że były to pieczęcie, pozwalające na korzystanie z boskiej mocy. Przed nim zaczęła formować się jasna kula światła, która co jakiś czas zmieniała kształt. W końcu na jej miejscu pojawiła się prosta, biała fontanna, która tryskała w górę czarną cieczą.
- Co to jest? – Spytał blondyn przyglądając się jej z pewnej odległości, którą narzucił mu wcześniej Sasuke.
- Ssspełnienie twojego życzenia. – Brunet odwrócił się w jego stronę. Na bladej twarzy malował się smutek. – Jednak najpierw muszę ci coś pokazać.
Sasuke złożył dwie pieczęcie, po których jego prawa dłoń zapłonęła błękitną poświatą. Dotknął nią czoła Naruto. Chłopak poczuł jak świat wiruje i czernieje. Przed upadkiem uratowały go tylko blade dłonie.
Bóg węży położył delikatnie nieprzytomnego chłopaka na trawie. Usiadł koło niego, czekając aż ten się obudzi. Jego twarz wykrzywiła się w lekkim grymasie. To co chciał pokazać blondynowi było wspomnieniem, które cały czas było boleśnie żywe.

*

Kraina zmieniła się. Teraz wszędzie były drzewa, mchy i paprocie. Naruto zdziwiony rozejrzał się po lesie. Nie przypominały krainy, którą stworzył Sasuke. Nie wiedząc co robić stał w miejscu rozglądając się. Dopiero gdy zza drzew dotarł do jego uszu nieznany niski głos, postanowił skierować się w jego stronę. Po krótkiej wędrówce przez ciemny bór zobaczył wysokiego mężczyznę o sterczących na wszystkie strony, szarych włosach. Spomiędzy nich sterczały duże wilcze uszy. Zaś spod długiej koszuli  wystawał bujny ogon. Koło mężczyzny stał niższy chłopak o czarnych jak noc oczach.
Blondyn podszedł bliżej chcąc przyjrzeć się postaciom z bliska. Mimo, że stanął praktycznie koło nich, nikt go nie zauważył.  Obydwoje wpatrywali się w prostą, białą fontannę, z której wypływała czarna ciecz. Naruto rozpoznał w chłopaku Sasuke. Urzeczony patrzył w jego błyszczące czarne oczy. Ze zgrozą zobaczył też zapadnięte policzki i ślady skrzepniętej krwi we włosach. Wyglądał jakby uciekł samej śmierci.
Mężczyzna położył brunetowi dłoń na ramieniu, by dodać mu otuchy. Sasuke wziął głęboki oddech i pewnym krokiem podszedł do fontanny nieznacznie kulejąc. Zanurzył drżące dłonie w czarnej wodzie by móc się jej napić . Naruto krzyknął gdy chłopak zaczął się krztusić, opierając się o brzeg fontanny. Szarowłosy mocno złapał go za ramiona i zmusił do ponownego napicie się. Blondyn patrzył na to przerażony, zasłaniając rękami usta.
Sasuke napił się trzy razy, poczym padł na kolana kaszląc. Z jego oczu płynęły krwawe łzy, które spływały po bladych policzkach. Po chwili kaszel też odznaczył się krwią na leśnym mchu. Brunet krzyczał łapiąc się za pierś. Upadł na ściółkę wijąc się w męczarniach. Naruto nie wiedział ile to wszystko trwało. Czując jak łzy spływają mu po policzkach, patrząc na cierpienie chłopaka. Gdy ten chciał złapać się za gardło, szarowsłosy doskoczył do niego w ułamku sekundy. Unieruchamiając mu nogi ciężarem ciała, przycisnął jego ręce do ziemi. Z kamienną twarzą patrzył jak Sasuke dusi się własną krwią, która zaczęła zmieniać kolor na czarny. Trwał tak, aż chłopak nie przestał się całkowicie ruszać, a jego głowa opadł bezwładnie na bok. Z kącika ust cały czas spływała czarna stróżka. W końcu wstał i wziął go na ręce. Mrucząc coś do siebie bezszelestnie zniknął między drzewami.

*

Pierwsze co Naruto zobaczył po przebudzeniu to zmartwione żółte oczy z pionowymi źrenicami. Sasuke pomógł mu usiąść i oprzeć się o pień drzewa. Blondyn rozejrzał się spanikowany, ale miejsce w którym się znajdowali w niczym nie przypominał lasu sprzed chwili.
- C-co to było? – Spytał przytulając się do bruneta.
- To były moje wssspomnienia. – Sasuke odwzajemnił uścisk, całując go w czoło.
- Chciałeś tym zmienić moje zdanie?
- Naruto posssłuchaj mnie. Twoje życzenie, spełniam żyjąc z tobą w moim świecie. Moje uczucia nie mają tu nic do tego. Nie muszę, a nawet nie powinienem narażać cię na ból. Nie na ból przemiany.
- Sasuke. – Blondyn spojrzał mu w oczy. – Chcesz mi powiedzieć, że nic nie będziesz czuł jeśli ja po prostu pewnego dnia zestarzeję się i umrę?
Brunet wyglądał przez chwilę jakby miał się rozpłakać.
- Ty to powiedziałeś, nie ja.
- W takim razie chcę zmienić życzenie. – Naruto pocałował chłopaka szybko i zapalczywie. – Życzę sobie zmiany w boga bym mógł spędzić z tobą wieczność.
Sasuke również go pocałował. Krótko i czule.
- W takim razie ja mam pierwsze życzenie.
- Słucham? – Naruto nie zrozumiał zbytnio o co chodzi.
- Kochaj się ze mną.
Blondyn uśmiechnął się delikatnie, poczym wpił się w blade wargi. Sasuke chętnie pogłębił pocałunek, wkładając ręce pod koszulkę chłopaka. Chwilą romantycznego uniesienia, starali się zapomnieć o tym co miało za niedługo nadejść.

*


- Zobacz jak ja teraz wyglądam!
- Mnie się podoba.
- Wow mam wąsy!
- Słodkie.
- I dziewięć ogonów!
- Mogę sprawdzić jak bardzo są puchate?
Sasuke przytulił się do blondyna, bezceremonialnie między ogonami łapiąc go za pośladki. Naruto zastrzygł rudymi uszami, ale nie odsunął się.
- Kim teraz jestem? – Spytał.
- Jesteś teraz bogiem lisów.
- Tylko bogiem lisów?
- Nie. Jesssteś bogiem lisów, przeznaczonym na wieki bogowi węży.
Naruto uśmiechnął się i pocałował bruneta. Trwali tak długo, ciesząc się swoją obecnością. Teraz czas się dla nich nie liczył. Mieli przed sobą całą wieczność.
- Sasuke mam jeszcze jedno ważne pytanie. – Naruto spojrzał na niego wyczekująco.
- Sssłucham.
- Czy teraz dalej możesz czytać mi w myślach?
- Owszem.
- Ehh. – Blondyn jęknął cierpiętniczo, machając ogonami.
- Ale teraz ty też możesz to robić. – Sasuke uśmiechnął się delikatnie. Naruto uniósł brwi i zaczął wpatrywać się w chłopaka wyczekująco. W końcu usłyszał słowa, mimo że blade usta się nie poruszyły.
Kocham cię Naruto. Blondyn otworzył usta szeroko zszokowany. Potem jednak oblał się delikatnym rumieńcem. Sasuke równocześnie uśmiechnął się delikatnie, ponieważ w głowie rozbrzmiały mu wyczekiwane słowa.
Ja ciebie też Sasuke.

*
A tutaj załączam obrazek, który był natchnieniem do całego shota:




*
No i tyle :3 Zapraszam do komentowania.