sobota, 20 lutego 2016

Motor

Tutaj muszę z góry was uprzedzić, ale nie wiedzieć czemu bardzo łatwo przychodzi mi pisanie rzeczy smutnych, dołujących itd. [We fleszach też to będzie trochę widoczne] Zastanawiałam się czy takie prace też wrzucać na bloga, ale stwierdziłam, że nie ma sensu by kurzyło się to tylko na moim dysku, więc wstawiam. Dajecie znać co sądzicie o tym one shocie.

***

Deszcz cicho pukał w szyby szpitala. W sali 203 było ciemno, a jedynym dźwiękiem który odbijał się od ścian były monotonny dźwięk kardiomonitora i buczących maszyn.
Chłopak siedzący przy łóżku beznamiętnie spojrzał na wyświetlacz. Równomierny rytm serca przypominał, że osoba leżąca na łóżku ciągle żyje.
- Dzisiaj mijają już dwa lata Naruto. – Brunet spuścił wzrok na leżącego w białej pościeli chłopaka. Jego skóra, dawniej delikatnie opalona, teraz zlewała się kolorem z prześcieradłem. Blond włosy rozrzucone po poduszce, już dawno straciły swój dawny blask. Złapał jego rękę przyczepioną wenflonem do stojącego obok stojaka. Ścisnął delikatnie, jednak ten nie oddał uścisku. Nie miał jak. Czarne oczy zasłoniły się mgłą. – Gdybym.. gdybym tylko mógł cofnąć czas.
Deszcz cicho pukał w szybę. Kardiomonitor pikał cicho. Maszyny buczały nieprzerwanie. Wiatr za szybą dął, zaglądając w okna. Mimo obecności tych wszystkich dźwięków, gdyby ktoś przystanął przy Sali 203, mógłby usłyszeć cichy szloch bruneta, pochylonego nad swoim pogrążonym w śpiączce chłopakiem.

*

Drzewa lśniły jesiennymi kolorami. Na placu słychać było warczenie motorów i śmiechy zgromadzonych ludzi. Wszyscy kibicowali koledze, który na środku kręcił kółka jadąc na tylnym kole. Przejechał ich 9, poczym motor opadł na obydwie opony. Chłopak w pomarańczowym kombinezonie zrobił jeszcze okrążenie wokół placu poczym zahamował wzbijając kurz.
- Tak blisko i bym cię pokonał! – Krzyknął zdejmując kask. Wstrząsnął głową rozrzucając blond włosy. – Strzeż się Sasuke.
- Niedoczekanie! – Odpowiedział mu blady chłopak w czarnym kombinezonie. Przestał opierać się o swój motor i podszedł do blondyna. – Wątpię byś był kiedykolwiek ode mnie lepszy . Ale nie przeczę wyrabiasz się.
Sasuke przybił wystawionego przez Naruto żółwika, uśmiechając się delikatnie. Nachylił się i skradł chłopakowi szybki pocałunek. Opalona skóra pokryła się delikatnym rumieńcem.
- C-co ty.. – Oburzył się blondyn.
- Powiedzmy, że były to szybkie gratulacje. – Sasuke uśmiechnął się zadziornie.
- Chłopaki!! Chodźcie jedziemy wypróbować nową trasę. – Dalszą konwersację przerwała im dziewczyna w różowym kombinezonie. Jedną ręką machała do nich w drugiej trzymała kask. Reszta ekipy już gotowa siedziała na motorach.
Nie trzeba im było tego dwa razy powtarzać. Sasuke wyćwiczonym ruchem wskoczył na swój czarny motor. Założył kask i silnym kopnięciem odpalił silnik. Przekręcił gaz. Silnik zawarczał przyjemnie. Ruszył wbijając kurz z ziemi. Zaraz za nim popędził Naruto. Chwile potem całą ekipą ruszyli w szaleńczą gonitwę po autostradzie. Choć ich twarze zasłonięte były szybkami, każdy z nich uśmiechał się. Prędkość. Smagający wiatr. Motor. To było to co kochali ponad wszystko.

*

- Sasuke! Przecież minęło już tyle czasu. Musisz się z tym pogodzić! Zacznij układać sobie życie od nowa! – Itachi krzyknął wybiegając z pokoju za bratem. Zobaczył jak ten dopina buty. – On się już raczej..
- Nawet się nie waż kończyć! – Sasuke syknął łapiąc skórzaną kurtkę w rękę. – Kocham go. Nie chce żyć z nikim innym.
- Ja to rozumiem. – Sasuke otworzył zamaszyście drzwi do domu wpuszczając nocne powietrze. Itachi stanął w progu. Zmartwionym wzrokiem patrzył na plecy młodszego brata. – Ale musisz pomyśleć o swoim życiu. O przyszłości.
- Nie istnieje dla mnie przyszłość w której nie ma Naruto. Bez niego nie ma dla mnie znaczenia moje życie. – Sasuke idąc przez trawnik założył kurtkę. Przelotnie spojrzał na swój motor stojący w otwartym garażu. Po tym co się stało ani razu na niego nie wsiadł. Choć kochał jazdę, w tamtym momencie znienawidził ją ponad wszystko.

*

Parę już suchych liści poderwało się w górę gdy dwa motory przejechały przez drogę. Zawirowały w szalonym tańcu  by znowu opaść na delikatnie wilgotny asfalt. Dwie machiny pędziły pozostawiając po sobie smugi. Pomarańczowy motor prowadził pokazując porywczość swojego właściciela. Czarny był tuż za nim.
Przez ostatnie dni mocno padało. Na ten czas wszyscy motocykliści w mieście musieli  odstawić swoje motory do garażów. Jeździć w taką pogodę było samobójstwem. Gdy ulewa się skończyła trzeba było odczekać aż słońce wysuszy drogi. I wreszcie znowu mogli poczuć ukochaną prędkość.
Sasuke dokręcił delikatnie gaz by dogonić swojego chłopaka. Wiedział jak ten się czuł, zmuszony do siedzenia w domu. Więc rozumiał, że musiał nacieszyć się tą chwilą.
Kiedy Naruto zadzwonił do niego rano proponując przejażdżkę zgodził się od razu. Sam też stęsknił się za jazdą. Ale jeszcze bardziej za porywczym blondynem.
Minęli dwa samochody wchodząc w zakręt. Brunetowi ścierpł kark widząc, z jaką prędkością pomarańczowy motor wszedł w niego. Uderzył w klakson upominająco. W końcu mimo wszystko szosa nie było do końca sucha. A ta droga.. Naruto machnął mu ręką, ale faktycznie delikatnie zwolnił. Wyminął ciężarówkę, schodząc Sasuke z oczu. Wszedł w kolejny zakręt.
Brunet przyśpieszył, czując dreszcz. Ominął pojazd mieląc w ustach przekleństwo. Gdy ponownie zobaczył blondyna zrobiło mu się ciemno prze oczami.
Naruto wjechał w zakręt za szybko. Nie przewidział, że w cieniu drzew skryła się kałuża.
Sasuke obserwował jak jego chłopak wpada w poślizg. Jak traci panowanie nad maszyną. Walczył  nią długo jednak walkę przegrał. Brunet dokręcił gaz do końca. Byle tylko jak najszybciej znaleźć się przy nim. Porzucił swój motor niedbale, zrywając kask z głowy.
- Naruto! – Krzyknął podbiegając do leżącego parę metrów dalej blondyna. – Naruto!!

*

Gdy Sasuke do niego dobiegł Naruto był nie przytomny. Z jego motoru nie było co zbierać
Karetka przyjechała szybko, zabierając go do pobliskiego szpitala.
Sprawnie zajęli  się jego obrażeniami. Na bloku operacyjnym spędził prawie 12 godzin. Lekarz nie mógł się nadziwić, że przy takiej prędkości udało mu się uniknąć ran śmiertelnych.
Jednak przytomności nie odzyskał.

*

- Godziny odwiedzin już się skończyły panie Uchiha. – Pielęgniarka siedząca za kontuarem westchnęła cicho.
- Muszę go zobaczyć. Chociaż na chwilę. Ja.. – Sasuke oparł się o blat. Jednak jego dalsze słowa przerwał krzyk lekarza biegnącego w głąb korytarza.
- Respirator! Sala 203! Szybko! Tracimy go! – Brunet poczuł dreszcz na karku. Identyczny jak tamtego dnia. Nie zważając na krzyk pielęgniarki pobiegł jak opętany za lekarzami.
Nie pozwolili mu wejść do środka. Jednak przez chwile zobaczył scenę, której nie zapomni do końca życia. Jak lekarz pochylał się nad bladym ciałem Naruto i wykonywał masaż serca. Chwile potem drugim lekarz odpalił respirator. Mimo krzyków na sali bardzo dobrze było słychać  nieprzerwany dźwięk kardiomonitora, oznajmujący, że serce pacjenta przestało bić.

*

- Panie Uchiha. – Lekarz wyszedł z Sali ocierając rękawem pot z czoła. Sasuke zerwał się z siedzenia i dopadł lekarza.
- Co z nim? Co z Naruto?! – Krzyknął. Lekarz smutno spojrzał na bruneta. Tajemnica lekarska mówiła, że osobom nie spokrewnionym nie wolno mówić nic o stanie pacjenta. Jednak znał tego chłopaka. Do jego pacjenta przychodziło bardzo wiele osób. Miał on wielu przyjaciół i liczną rodzinę. Jednak Sasuke przychodził nieprzerwanie. Co parę dni można go było zobaczyć na oddziale. Od ponad dwóch lat.
- Jego stan jest w miarę stabilny. – Sasuke odetchnął z ulgą na te słowa. – Jednak jego serce długo nie wytrzyma.
- Jak to? Co pan mówi?!
- Udało nam się przywrócić funkcje życiowe. Jednak jeśli nastąpi drugi atak będzie to koniec. A patrząc na stan serca, nastąpi to w ciągu kilku dni.

*

- Co tam podpisujesz? – Sasuke nachylił się nad piszącym Naruto.
- A tak pomyślałem, że w razie czego warto coś takiego mieć. – Blondyn uśmiechnął się delikatnie patrząc w okno.
- Honorowy dawca organów? – Brunet przeczytał pobieżnie papiery. – Naruto przecież ..
- Wiem Sasuke. – Przerwał mu. Nie powinno się myśleć o takich rzeczach. Jednak pomyślałem.. Życie motocyklisty zawsze będzie niebezpieczne. Sami podejmujemy to ryzyko. Jednak.. jeśli mam kogoś uratować chciałbym to zrobić. Ten jeden podpis może uratować komuś życie.

*

Sasuke usiadł w szpitalnym korytarzu, pochylając się nad kartkami papieru. Gdy usłyszał głos lekarza od razu wiedział co musi robić. Podjął decyzję. Zamaszystym ruchem podpisał obydwie kartki. Wstał z krzesła i oddał je recepcjonistce.
Szybkim krokiem ruszył w stronę wyjścia ze szpitala, zakładając kurtkę.
- Dziękujemy, że został pan honorowym dawcą organów. – Powiedziała za nim pielęgniarka.

*

Wsiadł na motor. Odpalił od razu, choć stał w bez ruchu taki szmat czasu. To zawsze była niezawodna maszyna. Z warkotem wyjechał na jezdnię i ruszył przed siebie. Stanowczo dokręcał gaz. Wskazówka stopniowo przekraczała kolejne cyfry. 50 km/h. 70 km/h. 100 km/h. 150 km/h. 200 km/h. Sasuke uśmiechnął się delikatnie wchodząc w zakręt.

*

W sali 203 słychać było ciche pikanie kardiomonitora. Słońce nieśmiało wchodziło przez okno, rozświetlając pokój. Blondyn leżący na łóżku zmarszczył brwi i delikatnie otworzył oczy. Światło oślepiło go przez co musiał je zamknąć. Odczekał chwilę i ponowił próbę. Teraz było już lepiej. Nie miał siły by podnieść głowę. Udało mu się ją tylko przekręcić delikatnie w prawo. Ktoś leżał na jego łóżku. Czuł ciepło na swojej dłoni.
- Sa.. suke. – Jego głos uwiązł w dawno nie używanym gardle. Jednak to wystarczyło by osoba podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Chłopak ten miał brązowe włosy i worki pod oczami, jakby nie spał od tygodnia. Nie był to Sasuke, tylko Kiba.
- Naruto. – Powiedział cicho uśmiechając się. Był szczęśliwy, że jego przyjaciel się obudził. Jednak jego oczy zaszkliły się delikatnie, a głos załamał. – Chociaż.. ty żyjesz.
Blondyn otworzył szerzej oczy. Nie rozumiał do końca sensu słów, ale nagle miał ochotę zawyć z rozpaczy.

*


Na peryferiach miasta jest mały cmentarz. Często można usłyszeć tam warkot silników. Parkując swoje motory pod wysokimi drzewami, młodzi ludzie w kombinezonach przemierzają alejki, prowadzeni przez blond włosego chłopaka. Tu spoczywa ktoś, kogo należy pamiętać. Prawdziwy bohater, który się nie zawahał. On pierwszy jak nikt inny oddał z miłości własne serce.

***
Mała zgadywanka. Na podstawie jakiego utworu muzycznego było pisane to opowiadanie? Było ono moją inspiracją, a nawet zapożyczyłam kilka fraz z piosenki x]

10 komentarzy:

  1. Idę cicho płakać w kąt. Komentarz rozwinę kiedy dojdę do siebie po przeczytaniu tego.. czyli pewnie nigdy.. Ale było pięknie.Pięknie, Neko-chan :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS: A piosenka *dopiero teraz zauważyła zagadkę* to oczywiście Verba - Młode Wilki X !!!

      Usuń
  2. Chyba jednak wolę weselsze klimaty. Podobało mi się, ale do końca miałam nadzieję, że oboje będą żyć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne. Końcówka przypomina mi dawne czasy kiedy słuchało się verby. Zwłaszcza końcówka zajeżdża Verba Młode Wilki 10. Jejku jak to dawno było.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    ech, autorko, przyszłam się przypomnieć, bo dawno tutaj ni4 zaglądałam... (jeszcze straciłam wszystkie dane z dysku, i dopiero teraz je odzyskuję) po winnam już teraz czytać regularnie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Będzie tutaj jeszcze rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    och bardzo smutne... Naruto jak mogłeś... Sasuke chcąc cię ratować oddał swoje serce Tobie do przeszczepu....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam ^^
    Zaglądałam tu już niezliczoną ilość razy a od 3 lat nie ma kolejnych rozdziałów. Wrócisz do nas jeszcze autorko? :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    kochana ponownie ja ;] wrócisz do nas jeszcze? chociaż napisz, że jesteś, żyjesz, ale już nie chcesz nic pisac...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejeczka,
    kochana już tak dużo czasu upłynęło a tutaj nic nawet jednej małej informacji... a tak fajnie się zapowiadało to opowiadanie...
    proszę choć daj znak że żyjesz...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń