czwartek, 25 grudnia 2014

Totolotek, kot i seks

Dedykuję tego one shota Usagi, dla której napisałam go na święta 2013. A ode mnie pragnę życzyć wam szczęścia, które gdzieś tam czycha na każdego. Czy święta są, czy już minęły, ważne by zawsze była jakaś osoba koło nas. Zapraszam do czytania :3

***
Witam państwa przed telewizorami! I Tak oto długo wyczekiwana przez wszystkich chwila! Już za chwilę świąteczne losowanie totolotka, które przedstawię wam ja – państwa ulubiony prezenter telewizyjny! A proszę państwa jest o co walczyć, w puli znajduje się aż 20 milionów! Starczy na świąteczne prezenty wycieczkę dookoła świata i prywatną wyspę! Właśnie wybiła godzina 21:40 włączamy maszynę losującą! Cóż to za ekscytująca chwila!
- Mamy już pierwszą cyfrę! O to 3 niczym trzech króli!
- Chyba raczej jak moja ocena z praktyk.
- Proszę państwa druga cyfra to 7! Jak wzgórza na których zbudowali Rzym!
- Mam tyle stopni na klatce.
- A teraz wypadła cyfra 13! Ta pechowa liczba komuś przyniesie dzisiaj szczęście!
- To nie jest pechowa liczba! Zjadłem kiedyś tyle paczek ramen i ustanowiłem rekord!
- Do naszej paczki doszła liczba 21! Niczym dzień jutrzejszy gdy jakiś szczęściarz wpadnie szał zakupów!
- O mój numer z dziennika!
- Następna cyfra to 44! Zdradzę państwu, że tyle wiosen niedługo skończy wasz ulubiony prezenter!
- Zapłaciłem tyle za wczorajsze zakupy.
- I tak oto następuje losowanie ostatniej cyfry! Ktoś zaraz stanie się milionerem! Koło się kręci, kręci i tak oto wypada ostania kuleczka. Proszę państwa ostatnia cyfra to 49! Z tej ekscytacji nawet nie wymyślę żadnego skojarzenia! Kto wygrał, kto wygrał?!
- O kurwa.
Naruto Uzumaki wypuścił z ręki długopis, który potoczył się cicho po podłodze. Z niedowierzaniem to patrzył na różową kartkę, to na cyfry na ekranie jego małego telewizora. Właśnie stał się milionerem.
*
Ciągle niedowierzając przeszukiwał kontakty na swoim telefonie
- Komu by się tu pochwalić? – Myślał śmiejąc się sam do siebie. Naruto nie miał rodziny, której mógłby powiedzieć o wygranej, więc pozostawali koledzy. Po kilku odrzuconych pozycjach, wcisnął zieloną słuchawkę przy numerze Kiby Inuzuki – kolegi ze studiów.
- Siema stary nie uwierzysz co się stało! Trafiłem szóstkę w totka!
- Żartujesz! – odezwał się głos po drugiej stronie.
- Z czegoś takiego? Nigdy.
- No to na co czekasz? Idziemy do baru to opić!
*
Naruto wraz z Kibą siedzieli w zadymionym pubie popijając piwo z wysokich kufli. Obydwoje cieszyli się z wygranej o i rusz wznosząc toasty.
- Cieszę się, że Cię znam Naruto! – Krzyczał Kiba opróżniając kufel do dna. – Szefie polej jeszcze, świętujemy! To co stawiasz wycieczkę na Bahamy? W sumie przydałoby się nowe auto, jakiś mercedes albo porsche. Koniecznie czerwone. Haha, no to rzucamy studia Naruto do końca życia nie musimy pracować! Woohooo!
- Taa. – Naruto łyknął piwa, które przestało mu całkowicie smakować. Kiba zaczął już przywłaszczać sobie pieniądze. Jakby się tak głębiej zastanowić to nie był jakiś jego najlepszy znajomy. Tylko kolega. Ciekawe jak będzie zachowywać się reszta znajomych. Powoli zaczął żałować, że Worgule komukolwiek o tym powiedział.
*
- Odczepcie się ode mnie wszyscy. – Krzyknął Naruto rzucając telefonem o ścianę. Dopóki nie rozbił się z trzaskiem dzwonił uparcie do końca.
Przez ostanie dwa dni w magiczny sposób przypomniała sobie o nim większość tych ludzi, którzy kiedykolwiek przewinęli się przez jego życie. Pocztą pantoflową wszyscy już wiedzieli o wygranej i teraz nagabywali go przypominając jakimi to są wspaniałymi przyjaciółmi od lat.
Naruto padł na łóżko. Był zmęczony tym wszystkim. Teraz dopiero przekonał się jak niewielu ma znajomych, którym zależało wyłącznie na nim a nie na pieniądzach. Jakby miał ich policzyć to nie potrafiłby by wymienić jednego. Być może byli tacy kiedyś, ale wszyscy prędzej czy później zrywali kontakty.
- Chyba powinienem się wyprowadzić póki nie dowiedzieli się jeszcze gdzie mieszkam. – Szepnął w przestrzeń. Pieniądze z wygranej – całe 20 milionów leżało już na jego koncie bankowym.
*
Naruto przechadzał się między półkami sklepu Tesco zastanawiając się co kupić sobie do jedzenia. By nikogo nie spotkać pojechał specjalnie na drugi koniec miasta i tak oto wylądował w galerii handlowej. Tak naprawdę mógł kupić sobie wszystko, ale jakoś nie widział radości w kupowaniu dla samego siebie drogiego jedzenia. W końcu i tak w jego koszyku wylądowało parę opakowań zupek chińskich.
- Przydałby się jeszcze jakiś alkohol na samotną wigilię – pomyślał i skierował się na stoisko monopolowe. Mimo zbliżających się świąt, to stoisko nie było zbytnio oblegane. Jedna kobieta mówiąca coś do męża o kiełbasie w piwie, i ubrany na czarno chłopak koło smakowych wódek. Naruto poszedł w tamtą stronę szukając wzrokiem jakiegoś ciekawego smaku, nie zwracając uwagi na kucającego chłopaka.
Po krótkim zastanowieniu wziął jedną z tańszych jednak już przetestowaną – o smaku melona, po której nie było wielkiego kaca. Dorzucił ją do koszyka. W tym czasie chłopak wstał decydując się na tą samą wódkę. Naruto zauważył, że nie miał koszyka. Dopiero gdy ten odwrócił się, mógł zobaczyć jego twarz. I zaniemówił. Chłopak wyglądał na równie zaskoczonego.
- Nie wierzę. – Powiedział przeczesując ręką grzywkę do tyłu, by odsłonić oczy. – To ty? Naruto, prawda?
- Ile to już lat minęło? – Powiedział Naruto patrząc na swoje produkty w koszyku. – Sasuke?
*
- Ała, skąd w tobie tyle agresji Naruto? – Sasuke masował ręką głowę. Odeszli już od kas kierując się powoli w stronę wyjścia z galerii. Obydwoje nieśli siatki ze swoimi „świątecznymi” zakupami.
- Chyba dobrze wiesz za co to było. – Odpowiedział Naruto przeczesując ręką włosy. – Ciesz się, że w ogóle z tobą jeszcze rozmawiam. Gdybym był dziewczyną leżałbyś teraz ze zmiażdżonymi jajami, w alejce z wódką.
- To chyba faktycznie cieszę się, że zakochałem się w tedy w tobie. W chłopaku.
- Oj nie słodź mi tu Sasuke, tylko tłumacz czemu zerwałeś ze mną kontakt w taki sposób, mimo że chodziliśmy ze sobą od od połowy gimnazjum do połowy liceum. Nagle wyjechałeś i puf tyle było z tej wielkiej miłości?
- Naruto nie nakręcaj się proszę, zaraz Ci wszystko szybko wyjaśnię.
*
- Naruto ja.. nie wiem jak Ci to powiedzieć.
- Sasuke czyli my teraz jesteśmy..
- Tak, chyba tak, bo wiesz ja Cię.. kocham. Kocham Cię Naruto.
- Uchiha, który nie może się wysłowić. Tylko mi dane było to zobaczyć. Ja też Cię kocham Sasuke.
*
- Nidzie nie wyjadę ojcze.
- Jesteś Uchiha, twoim przeznaczeniem jest być biznesmenem. A bez tych studiów nigdy nie będziesz taki jaki Itachi.
- A ty znowu o nim! Przecież i tak firmę przekażesz jemu więc na Ci jestem jeszcze ja!
- Nie krzycz na mnie gówniarzu! Jesteś moim synem, nie pozwolę byś skończył jako kelner w barze mlecznym!
*
- Naruto.
- Słucham Cię Sasuke.
- Udało mi się wywalczyć rok.
- Jak to „rok”?
- Tyle dał mi ojciec. Potem mam jechać na studia do Ameryki. Dał mi rok liceum
- A co potem?
- Nie martw się coś wymyślę.
- Nie zostawisz mnie?
- Nie chcę tego. Choć przytul się. I na razie nie myśl o tym.
*
- Naruto, mam złe wieści.
- Co się stało?
- Itachi. On się zaćpał na śmierć.
- To straszne.
- Gdybyś.. gdybyś widział wściekłość ojca. Ten człowiek jest szalony. Każe mi wyjechać.
- Czyli jedziesz?
- Będę się jeszcze z nim kłócił.
- Nie rób tego. Jeszcze coś Ci zrobi.
- Ale Naruto, wtedy my..
- Spokojnie, przecież wrócisz prawda?
- Tak.. Oczywiście, że wrócę.
- Będę czekał. Pisz do mnie.
- Będę dzwonił tak często jak to możliwe. Muszę iść. Kocham Cię Naruto.
- Ja ciebie też Sasuke.
*
- Siłą zawiózł mnie do tej Ameryki. Miałem mieszkać w takim zamkniętym kampusie. Zabrał mi telefon, na moich oczach wyrzucił go przez okno samochodu. Krzyczał cos o tym, że mam pożegnać się z dotychczasowym życiem. Minęły wieki zanim udało mi się znaleźć jakiś telefon. Ale ty już wtedy nie odbierałeś, Naruto.
- Czekałem na twój telefon, dzwoniłem. – Naruto zamyślił się przez chwilę. – A potem okradli mnie jak wracałem ze szkoły. Zabrali klucze, portfel, telefon. Dzwoniłem do Ciebie z nowego numeru ale też nie odbierałeś, teraz już w sumie wiem czemu.
- Kiepski zbieg okoliczności co?
- Nawet sobie nie wyobrażasz Sasuke.
- Ale w końcu udało mi się wyrwać. Wróciłem do kraju. Nie uwierzysz ale pierwsze co to pobiegłem do twojego mieszkania. A tam otwiera mi jakaś baba w papilotach i przestawia się jako właścicielka. Nawet psem mnie poszczuła.
- Tu ja Ci muszę wyjaśnić. Musiałem się wyprowadzić od mojego wuja - wiesz tego co mnie przygarnął zaraz po śmierci rodziców - kiedy skończyłem osiemnaście lat. I tak po paru perypetiach wylądowałem w tym mieście.
- Ja w sumie też. Ale nawet nie wiesz Naruto ile ja się Ciebie naszukałem.
- Serio?
- Serio, serio.
- Ciekawe czy mówi tak bo także dowiedział się, że wybrałem fortunę w totka – pomyślał z goryczą Naruto.
Chłopaki wolnym krokiem pokonywali drogę do wyjścia. Podziwiając wystawy sklepowe. W pewnym momencie minęli małą na oko 5-6 letnią dziewczynkę. Niepewnym krokiem chodziła do o koła ławek połykając łzy.
- Naruto potrzymaj mi siatkę. – Powiedział Sasuke wręczając mu wódkę. Chwilę później już kucał przy dziewczynce.
- Hej mała. Spokojnie nie płacz, jak masz na imię? – Zapytał uśmiechając się delikatnie.
- Zo-oo-siaa. Chce… do maaamy. – Dziewczynka zapłakała.
- Zaraz ją znajdziemy nie martw się. Masz chusteczkę. – Czarnowłosy otarł jej delikatnie łzy z policzków. – Daj mi rączkę, dobrze?
Razem z nią podszedł do obsługi klienta. Gdzie już czekała zdenerwowana matka. Gdy ich zobaczyła szybko podbiegła do dziewczynki.
- Ile razy Ci mówiła żebyś się nie oddalała? – Złapała ją za ramiona.
- Bardziej na miejscu będzie jeśli pani ją przytuli i pocieszy – Głos Sasuke skierowany do kobiety ociekał wręcz jadem. – Rolą matki jest pocieszanie dziecka, nie obcego faceta, prawda?
- A ty już nie oddalaj się od mamy dobrze? – Zwrócił się do dziewczynki głaszcząc ją po głowie. – I uśmiechnij się, jesteś już bezpieczna.
Sasuke wstał z kucek i powrócił do stojącego nie opodal Naruto, odbierając swoją siatkę z zakupami.
- A ja zawsze miałem Cię za gbura, a zapamiętałem jako drania, Sasuke.
- Pff dzięki Ci młocie.
- Haha, myślałem, że już tego nie usłyszę.
- Jeśli chcesz mogę to powtarzać częściej Naruto. Co powiesz na piwo? Ja stawiam.
*
Sasuke i Naruto siedzieli przy stoliku koło okna w pobliskim barze. Zamówili dwa piwa i po kieliszku whisky na rozgrzanie. Chwilę siedzieli komentując ludzi przechodzących po drugiej stronie szyby.
- Jak Ci się żyje Naruto? – Spytał Sasuke wypijając jednym haustem kieliszek.
- Hmm. – Wygrałem w totka parę milionów. – Jakoś się żyje. A jak tam u Ciebie? Jesteś teraz prezesem firmy?
- Hn, firmy co? – Sasuke spojrzał w okno kręcąc pustym kieliszkiem po blacie. – Nie ma już firmy Naruto. Nic nie ma.
- Nie rozumiem Cię. – Blondyn obserwował palce chłopaka . – Jak to „nie ma”?
- Nie żyją. – Kieliszek głucho upadł na stół. – Matka, ojciec, brat. Zostałem ostatni. A firma upadła jeszcze za życia mojego ojca. Zapił się. I rozwalił razem z moją matką na jakimś drzewie.
Sasuke spojrzał w oczy Naruto. Te przez chwilę wydawały się tak smutne jak jeszcze nigdy nie było blondynowi zobaczyć. Ale tylko przez moment.
- Ja nie wiem co powiedzieć. – Naruto spuścił wzrok, łapiąc rękoma szklankę z piwem.
- Nic nie mów. Napij się. – Sasuke pociągął łyk. – To było dawno.
- Sasuke..
- Hm?
- Co byś zrobił gdybyś wygrał 20 milinów np. w totolotka?
- Nie gram w takie rzeczy.
- Jeny, no ale gdyby? A ja już myślałem, że choć trochę się zmieniłeś. Ale jesteś cyniczny jak zawsze!
- Dobra Naruto nie spinaj się tak. Pomyślmy. Gdybym wygrał taką kasę to.. Połowę oddał bym tobie.
- Mi? Czemu?
- Hmm. Tak jakoś. Jak pamiętam to prawie nigdy nie miałeś pieniędzy, a mimo to uśmiechałeś się. Byłeś radosny, wesoły, pomocny, ładny, pociągający, podniecający.. Co ty taki czerwony się zrobił?
- A zamknij się. – Naruto ukrył czerwoną twarz za już pustą szklanką. – Jak możesz mówić głośno takie rzeczy?
- Mówię tylko prawdę. – Sasuke uśmiechnął się tajemniczo. – Po tylu latach dalej coś do Ciebie czuję.
Brunet wstał nie dając Naruto chwili na myślenie.
- Choć zmywamy się z tond. Mam dość obecności zapijaczonych ludzi.
Naruto szybko zarzucił na siebie kurtkę, idąc za Sasuke, który kierował się w stronę baru w celu zapłaty rachunku.
- Sasuke ja zapłacę. – Powiedział wyciągając portfel.
- A w życiu. – Sasuke już podawał kwotę cycatej barmance. – Ja cię tu zaprosiłem ja zapłacę.
- Ale przecież ty teraz nie masz..
- Obydwoje teraz nie mamy więc co Ci młotku szkodzi?
- Ale.. a nieważne.
*
Wyszli z baru zapinając kurtki, chroniące przed smagającym wiatrem.
- Naruto czeka ktoś na Ciebie w domu.
- Też pytanie.
- To może wpadniesz do mnie? Mieszkam nie daleko.
*
Po niedługim czasie doszli do osiedla, w którego centrum stały wieżowce. Sasuke poprowadził Naruto do jednego z nich pomalowanego w granatowo-niebieskie pasy. Windą wjechali na ósme piętro, choć blondyn upierał się przy schodach.
Brunet otworzył drzwi kluczami, które wisiały przy jego pasku. Jeszcze przed wejściem do mieszkania ręką zapił światło.
- Nie no nie wierzę. – Powiedział Naruto, stając w osłupieniu w przedpokoju.
- Nie moja wina, jest zimno a on marzną. – Sasuke poczerwieniał delikatnie wieszając kurtkę na wieszaku. To samo zrobił po chwili z kurką blondyna.
- Sasuke jest miłosierny. Serio się zmieniłeś przez te parę lat.
- A zamknij się młocie.
- Prawdziwa magia świąt.
Naruto kucną biorąc na ręce małego czarnego kotka, który patrzył na niego dużymi zielonymi oczami. Gdy znalazł się w górze miauknął wtulając się w jego pierś.
- Jaki on śliczny. – Zachwycał się Naruto głaszcząc małego z uchem. – Jak się wabi?
- Salem.
- Mogłem się spodziewać czegoś mrocznego po tobie. – Naruto wypuścił kota, który zaczął bawić się sznurówkami od buta. – Już się bałem że Lucyfer albo Kiler.
- Były takie propozycje, ale kot wybrał sobie to. – Sasuke poprowadził Naruto do salonu, zgarniając po drodze kieliszki do wódki.
- Możesz mi powiedzieć jak niby kot może sam sobie wybrać imię? – Blondyn usiadł na kanapie rozglądając się po wysprzątanym pomieszczeniu. Nigdzie nie było choinki.
- Ten kot wiele jeszcze umie, zobaczysz. – Sasuke usiadł koło Naruto otwierając melonową wódkę i polewając do szkła.
- No to pierwszy toast za to, że się spotkaliśmy Naruto.
*
- Nie wierzę. – Sasuke odsunął włosy z oczu. – Dwie kolejki a ty już lecisz młocie.
- Wcale nie. – Naruto pół leżał na kanapie, mrużąc oczy od światła  – Przecież byliśmy jeszcze w barze.
- I tak masz słabą głowę Naruto. – Sasuke nachylił się nad chłopakiem zasłaniając sobą drażniącą lampę. Wisieli tak chwilę wpatrując się w swoje oczy. Brunet z każdą chwilą zmniejszał dystans między nimi. Naruto zamarł rozchylając delikatnie usta. To właśnie ten moment wybrał Sasuke by je zaatakować. Wpił się w nie mocno, zmieniając pozycję.
Teraz wisiał nad nim, by blondyn nie uciekł mu gdyby przypadkiem się nie rozmyślił.
Jednak Naruto nie miał ochoty na ucieczkę. Oplótł rękoma szyję bruneta przyciągając go do siebie. Pogłębili pocałunek. Sasuke wbił się językiem w usta chłopaka rozpoczynając szaleńczy taniec. Badał jego podniebienie łapczywie zwiedzając każdy zakamarek. Naruto nie pozostawał bierny wczepiając ręce w jego włosy. Poznawali się na nowo.
W końcu przerwali pocałunek łapiąc powietrze. Miedzy nimi zawisła nitka śliny. Obydwoje mieli lekko zamroczone spojrzenia alkoholem i wzajemnym pożądaniem.
- Może pójdziemy do sypialni Naruto. – Zaproponował Sasuke rękoma wchodząc pod bluzkę chłopaka.
- Zajmie to za dużo czasu. – Naruto usiadł rozpinając koszulę bruneta. – Chcę cię teraz.
Sasuke nie odpowiedział tylko znowu pocałował łapczywie. Nie musiał odpowiadać.
Potrzebowali paru sekund by koszulka Naruto i koszula Sasuke wylądowały na podłodze.
Blondyn dłońmi jeździł po idealnie zarysowanym brzuchu chłopaka.
- Ciekawe czy na dole też jest taki idealny. – Pomyślał. Jednak to Sasuke zrobił pierwszy ruch. Siłą położył Naruto powrotem na kanapie więżąc jego ręce w uścisku. Ustami zjechał na jego szyję, jeżdżąc językiem po rozgrzanej skórze. W tym samym czasie kolanem napierał na krocze blondyna delikatnie je stymulując.
Na te zabiegi Naruto jękną przeciągle, mimowolnie podsuwając się ku pieszczocie. Czuł jak jego spodnie zaczynają robić się ciasne. Sasuke nie spiesząc się zjeżdżał coraz niżej całując tors blondyna. Podgryzł jego sutka, czując jak twardnieje. Uśmiechnął się – Naruto dalej był wrażliwy w tych samych miejscach.
- Saasuke. – Jęknął Naruto wyprężając ciało. – Jak zwykle się ze mną bawisz zamiast przejeść do rzeczy.
Naruto miał rację. Sasuke chciał się najpierw chwilę pobawić jęczącym blondynem. Mając gdzieś jego protesty, zagłuszył je pocałunkiem. Puścił ręce chłopaka, które ten od razu wplótł w jego włosy. Wolnymi rękami zaczął na ślepo odpinać rozporem Naruto.
Nie zajęło mu to wiele czasu i chwilę potem – przerywając walkę języków – ściągnął z niego spodnie wraz z bokserkami. Zmienili pozycję. Naruto lekko zamroczony siedział teraz na kanapie, zaś Sasuke zsunął się na ziemię. Klęknął na parkiecie między kolanami blondyna mocno rozpychając je na boki. Miał teraz idealny widok na sterczące przyrodzenie chłopaka.
- To.. zawstydzające. – Szepnął Naruto, patrząc z góry jak Sasuke delikatnie jeździ palcami po wewnętrznej części ud.
- Zaraz nie będziesz miał czasu się wstydzić. – Opowiedział brunet bez ostrzeżenia ściskając penisa blondyna. Ten krzyknął wyprężając się na kanapie, zacisnął ręce nie mając co z nimi zrobić. – Widzę, że byłeś bardzo spragniony dotyku co?
Odpowiedziały mu jęki, występujące w rytm poruszania jego ręką. Sasuke uśmiechnął się szyderczo przerywając zabawę. Wywołało to kolejny jęk – tym razem niezadowolenia – jednak Naruto nie skomentował tego.
Brunet nie śpiesząc się, rękoma znowu rozpoczął wędrówkę po lekko opalonych udach blondyna. Muskał opuszkami napiętą skórę, czując jak ta drży pod jego dotykiem. Pochylił się całując czubek sterczącego penisa. Ten wyprężył się jeszcze mocniej, spragniony dotyku. Wynajdując w sobie sadystyczne zapędy, Sasuke zjechał ustami niżej delikatnie muskając językiem trzon członka Naruto.
Bawił się tak dłuższą chwilę na przemian ssąc i liżąc żołędzie blondyna. Kiedy poczuł, że ten jest bliski wytrysku przerwał zabawę.
- Też chciałbym się pobawić Naruto. – Szepnął szybkim ruchem zarzucając sobie nogi blondyna na ramiona. Ponieważ ciągle klęczał na podłodze, zyskał dostęp do jego odbytu.
- Ja już zaraz.. ahh – Jęknął ponownie blondyn czując w swoim wnętrzu pośliniony palec Sasuke. Zaraz dołączył do niego drugi.
- Jesteś zaskakujący ciasny – powiedział brunet dokładając trzeci palec, poruszał się gwałtownie i nie cierpliwie. Spierały się w nim dwie chęci. Rozsadzało go pragnienie jak najszybszego zatopienia się w ciasnym wnętrzu, jednak rozsądek wygrywał. Jeśli nie chciał sprawić blondynowi zbyt wiele bólu musiał go należycie przygotować.
- Wy..starczy Sasuke. – Naruto spojrzał na niego zamglonymi oczami.
- Ale ja jeszcze..
- Ja chcę cię poczuć. – Blondyn podciągnął się by delikatnie pocałować bruneta.
- No dobrze. - Sasuke pozbył się spodni wraz z bokserkami odsłaniając sterczącą dużą męskość. Naruto przełknął ślinę.
- Urosłeś – powiedział. – Teraz jeszcze..
- Miaaaał. – Ten odgłos zmusił chłopaków do spojrzenia na podłogę. Siedział na niej Salem wesoło machając małym ogonkiem. Dumnie trzymał coś między łapkami. Kiedy zauważył, że zwrócił już uwagę swojego pana, złapał w ząbki małe zawiniątko, położył je koło Sasuke i czmychnął z pokoju.
- Czy on przyniósł.. – zaczął Naruto z rozdziawionymi ustami.
- Tak. – Sasuke niewzruszony zachował kamienną twarz. – Salem przyniósł nam prezerwatywę.
- Ten kot mnie przeraża. – Blondyn zasłonił oczy ręką. W tym czasie Brunet nałożył na swojego członka kondom.
- Naruto klęknij na podłodze.
- Jak dokładnie?
Sasuke ściągnął go na ziemię ustawiając w dogodnej dla siebie pozycji. Z racji, że dawno tego nie robili wybrał taką, która mało obciąży chłopaka a jemu samemu da dobry dostęp.
Naruto klęczał na podłodze z rękoma opartymi na kanapie.
- Musisz je bardziej rozszerzyć. – Powiedział Sasuke rękoma rozsuwając nogi Naruto. Ten potaknął czerwieniąc się. Miał całkowicie odkryte wejście, zdany teraz na łaskę bruneta. – Teraz jeszcze nawilżenie.
Po tych słowach blondyn poczuł jak palce Sasuke łapią za jego pośladki odsuwając je na boki a mokry język krąży po jego dziurce. Jęknął cicho – to było szalenie przyjemne uczucie. Co jakiś czas lekko napierał nim na zwieracz Naruto dokładnie go nawilżając.
W pewnym momencie język zniknął, a blondyn poczuł napór czegoś większego na swoje wejście.
- Postaram się włożyć go delikatnie. – Szepnął Sasuke delikatnie zagłębiając swojego penisa w chłopaku. Tą metodą wszedł do połowy. Już wtedy trudno było mu się opanować przez gwałtowniejszymi ruchami. Naruto był taki ciasny. Jednak odczekał chwilę ponawiając napór.
Blondyn krzyknął przeciągle, wyprężając ciało.
- Wytrzymaj jeszcze chwilę. – Sasuke delikatnie masował jego pośladki nie zmniejszając naporu.
- Bo-ooli.
- Mam przestać? – Brunet zamarł, przerażony.
- Nnniee, zostań. – Naruto zagryzł wargi, czuł jak do oczu napływają mu łzy. - Wy-trzyymam.
Sasuke ponowił nacisk, przeklinając w myślach, że zgodził się na to po tak krótkim przygotowaniu.
W końcu brunet całkowicie zanurzył się w Naruto. Blondyn oddychał głośno, starając przyzwyczaić się do tego uczucia.
- Nie robiłeś tego z nikim, przez ten czas Naruto? – Spytał Sasuke pieszcząc jego penisa jedną ręką.
- Nie. Jesteś jedyną osobą, która przeleciała mnie w tyłek. – Naruto zaśmiał się cicho, jęcząc na przemian.
- Bardzo śmieszne. Ale nie powiem poniekąd mi to schlebia. Nie martw się będę delikatny.
Sasuke powoli zaczął się ruszać, wysuwając i wsuwając lekko swojego penisa. Kiedy poczuł, że Naruto się rozluźnia pogłębił swoje ruchy nadając im rytm. Ręką ciągle pieścił penisa Naruto. Po chwili znowu usłyszał jęki rozkoszy, które szybko zmieniły się w prośby o szybsze ruchy.
Spełnił je bez ociągania czując rosnące podniecenie. Głośny jęk i lepka substancja na palcach uświadomiły mu, że Naruto już doszedł. On zrobił to samo chwilę potem. Obydwoje opadli na podłogę dysząc ciężko jak po maratonie. Żaden z nich dawno nie uprawiał seksu. Gdy Sasuke delikatnie się z niego wysunął Blondyn odwrócił się do niego i wtulił nie zważając na to jak byli spoceni. Opadli na podłogę starając nacieszyć się swoim towarzystwem co chwila obsypując się pocałunkami.
- Naruto byłeś wspaniały. – Powiedział Sasuke przytulając go mocno.
- A ja tęskniłem za tobą, nawet nie wiesz jak bardzo. – Naruto schował głowę w zagłębieniu jego szyi.
- Już Cię nie zostawię nigdy przysięgam. Znajdę dobrą pracę i zamieszkamy gdzieś razem, dobrze?
- Muszę Ci powiedzieć coś ważnego.
- Słucham Cię, ale mam nadzieję, że nie powiesz, że nic z tego.
- Haha nie głuptasie, nie po tym wszystkim.
- W takim razie o co chodzi?
- Wygrałem w totolotka 20 milionów.
- Żartujesz sobie ze mnie.
- Jakbym śmiał.
- Serio?
- Serio, serio.
Naruto uśmiechnął się promiennie na widok zszokowanej twarzy Sasuke.
- Więc nie musisz szukać pracy. Zbudujemy gdzieś dom i zamieszkamy razem. A potem wydamy moje… nie od teraz nasze miliony, dobrze?
- Zabrzmiało trochę jak oświadczyny, Naruto.
- Jeśli chcesz mogą nimi być.
- Nie ma mowy, zrobimy to porządnie.
Sasuke zerwał się z podłogi, ciągnąc blondyna do pionu. Gdy stali już tak nadzy, spoceni i szaleńczo zakochani, brunet padł na kolana.
- Nie mam pierścionka, ale czy zostaniesz ze mną do końca życia Naruto? Kocham Cię. Nawet jeśli mielibyśmy mieszkać w szałasie i pracować w kopalni ja Cię nie zostawię już nigdy.
Naruto stał zszokowany przez chwilę. Potem sam padł na kolana, walcząc z cisnącymi się do oczu łzami.
- Oczywiście Sasuke. Tyle lat czekałem na te słowa. Też Cię kocham i zostanę z tobą na zawsze, więc też mnie więcej nie zostawiaj.
- Nigdy.
Sasuke złączył ich usta w delikatnym słodkim pocałunku. Poczym Naruto rzucił mu się po raz kolejny w ramiona.
- Wiesz co Sasuke? Już wiem co będzie pierwszą rzeczą jaką kupię za tą wygraną.
- Co?
- Jakieś psychotropy dla tego kota, bo jak gdyby nigdy nic ogląda sobie porno w naszym wykonaniu.
- Mówiłem Ci, że to nie jest zwykły kot. Ale zostawmy teraz kota. Naruto czas na drugą rundkę.
Sasuke nie czekając na odpowiedź, pocałował łapczywie blondyna rozpoczynając kolejny szaleńczy taniec języków.


I tak stał się świąteczny cud.

**
No i tyle. Wesołych świąt.

Stańmy razem w blasku fleszy #6

Święta, jedzenie, prezenty, brak śniegu, notka na blogu :3

**
Gdy się obudziłem Sasuke już nie było, a jego łóżko było idealnie zaścielone. Drań nawet nie pofatygował się by mnie obudzić. Wczoraj zaraz po tym jak wyszedł strasznie mnie zmorzyło i chyba zasnąłem. Jednak potrzebowałem odespać ten cały stres i emocje związane z nagłą wyprowadzką, podróżą i tak naprawdę ze zmianą stylu życia o 180 stopni. Może nie daje tego po sobie poznać, ale jednak trochę się stresuję. Teraz już nie było odwrotu, podpisałem kontrakt. A nawet gdyby był to ja już nie mam dokąd wracać.
Zrzuciłem z siebie kołdrę. Mam wrażenie, że wczoraj zasypiałem to leżałem na niej, a nie pod. Dziwne. Przecierając oczy rozejrzałem się po pokoju. Wzrok zatrzymałem na drzwiach do łazienki. W sumie przydałoby się trochę oporządzić. Bo gdy człowiek czuje sam siebie to już pilna pora by się umyć. Tak zawsze mówiła moja mama. Wyjąłem z torby czyste rzeczy. Nie miałem ich zbyt dużo, gdy się pakowałem postanowiłem wyrzucić wszystkie to co już nie nadawało się do użytku, więc zanim mi się skończą będę musiał znaleźć jakąś pralkę.
Wszedłem do łazienki po raz kolejny sie rozglądając. To miejsce było wielkości pokoju. W środku znajdowała sie wielka wanna, kabina prysznicowa ze sprzętem stereo, toaleta, lustro idące przez całą długość ściany oraz paręnaście szafek. Wszystko utrzymane w szaro granatowych barwach aż lśniło przepychem. W sumie tak samo jak reszta tego wieżowca. Nie widziałem jeszcze wszystkich pomieszczeń, ale nie zdziwił bym sie gdyby mieli tu nawet jakieś spa czy kręgielnie.
Rozebrałem się na kudłatym dywaniku, wcześniej zamykając drzwi na zamek. Nie dość, że czułem się tutaj jeszcze nieco obco to jeszcze nie zamierzałem odstawiać nikomu darmowego porno. Tym bardziej Sasuke. Czemu ja o nim myślę będąc nago? Jestem szurnięty.
Jeszcze raz przejrzałem szafki. Było tam dosłownie wszystko. Płyny, żele, szampony, odżywki, kremy, golarki, wody kolońskie, dezodoranty, ręczniki, jakieś przedmioty do makijażu. Zmroziło mnie. No tak modele pewnie też się malują. Ale w życiu nie widziałem tylu rzeczy na raz, normalnie jak w drogerii. Dalej mnie to szokowało, ja zwykle używałem jednej kostki białego jelenia na miesiąc. Zatrzymałem się przy żelach do kąpieli i wziąłem ten o zapachu cytrusów. Pomarańcza, cytryna, limonka zawsze lubiłem takie zapachy. Zabrałem jeszcze jeden puchaty ręcznik ze sterty, zwalając przy okazji jakieś pudełko na ziemię. Klnąc na siebie, uklęknąłem by pozbierać... prezerwatywy? Nawet takie rzeczy tu są? Z lekkim zażenowaniem odstawiłem je z powrotem na miejsce, ignorując inne stojące koło nich intymne żele. Można powiedzieć, że nie jestem zbyt doświadczony w "tych" sprawach.
Wszedłem do wielkiej kabiny prysznicowej ignorując płonące policzki. Dlaczego zacząłem sobie wyobrażać jak ktoś używa tych prezerwatyw? A w końcu ten pokój wcześniej należał do.. dość zaczynam wchodzić na dziwne tematy. Gdy puściłem wodę z głośników umieszczonych na ścianie zaczęła lecieć muzyka, jakaś klasyka, skrzypce, pianino. Nieźle. Koło baterii na małej półeczce stała już jedna butelka do połowy opróżniona. Wnioskując, że pewnie to Sasuke jej używał z ciekawości powąchałem. Zapach był intrygujący, z etykietki wskazywało, że jest to żurawina i jagoda. Ciekawe połączenie takie.. głębokie, lekko gorzkie z nutką słodyczy. Pasuje do tej tajemniczej osoby. Im dłużej wąchałem tym zapach się zmieniał. Ciekawe. Halo. Zapomniałem, że ten człowiek mnie irytuje.
Odłożyłem buteleczkę na miejsce i zacząłem sam się myć. Moje myśli znowu zaczęły się kręcić wokół Sasuke. Walczyłem z tym tłukąc głową o szybę ale to nic nie dało. Dałem więc się ponieść myślom.  Jak na razie moje wrażenie nie było mylne. Zimny i arogancki. W firmie ani razu się nie uśmiechnął. Ciekawe czy tylko dla mnie taki jest? Ale w sumie przykrył mnie jak wrócił więc do końca zły też nie jest. Miałem mętlik w głowie. Westchnąłem. Jak na razie nie wiem co mam myśleć, ale w końcu jesteśmy tą parą akcyjną, będziemy spędzać ze sobą dużo czasu. Nie żebym się jakoś specjalnie cieszył czy coś. Ale chciałbym wiedzieć na czym stoję. Może nawet uda mi się z tym draniem zaprzyjaźnić? Haha nie wiedziałem, że jestem aż takim optymistą. W sumie na początek przydało by się nie nazywać tego drania draniem. Ups. No nic nie dam mu spokoju dopóki nie dowiem się o nim wszystkiego. Wroga trzeba dobrze poznać. A jak na razie intuicja mi podpowiada, że on coś ukrywa. Chyba nie bez powodu gadał o jakiś marionetkach i innych bzdetach.
**
Już ubrany, suchy i pachnący postanowiłem kogoś poszukać. Kogokolwiek. Nie chciałem umrzeć samotnie w tym pokoju nie zjadając najpierw niczego. Bo w sumie jakby się głębiej zastanowić to nie jadłem nic od wczoraj rana. Długo siedziałem na łóżku patrząc się na drzwi wejściowe. Sasuke coś wczoraj wspominał o karcie. Deidara też ją miał. Jak zdążyłem zaobserwować to ona otwiera drzwi i windę. Więc chyba byłem tu trochę uwięziony. W końcu postanowiłem sprawdzić czy da się pokój otworzyć z tej strony. A potem coś się wymyśli. Ten drań wiedział, że nie mam tej karty. A i tak sobie poszedł!
Na moje szczęście drzwi ustąpiły. Wychodząc z pokoju zderzyłem się z osobą, która najwidoczniej chciała właśnie wejść. Rozpoznałem w niej Sakurę. Teraz widząc ją z bliska mogłem stwierdzić, że naprawdę miała oczy koloru głębokiej zieleni. Ogólnie była ładna, nawet bardzo ale powiedzmy, że chyba nie w moim typie. Tylko ciekawe jaki tak w ogóle jest mój typ? Chociaż gdyby miała czarne oczy.. psik! Zamknij się świadomości. Miała także różowe włosy i była ode mnie trochę niższa. Ciekawe jak uzyskała taki odcień?
- Właśnie Cię szukałam. - Powiedziała patrząc na mnie badawczo. Miała melodyjny ale stanowczy głos. - Jestem Sakura Haruno, miło mi Cię poznać.
- Naruto Uzumaki. - Uścisnąłem jej rękę była gładka, ale uścisk miała silny. Bardzo. Silny.
- Wybacz, że witam Cię dopiero teraz i to sama, ale większość ekipy jest jeszcze w rozjazdach. Ja wróciłam wczoraj późno w nocy i spaliście więc nie chciałam was budzić. Choć bardzo chciałam Cię poznać.
Zatrzepotała rzęsami. Zaśmiałem się zakłopotany mierzwiąc włosy ręką. Pierwszy raz mam sytuacje gdy dziewczyna i do tego ładna wyznaje mi, że chciała mnie poznać. Nagle echem rozniosło się buczenie mojego brzucha. I tak oto magia chwili prysła. Tym razem to ona się zaśmiała, potrząsając długimi prawie do pasa włosami.
- No to ja może Cię oprowadzę i zahaczymy o kuchnię co? - Mówiła chichocząc pod nosem. - Bo zgaduję, że Sasuke wyniósł się z samego rana i zostawił Cię samego.
Potaknąłem żarliwie nie kryjąc irytacji.
- Nie martw się on zawsze tak ma, w końcu mu przejdzie.
- Co mu przejdzie?
- Oh czyżby przywitał Cię fanfarami i uśmiechem? - Czy ja wyczuwam sarkazm? Dziewczyna wyglądała na zdziwioną ale domyśliłem się że gra.
- No nie.. raczej jak jakiś drań, zaczął gadać o jakiś marionetkach.
- No to mówię w końcu mu przejdzie.
Doszliśmy do windy. Sakura puściła moją rękę za którą mnie jeszcze przed chwilą ciągnęła. Na nadgarstku zostały mi czerwone ślady.
- Kuchnia jest dwa piętra niżej. Pojedźmy najpierw tam. – Sakura Przejechała kartą po czujnik, a gdy weszliśmy kliknęła guzik z rzymskim X,
Wyszliśmy z windy. Pomieszczenie było bardzo przestronne. Po lewej stronie ciągnęły się szafki, tworząc wyspę ze wszystkimi kuchennymi machinami. Po prawej stronie znajdował się długi stół i paręnaście obitych skórą krzeseł. Przeszliśmy przez otwierany blat i znaleźliśmy się na "wyspie". Były tutaj dwie kuchenki, mikrofala, lodówka, zamrażarka, zmywarka, zlewy i znowu mnóstwo szafek stojących oraz wiszących. Sakura pokrótce objaśniła mi co gdzie jest.
- To wszystko jest do naszego użytku. Jak w sumie prawie wszystko w wieżowcu. - Zaczęła dziewczyna wyjmując z lodówki produkty na kanapki. O ile zauważyłem cała była wypchana jedzeniem po brzegi.  - Jeśli jesteśmy całą ekipą na bazie to staramy się jeść razem chodź by obiady. Tak rodzinnie. - Uśmiechnęła się do mnie. Jak rodzina. Te słowa mają w sobie ciepło. Choć ciekawe jak to jest z innymi członkami ekipy. Nie chciałem pytać ale pewnie na nich wszystkich w domu czekają prawdziwe rodziny. Ciekawe jak znoszą taką rozłąkę. Będzie jeszcze pewnie parę okazji by wypytać. Odwzajemniłem uśmiech.
- Obiady czasami gotujemy sobie sami jest przy tym więcej zabawy niż gdyby kucharz dla nas wszystko gotował.
- Sami? Nie umiem gotować wyszukanych dań.
- Połowa z nas nie umie. Zdradzę Ci że Kiba, którego pewnie niedługo poznasz , umie przypalić nawet wodę na makaron. Zaśmialiśmy się siadając na blacie i pałaszując kanapki. Po co komu krzesła?
- Jak tam twoje pierwsze wrażenie o firmie? - Spytała Sakura machając nogami.
- Dość oryginalnie tutaj jest, ale myślę o wszystkim pozytywnie. Na pewno będzie lepiej niż było dotychczas. - Lekko się zaśmiałem. - Mam nadzieję, że znajdę w was przyjaciół.
- Oczywiście. - Uśmiechnęła się. - Może mówię za wszystkich ale bądź pewny, że możesz nam zaufać, Konoha i Akatsuki to naprawdę wspaniali ludzie. Nawet Sasuke mimo, że udaje gbura to w razie problemów na pewno Ci pomoże.
- Mhmm. Konoha to jesteście wy, dobra my. – Poprawiłem się gdy mnie poprawiła. – A kim jest Akatsuki?
- Jak by CI to wyjaśnić. – Dziewczyna się zamyśliła. - My jesteśmy aktualną twarzą firny oraz modelami. Akatsuki są jakby wcześniejszym pokoleniem. Jednak gdy my weszliśmy na scenę oni stanęli za kurtyną i nas wspierają. A też milej jest pracować z kimś kogo znasz.
- W sumie racja. Czyli to miał na myśli Deidara, gdy mówił, że był jeszcze wtedy modelem.
Chwilę jedliśmy w ciszy.
- Powiedz Naruto, czy Sasuke gdzieś wczoraj wychodził?
- Hmm.. tak. Wyjął telefon po czym wyszedł zostawiając mnie samego w pół zdania.
- Ahh rozumiem.
- Wiesz gdzie on poszedł?
- Nie, nie tak tylko pytałam.
To pytanie wydawało mi się bardzo dziwne. W końcu powiedział, że idzie do pracy więc czemu ona wygląda na zmartwioną? Ale skoro nie chce mówić, ja nie naciskam. Każdy ma jakieś tajemnice. Tylko dlaczego jak na razie mają je wszyscy?

**
Zeszliśmy schodami na niższe piętro. Z opisu Sakury znajdowało się tam wielkie studio fotograficzne. Po prawej stronie drzwi były otwarte, było z za nich słychać głos Deidary.
- Trochę wyżej ręce trzymaj! Nie. Nie tak, no weź nie rób takiej miny, nie ja wybierałem ten temat! Dlaczego patrzysz z takim mordem w oczach na mnie?! Sas spokojnie no.
Zajrzeliśmy zza ściany do środka. Całe pomieszczenie było zapełnione różnorakimi lampami do oświetlenia, takie parasole do odbijania światła i wiele przedmiotów których nazw nie znałem. Na stołach leżał różnoraki sprzęt fotograficzny i komputerowy. Jednak większość pokoju tonęła w cieniu. Tylko środek był mocno oświetlony.
Po środku stał Sasuke na podwyższeniu okrytym czarnym jedwabiem, czy innym materiałem który miały barwę jego włosów. Miał na sobie fioletowe spodnie i białą lekko rozpiętą koszule. Aż dziwnie było patrzeć, gdyż utożsamiłem go z czarnymi ciuchami z wczoraj. W rękach trzymał skrzypce, zaś smyczkiem celował w blondyna, który z zawieszonym na szyi aparatem zasłaniał się parasolem. Słysząc nasze śmiechy obydwoje po chwili na nas spojrzeli.
- Sakura! Witaj! - Krzyknął Deidara. Upuścił parasol na ziemię rozłożył ramiona a ta rzuciła mu się na szyję. Ten podniósł ja i parę razy obrócił w miejscu, cudem nie potykając sie o kable. Urocza scenka. - Jak było w Paryżu?
- Bez was było strasznie nudno. – odpowiedziała przytulając się do bruneta, który pogładził ją po włosach. Była między nimi znaczna różnica wzrostu. Wcześniej tego nie zauważyłem ale to oznaczało, że jest też wyższy ode mnie. - Pojedźmy tam razem w czasie wolnym.
- Dobrze pojedziemy. - Czy Sasuke się uśmiechnął? Nie to raczej było podniesienie kącika ust o pół milimetra, albo mi się zdawało. Tak na pewno. Chyba staję się sarkastyczny.
- Naruto siemka, jak się spało? - Blondyn pomachał w moją stronę. - Witaj w świątyni mistrza Deidary!
- W czym? - Spytałem półszeptem Sakury, gdy chłopacy wrócili do sesji.
- To jego święte miejsce, tutaj przesiaduje i wymyśla sesję zdjęciowe. Oraz obrabia zdjęcia.
- Zapalony fotograf co?
- Nie tylko fotograf. Dei także maluje i rzeźbi. Od tego jest pokój naprzeciwko.
- Czyli zapalony artysta?
- Zapalony? To już jest fanatyzm!
Zaśmialiśmy się.
- Wiecie, że ja was słyszę dzieciarnio? - Deidara jakby nigdy nic chodził do o koła Sasuke i robił zdjęcia. Razem z Sakurą w ciszy oparliśmy się o stół oglądając jego poczynania.
Brunet nie ruszał się. Stał z zamkniętymi oczami i z rękami ułożonymi do gry.
- A czy pan idealny umie grać na tych skrzypcach, czy tylko tak udaje by fajnie na zdjęciu wyglądało? - Zaśmiałem się, czekając na jego reakcję. Ciekawe czy łatwo się denerwuje.
- Hn. - Tylko tyle odpowiedział?
- W sumie to może być to! - Deidarę olśniło. - Coś mi ciągle w tych zdjęciach nie pasowało. To może faktycznie podziałać.
- Wiesz, że nie lubię skrzypiec. – Powiedział obojętnie. Ha czyli nie umie.
- Wiem, wiem - Dei posmutniał trochę. - Znamy powód ale te zdjęcia trzeba zrobić. Sasuke w końcu jesteś profesjonalistą.
- Nie musisz się powtarzać.
Poczułem lód w jego głosie.
- A ty Naruto weź usiądź na podeście, zobaczymy czy aparat Cię lubi. O tak, właśnie tak.
Usiadłem czując delikatność materiału pod palcami. Siedziałem bokiem do Deidary z jednym kolanem zgiętym, drugą nogę opierając o podłogę. Przez chwilę myślałem, że zagiąłem tego drania, ale jakże się pomyliłem.
Zaczął grać najpierw cicho, potem coraz głośniej. Melodia była spokojna, wręcz idylliczna. Powoli rozluźniłem mięśnie spięte w obawie przez przeraźliwym rzępoleniem.
Zamknąłem oczy. Do mych uszu dobiegł jeszcze dźwięk flesza i migawki, głowę uniosłem do góry.
- Świetnie a teraz powoli usiądź - Dei miał głos jakby był w ekstazie. To było słychać. Był bardzo zadowolony z wyniku. - O właśnie tak, nie przestawaj grać, oprzyj się plecami o Naruto.
Poczułem ruch za sobą. Otworzyłem lekko jedno oko patrząc na Sasuke. Ten delikatnie przykucnął, nie przestając dalej idealnie trafiać w tony. Przesunąłem się lekko na podeście tak by mógł oprzeć sie o mnie.
Czując bijące od niego ciepło i słysząc tą spokojną melodię poczułem się dziwnie, jakby wszystkie troski zniknęły. Pierwsze o czym pomyślałem to mama i tata, stali w świetle i do mnie machali uśmiechnięci. Potem Przypomniał mi się Deidara, Hidan, Sakura i.. Sasuke. Poznałem wspaniałych ludzi no i pewnego drania, ale czułem się szczęśliwy. Nie znam ich długo, raptem jeden dzień. Ale jest tu.. Jak w.. domu. Nie musiałem się jak na razie martwić ani przeszłością ani przyszłością.
- Jak nazywa się ten utwór? - Spytałem cicho bojąc się zniszczyć magię chwili.
- Home. - Odpowiedział mi już nie tak zimny głos jak wcześniej.

**
Dziękuję wszystkim za pokrzepiające rozmowy na gg, które aż zachęcają do dalszego pisania. Cieszę się, że komuś podoba się moje opowiadanie. Zapraszam do komentowania :3