piątek, 27 marca 2015

Stańmy razem w blasku fleszy #8

Ja.. jedyne co mam na usprawiedliwienie, to to że postaram się kolejny rozdział napisać w święta xd.
Dziękuję wszystkim za komentarze, a szczegulnie Natsuko-san, której komentarze niezmiernie mnie ucieszyły a także zwróciły uwagę na pewne szczeguły opowiadania. Jeśli ktoś jeszcze chciałby skomentować wszystkie notki to proszę się nie krępować :D. Jej też dedykuję ten wyczekiwany rozdział. Poznajemy w nim Konan, zaś tajemnica z którą zmagają się członkowie Konohy powoli się odkrywa. Zapraszam do czytania :3

***

                Patrzył na mnie obojętnym wzrokiem, nic już nie mówił ale to makabryczne zdanie zawisło między nami. Szczerze nigdy jakoś nie sądziłem, że usłyszę coś takiego. Tym bardziej od innego faceta.
- Jak to mam się rozebrać? – Spytałem starając się by głos mi nie drżał. Swoją drogą, ta jego mina działa mi na nerwy. Niech tylko spróbuje przewrócić oczami. Na jego własne szczęście nie zrobił tego, ale jego głos wręcz ociekał sarkazmem.
- Ale ty jesteś wkurzający. Chcę Cię przelecieć! – Odpowiedział. Wybałuszyłem oczy, krztusząc się własną śliną. - Serio myślałeś, że powiem coś takiego? Podpisując kontrakt powinieneś chociaż wiedzieć na czym polega praca modela. Wcześniej byłeś dość pewny siebie, więc chyba zdjęcie koszulki nie powinno być dla ciebie problemem. Mylę się?
                Prychnąłem. Nie dam mu satysfakcji by mógł mówić, że się nie nadaję. Szybkim ruchem zdjąłem t-shirt i z pozoru niedbałym ruchem rzuciłem go na blat. Przeszedł mnie dreszcz. Zwaliłem to na zimne powietrze.
                Poczułem się jak na jakiejś komisji. Sasuke tylko patrzył, ale czułem jak ten wzrok mnie pali. Zdawałem sobie sprawę, że moje ciało jest może trochę za chude i blade. Skutek jedzenia zupek instant, zbyt długiego spędzania czasu w pokoju na nauce i w ciemnym barze. Mięśni też nie miałem imponujących, mimo że starałem się choć trochę ćwiczyć w tych nielicznych wolnych chwilach.
                 Chłopak obszedł mnie nawet do koła. Kazał zrobić parę wymachów rękami, czy napiąć poszczególne partie mięśni. W końcu w swoich oględzinach doszedł do twarzy. Poczułem jego wzrok na moich policzkach. Zacisnąłem pięści. W tym momencie przysięgłem sobie, że jeśli rzuci jakąś kąśliwą uwagę to go walnę.
                Lecz i tym razem nic nie zrobił, ani nie powiedział. Milczał, zaś jego twarz nic nie wyrażała. Cholerny profesjonalizm, za który tym razem był wdzięczny.
                Odetchnąłem. Na tym punkcie, byłem niestety bardzo wrażliwy. Tak się składa, że na policzkach miałem dość osobliwe, poziome blizny. Z lewej strony były dwie z prawej jedna. Są na tyle cienkie, że w odpowiednim świetle zwykle nie było ich widać. Ale jednak tam były. Za każdym razem przypominały o okolicznościach w jakich powstały.
                 Te blizny były „pamiątką” po latach spędzonych z moim ojcem chrzestnym. Zwłaszcza tych młodszych gdzie małe przerażone dziecko nie potrafiło się bronić przed pijanym dorosłym.
                Znamiona z lewej strony powstały za pomocą tulipana – butelki z rozbitym dnem. Już nie pamiętam dokładnie tej sytuacji, za co był na mnie wkurzony. Pewnie jak zwykle o nic, w końcu nigdy nie potrzebował powodu. Za to wciąż żywy jest dla mnie strach, który czułem podczas zamachu butelką w pijackim szale. Szczęście już wtedy miałem jako taki zmysł ostrzegawczy i szczęśliwie – z perspektywy czasu – uskoczyłem. Szkło faktycznie mnie zraniło, jednak nie w stopniu adekwatnym do mojej paniki. Chrzestny po zamachu przewrócił się i nie wstał przez kolejne dwa dni. A ja przeżyłem piekło starając się zatamować krwawiący policzek. Płacząc przy tym ile tylko się dało. Druga blizna idealnie po środku prawego policzka, powstała gdy popchnął mnie na stół. I tym razem miałem szczęście ocierając się tylko o ostry kant. Jednak krew i panika obecne były i tym razem.
                Byłem wtedy dzieckiem, nie potrafiłem się dobrze opatrzyć. Obecny wszędzie alkohol zadziałał pewnie trochę dezynfekująco, zakażenie nie wdało się, ale niestety blizny zostały mi do dzisiaj. Przypominając o strachu i bezsilności
                Były to jedne z niewielu moich pamiątek, które mam z okresu wychowywania się z moim chrzestnym. Wielu ludzi nie ma nic przeciwko bliznom, jednak dla mnie były skazą. Robiło mi się nie dobrze gdy na nie patrzyłem, więc zazwyczaj patrząc w lustro mój wzrok automatycznie je omijał. Ale mimo wszystko chyba najbardziej nienawidziłem jak kto zwracał na nie uwagę.
                Sasuke jeszcze raz zmierzył mnie od góry do dołu. Westchnął ciężko prawą rękę zaciskając na nasadzie nosa. Poczułem się zirytowany jakby czytał mi w myślach.
- Czeka nas dużo pracy. – Powiedział niby do siebie, ale wiedziałem, że słowa kieruje bezpośrednio do mnie. Skrzywiłem się delikatnie. Skąd ja wiedziałem, że powie coś takiego?
                Brunet podszedł do jednego blatu i poszperał chwilę w znajdującej się pod nim szufladzie. Zaczął pisać coś w wyjętym notesie. W milczeniu patrzyłem na jego profil, zastanawiając się czy mogę się już ubrać.
- No to wtedy będziemy w kontakcie prawda? – Wysoki kobiecy głos dobiegł do nas z szybu windy, która podjechała z cichym szumem. Drzwi rozsunęły się, a do pomieszczenia szybkim krokiem weszła dziewczyna obwieszona kilkoma pokaźnymi papierowymi torbami, wdzięcznie poruszając się na niebotycznie wysokich szpilkach . Jednak to co najbardziej rzucało się w oczy to kolor. Niebieska zwiewna sukienka przed kolana delikatnie szeleściła, lazurowe półdługie włosy podskakiwały przy każdym energicznym pełnym gracji kroku, a błękitno-chabrowy makijaż błyszczał w świetle. Szczęka delikatnie acz stanowczo opadała, aż uderzyła o podłogę. Kątem oka, że Sasuke się nawet nie obejrzał, dalej notując.
- Do usłyszenia skorpionie, liczę na twoje umiejętności. – Powiedziała dziewczyna do telefonu i zamknęła go. Zgadnijcie jakiego był koloru. Torby niedbale położyła w kącie pomieszczenia.
- Nawet nie próbuj wypominać mi braku pomocy, dobrze wiem, że jesteś silniejsza od większości facetów. – Sasuke spojrzał na nią, uśmiechając się kpiąco.
- Spróbujesz jeszcze raz mnie nazwać pakerem to poczujesz ciężar mojej pięści!
- To Kiba cię tak zawsze nazwa.
- Myślisz, że nie wiem kto mu podsunął takie określenie? – Dziewczyna zaśmiała się perliście odgarniając zbłąkany kosmyk z twarzy. I tu zaskoczenie. Paznokcie miała pomalowane na pomarańczowo. Sasuke prychnął cicho, przewracając oczami.
- Witaj z powrotem aniele. – Powiedział gdy zgrabnie do niego podeszła. Przytulił ją mocno i obrócił wokół własnej osi. Nawet w tych wysokich szpilkach, była od niego niższa.
- Tęskniła za tobą czarnoskrzydły. – Odpowiedziała gdy zarzuciła mu ręce na szyję. Ta firma jest pełna osobliwych ludzi. Zaczynam wątpić czy tu pasuję.
- Ty musisz być naszym powiewem wiosny. Słodkim pisklakiem, prawda? – Niebieskowłosa zwróciła swoją uwagę na mnie. Oczy też miała koloru pomarańczowego. Było to zaskakujące, założyłem więc że nosiła soczewki – Nazywam się Konan. Od dzisiaj będę twoją stylistką, doradcą i starszą siostrą.
- Naruto. – wyksztusiłem ściskając wyciągniętą dłoń. Uścisk faktycznie miała silny i pewny. Następnie przytuliła mnie mocno. Miała ładne perfumy.
- Dobra chłopaki – Konan złapała się pod boki. - Trzeba brać się do roboty.
- Nie wolisz się przebrać po podróży? – Zapytał Sasuke
- Dobrze jest! Na szpilkach to ja u szczytu kariery przechodziłam całe dnie. Eh czasem ciężko było być jedyną dziewczyną z ośmioma chłopa. – Zaśmiała się na swoje wspomnienie. Konan zgarnęła ze stołu błękitną spinkę. Upięła luźno włosy. – Poza tym już odjąłeś mi trochę roboty, prawda?
- Dorzuciłem tylko kilka uwag. – Sasuke wzruszył ramionami.
                Notes przesunął się po blacie i zatrzymał na ręce dziewczyny. Ta szybko przejrzała notatki, co jakiś czas patrząc na mnie.
- Szef chciał byś był wykreowany na skejta. Chociaż ja widziałabym to trochę inaczej. – Westchnęła. – Ale myślę, że uda nam się wykreować cię na łobuza. Wiesz już na jakiej zasadzie przyjdzie Ci pracować?
Pytanie skierowała bezpośrednio do mnie. Zdziwił mnie widok jej poważnej miny. Nie znałem odpowiedzi. Wszyscy tylko wzdychają, uśmiechają się wyrozumiale i śmieją się. Nikt mi nic jeszcze nie wyjaśnił. Coś mi podpowiadało, że nie spodoba mi się to co zaraz usłyszę. Jednak nie chciałem poddać się temu uczuciu. Musiałem się zgadzać na wszystko bo nie miałem gdzie wrócić. Odwrotu nie było.
                Chwilę potem dostałem koszulką w twarz. Sasuke spojrzał na mnie beznamiętnie, po czym zwrócił się do dziewczyny.
- Wyjaśnię mu początek, a ty zajmij się projektowaniem wizerunku. Wiem, że i tak masz już wszystko w głowie. – Konan potaknęła uśmiechając się. Przeszła przez pomieszczenie i rozsiadła się w jednym foteli. Wyjęła kartki i ołówki z szuflady, poczym od razu zaczęła coś kreślić.
- Postaram się mówić krótko i zrozumiale. – Brunet podszedł do mnie, chowając ręce w kieszeni. Przełknąłem ślinę. – Kiedy wyjdziemy z tego pomieszczenia otrzymasz nową.. powiedzmy tożsamość. Tak zwany Image sceniczny. Jeśli dobrze go sprzedaż, właśnie tak będą postrzegać cię fani. A nasz.. szef chce by właśnie tak cię postrzegali. Konan zawsze będzie starać się myśleć o twoim zdaniu. Jednak wiedz, że to nie ono będzie decydować.
- Chyba dam radę. Ale czy to nie będzie.. – Zacząłem.
- Życie w ciągłym kłamstwie? – Uśmiechnął się szyderczo. Potaknąłem, choć nie chciałem ujmować tego tak dramatycznie. – Sam się na to zgodziłeś. Teraz nie ma już odwrotu. Witam w teatrze marionetek, w którym tańczysz jak ci zagrają Naruto.
Nasze spojrzenia spotkały się. Jego czarne, poważne i tajemnicze, oraz moje błękitne, zawzięte i naiwne. Poczułem dreszcz przechodzący po kręgosłupie. Chciałem odwrócić wzrok, nie wiedziałem co myśleć. Czyli od teraz mam cały czas udawać? Czy to dlatego Sasuke tak drastycznie zmienił charakter wtedy w galerii?
- Liska zapraszam na fotel! – Konan przerwała moją gonitwę myśli i gestem przywołała do siebie.
                Po chwili siedziałem już w miękkim obrotowym fotelu, patrząc na swoje odbicie w wielkim lustrze. Czułem delikatne ciepło lampek na skórze. Za mną stała Konan uśmiechając się wesoło. Sasuke usiadł na blacie koło nas i patrząc w jakiś oddalony punkt, delikatnie machał nogami. Dziewczyna zaczęła objaśniać swoją wizję, gestykulując i wskazując o czy w danym momencie mówi.
- Na pewno Cię trochę opalimy by podkreślić mięśnie. Da to wrażenie mnóstwa godzin zjeżdżonych na desce w słońcu. Podetniemy też włosy, trzeba będzie trochę o nie zadbać by były gładziutkie i błyszczące. Już widzę te wystające z pod czapki niesforne kosmyki. Podkreślimy oczy, by wyróżnić zaklęty w nich błękit. Trzeba go wykorzystać. Nie martw się, w tej branży wszyscy noszą makijaż. Otwórz pyszczek. Ha tak jak myślałam, masz ślicznie zaostrzone kiełki. Trzeba będzie wyćwiczyć u ciebie uśmiech, który je wyeksponuje. Podkreślimy twój pazur, takie drapieżne ja. Albo lepiej, ukrytego demona. Coś się wymyśli by stworzyć ci legendę. Uwidocznimy te blizny, wystylizujemy je na wąsy. Fanki kochają niegrzecznych bohaterów. – Konan pokazał gest przy moich policzkach, rysując w powietrzu palcami po trzy kreski. Zbladłem.
- Czy.. mogę mieć obiekcje?
Konan przechyliła głowę zmartwiona, pozwalając mi mówić.
- Te.. blizny. Ja nie chciałbym ich.. – Ja tak bardzo ich nienawidziłem. Nie chciałem ich pokazywać. Tak bardzo nie chciałem by zwracano na nie uwagę.
- Twarz i tak będziesz przecież pokazywał. Zauważą je, a tak będziemy mogli je odpowiednio wykorzystać i..
- No ale.. – Przerwałem desperacko dziewczynie. Szukałem słów obiekcji.
- Jak podpisywałeś kontrakt to byłeś tak pewny siebie. A teraz przestraszony kotek ucieka na samym początku? Żałosne. – Sasuke spojrzał na mnie kontem oka. – Chyba nie potrzebnie ciągnęliśmy cię aż tutaj.
Konan milczała, zagryzając wargę. Te słowa podziałały na mnie jak zimna woda.
- Gościu o co ci chodzi? – Wkurzyłem się. Wstałem z fotela by móc spojrzeć mu w oczy. – Od początku po mnie jedziesz. Mieszasz z błotem! Pokazujesz swoją wyższość! Nie jesteś ode mnie lepszy w żadnym miejscu!
- No to mi to pokarz. Udowodnij, że jesteś lepszy, że dasz sobie radę.  Po za tym mylisz się. – Sasuke ani razu nie podniósł głosu. – Sam mi się podkładasz. Ja tylko teraz stwierdziłem fakty, a ty będąc ich świadom zaprzeczasz. Robisz wielki halo z małych blizna. One są wielkie tylko w twojej głowie Naruto.
- Nie wiesz skąd je mam. Pan wspaniały może nie zdawać sobie sprawy, że zwykli ludzie mogą źle znosić takie cholerne pamiątki!
- Masz rację nie wiem. Nie ma teraz czasu na opowiadanie historii. Ważne jest teraz tylko, że są i że można wykorzystać je jako atut.
- Ktoś taki jak ty na pewno nie zrozumie mojego uczucia gdy patrzę w lustro.
- Jesteś tego pewien?
- Tak.
Sasuke ponownie ścisnął nasadę nosa. Nie powiedział już nic. Wolno zsunął się z blatu. Szybkim ruchem ściągnął czarną koszulkę i obrócił się na pięcie. Ale już w lustrzanym odbiciu zobaczyłem co chciał mi pokazać.
                Otwartymi szeroko oczami patrzyłem na blade plecy bruneta, które od lewej łopatki po prawe biodro były rozcięte szeroką nierówną blizną. Kątem zobaczyłem, że Konan odwraca wzrok.
- Naruto. – Sasuke patrzył na mnie w lustrzanym odbiciu. - Blizny są historią naszego życia. Jej nie można zmienić, więc nie ma też sensu się ich wypierać. Pogódź się z przeszłością bo ta zabije cię z od środka. – Głos chłopaka był bezbarwny, lecz w czarnych oczach zauważyłem coś, co kazało mi przypuszczać, że sam nie zgadzał się z własnymi słowami.
Po chwili Sasuke ubrał się z powrotem i spojrzał na mnie obojętnie przez ramię. Nie napatrzyłem się więc długo, lecz tyle wystarczyło bym zapomniał o co się kłóciłem.
- Jeśli chcesz coś osiągnąć, musisz iść naprzód. Nic dobrego nie wyniknie z rozpamiętywania złych chwil, ponieważ w końcu całkowicie przysłonią te dobre. Nie popełniaj takiego błędu. – Tymi słowami Sasuke trochę zyskał w moich oczach. Nie wiem czy taki miał zamiar, ale trochę dodał mi otuchy. To straszne ile twarzy ma ten człowiek. Ciekawe czy uda mi się je kiedyś wszystkie poznać?
- Naruto ja mogę spróbować coś innego. – Zaczęła Konan. – Może uda nam się to jakoś przepchnąć. Chociaż były to słowa szefa więc nie wiem czy.. - W głosie dziewczyny słychać było żal. Nie wierzyła w swoje słowa.
- Nie, nie ma takiej potrzeby. Przepraszam, że zachowałem się szczeniacko. Ja postaram się.. Nie inaczej. Akceptuję każdy twój pomysł. Masz rację, że skoro sami zwrócimy uwagę na blizny i podamy zmyślony powód to nikt nie będzie się doszukiwał tego prawdziwego. Jeszcze raz przepraszam. – Spojrzałem kontem oka na Sasuke, lecz ten odwrócił wzrok.

*
Stałem przed lustrem w garderobie, która była przedłużeniem salonu kosmetycznego. Konan w siatkach przyniosła już pasujące na mnie rzeczy, choć bałem się spytać skąd znała mój rozmiar. Oglądałem się ze wszystkich stron. Konan naprawdę zna się na rzeczy. Ubrany byłem w błękitną materiałową czapkę z pod której wystawały już przycięte włosy, pomarańczową koszulkę z logiem Konohy oraz czarne spodnie z szerokimi kieszeniami. Dodatkowo miałem wysokie czerwone trampki trampki oraz niebieską bluzę zawiązaną na biodrach. Wszystkiego dopełniały czarne frotki na nadgarstkach i słuchawki na szyi oraz oczywiście podkreślone makijażem blizny i inne detale.
Wyglądałem.. ciekawie. Nigdy nie wpadłbym na to by się tak się ubrać. Pomijając barierę finansową oczywiście.
- No Naruto, przyzwyczaj się do nowego wyglądu. – Powiedziałem do siebie, szczerząc zęby do odbicia. Miałem grać złego chłopca i wyluzowanego skejta. Rozejrzałem się czy na pewno nikt mnie nie widzi i postarałem się uśmiechnąć bardziej drapieżnie. Wygiąłem palce jakby były szponami i warknąłem cicho. Znaczy próbowałem, ale z mojego gardła wydobył się cichy skrzek. Zażenowany opuściłem ręce. To będzie trudniejsze niż myślałem. Przypomniały mi się słowa Konan, gdy obcinała moje włosy.
- Widzisz Naruto, na tym polega praca modela. Zwłaszcza w naszej firmie. Prawdziwa osobowość musi czasem zostać w cieniu sceny. By wykreowany idealny styl mógł lśnić w blasku fleszy. Wierzę jednak, że sobie poradzisz. Będziemy Cię wspierać.
Zapytałem ją o co chodzi z dopowiedzeniem „zwłaszcza w naszej firmie”, jednak nie uzyskałem żadnej zrozumiałej odpowiedzi.
Zacisnąłem pięści. Nie wiem co tu się dzieje, ale dam radę. Nie dam się już niczemu złamać. Nie mogę poddawać się już na starcie. Jestem gotów nawet dogadać się z tym gburem.
Uśmiechnąłem się na tą myśl. Nigdy więcej nie dam mu satysfakcji, że jest ode mnie lepszy. Najpierw doskoczę do jego poziomu, a potem zmierzę się z nim i go pokonam.
- Od dziś jesteśmy rywalami Sasuke - powiedziałem do lustra, pokazując moje kły.

*
                Już po wszystkim, Sasuke zabrał mnie do czegoś co nazwał szafarnią. Zajmowała ona całe VIII piętro wieżowca Uchiha Corporation. W pomieszczeniu było od zatrzęsienia regałów i wieszaków które ciągnęły się przez całą długość pomieszczenia od sufitu do podłogi. Na wszystkich pułkach leżały ubrania. Wszystkie oznaczone stosowną etykietą wiszącą pod sufitem. Było tam chyba wszystko o czym można by tylko zamarzyć. Stosowny podział na odzienie męskie i damskie zawierał wszystkie typy ubrań od eleganckich po sportowe wraz z obuwiem i dodatkami.
- Wow. – Tylko tyle udało mi się wyksztusić. Najpierw drogeria w łazience a teraz odzieżowy. – To jakiś magazyn sklepu?
- Raczej taka nasza szafa. Możesz w każdej chwili brać stąd potrzebne ci rzeczy, w których będziesz chodzić prywatnie, ćwiczyć, spać i tak dalej. Jeśli będziesz potrzebować czegoś więcej, gdy będzie czas możemy skoczyć zawsze do jakiejś galerii. – Sasuke obojętnie omiótł pomieszczenie wzrokiem. Do kieszeni schował kartę, którą uruchamiał drzwi windy. – Jak Deidara ogarnie się z twoją kartą, będziesz mógł tu wrócić i się rozejrzeć. Teraz chodź ze mną.
                Szliśmy przez alejki a ja rozglądałem się na wszystkie strony. Byłem pewny, że jeszcze tu wrócę. Rano zastanawiałem się nawet skąd wezmę ubrania.
- Skąd macie tego tyle? – Spytałem zadzierając głowę w górę.
- Większość to darmowe próbki kolekcji od naszych klientów oraz zaprzyjaźnionych firm. – O kurczę to musi ich być ponad setka. Po krótkim spacerku, Sasuke doprowadził mnie do jednej z półek działu sportowego.
- Teraz trzeba sprawdzić twoją siłę i kondycję. Weź sobie jakiś dres, przyda się.
Rozejrzałem się przez chwilę i wybrałem sobie czarno-pomarańczowy komplet, oraz białą bawełnianą koszulkę. Starałem się ignorować nienaruszone metki. Gdy skończyłem brunet skierował się bez słowa do wyjścia.
                Powoli przyzwyczajam się do chodzenia za nim. Jednak gdy spojrzałem na jego plecy, moje myśli uleciały ku sytuacji z pomieszczenia do stylizacji. Aż głupio mi się zrobiło za scenę jaką zrobiłem z moich znamion. Ciekawe skąd on miał swoją bliznę. Nie pytałem, wiedząc że i tak mi nie odpowie.

              Wtedy jeszcze miałem czas na tego typu rozmyślania. Już niedługo miały odlatywać w całkowicie innym kierunku. Ich prowodyrem oczywiście też miał być Sasuke, a jak.

***
Zapraszam do oceniania i komentowania. Za niedługo postaram się wrzucić jeszcze jakiegoś one-shota :3

10 komentarzy:

  1. Cześć :)
    Naprawdę ciekawie to wszystko się rozkręca. Akcja z bliznami była świetna. Aż mi się żal zrobiło tej dwójki. Postać Konan fajnie przedstawiona. Podoba mi się też nowy styl Naruto. Niegrzeczny, drapieżny chłopak - to jest to :D
    Nie mogę doczekać się kontynuacji i mam nadzieję, że nie każesz długo na siebie czekać ;)
    Ciekawa też jestem co ze szkołą Naruto. Skoro ma nową osobowość, to nie powinien się już tam pojawić, ale z drugiej strony niezła akcja by wynikła, jakby uczniowie najpierw zobaczyli go na okładkach magazynów, a potem przechadzającego się po szkole. Karin to już by całkiem wyszła z siebie i stanęła obok jakby się dowiedziała haha.
    Dobra, nie ma co gdybać tylko trzeba czekać na next.
    Pozdrawia i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej jeszcze się tu nie wypowiadałam ale to się zmieni jeśli nic nie napiszesz
    Shizu

    OdpowiedzUsuń
  3. Będę rzucać pomidorami !!!!
    Ostrzegam!
    Shizu

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, wpadłam przypadkiem z zamiarem szybkiego przejrzenia zawartości a zostałam na dłużej...Pięknie... Nawet nie wiem, kiedy przeczytałam wszystkie 8 rozdziałów. Pochłonęłam treścią nie za bardzo zwracając uwagi na błędy, ale chyba, nawet nie byłoby takiej potrzeby.
    Mam dla Ciebie dwa komunikaty. Ściślej rzecz ujmując: na chwile obecną przeżywam zauroczenie Twoimi pracami, jednak coś mi mówi, że to przerodzi się w obsesyjnie ciężki nałóg. Przygotuj się na to :) Druga sprawa to taka myśl, która mi się po głowie plącze... O jakie święta Ci chodziło? Wielkanoc za nami, Zielone Świątki też... Tak wiec, nie wiem...
    No nic. Będę czekać ( tylko to mi na aktualnie pozostaje)
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Byle bycie Boże Narodzenie :'(

    OdpowiedzUsuń
  6. To opowiadanie trafiło w moje serducho na amen. Jetem zachwycona bohaterami, historią i całokształtem. Blog cudowny!
    Czytałam wiele opowiadań SasuNaru i niestety niewiele z nich można określić mianem interesujących. Twoje natomiast jest więcej niż interesujące. Kocham <3
    I nie mogę doczekać się kontynuacji, więc proszę Cię o jak najszybsze wstawienie rozdziału 9. Nie, błagam! I mam nadzieję, że nie opuściłaś bloga, bo to byłaby wielka strata.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. no i gdzie ten kolejny rozdział? :)) plan ze świętami chyba nie wypalił ;P Będziesz dalej pisać, czy można założyć, że to zawieszona historia?
    Pytam bo mi się spodobało Twoje opowiadanie, ale irytuje mnie myśl, że przeczytałam i możliwe, że w mojej głowie ta historia zostanie niezakończona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie kolejny rozdział, będzie. Jest w trakcie powolnego acz skutecznego pisania, więc nie musisz się martwić :3. Dziękuję za twoje komentarze, cieszę się że Ci się podoba ^ ^

      Usuń
  8. Witam,
    bardzo świetnie Konan przedstawiłaś, a ta scena z bliznami...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  9. Slots Casino - MapyRO
    Find your nearest 동해 출장안마 Casino - Slots Casino in Lilliana. 파주 출장마사지 This casino was created in 2018 and is open 24 hours 남원 출장마사지 a 안양 출장마사지 day, 7 days 당진 출장마사지 a week.

    OdpowiedzUsuń